Nowe rozporządzenie może doprowadzić do chaosu

Autor:
11 sierpnia 2016

Pozornie korzystne dla pacjentów i neutralne dla świadczeniodawców nowe rozporządzenie o systemach teleinformatycznych w planowaniu świadczeń medycznych może doprowadzić do chaosu na listach oczekujących oraz problemów finansowych i organizacyjnych placówek medycznych.

W ostatnich tygodniach Ministerstwo Zdrowia zainicjowało konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie minimalnej funkcjonalności dla systemów teleinformatycznych, umożliwiających realizację usług związanych z prowadzeniem przez świadczeniodawców list oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej. Jest to akt wykonawczy do ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, który musi zostać wydany na nowo, ponieważ dotychczasowe rozporządzenie (z 19 kwietnia 2013 roku) utraciło moc 1 stycznia 2016 roku.


"Prawie" nic się nie zmienia


Projektodawca podkreśla w uzasadnieniu, że "przedłożony projekt powtarza zasadniczo treść" poprzedniego rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie. I "zasadniczo" jest to prawda. Myliłby się jednak każdy, kto wysnułby stąd wniosek, że wejście w życie owego projektu będzie oznaczało kontynuację dotychczasowego stanu prawnego. Przeciwnie - z pozoru drobna zmiana, polegająca na rozdzieleniu uruchomienia przez świadczeniodawców określonych funkcjonalności informatycznych od spełnienia leżącego po stronie ministerstwa obowiązku wdrożenia tzw. Projektu P1 (Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych) doprowadzić może bowiem do rewolucji w sposobie planowania świadczeń. Nie będą to niestety zmiany korzystne i poprawiające dostępność świadczeń. Trudno dziś nawet precyzyjnie oszacować wszystkie konsekwencje dla pacjentów i placówek medycznych choćby dlatego, że poszczególni świadczeniodawcy są na różnym etapie przygotowania do obsługi świadczeń drogą elektroniczną, a zdecydowana większość przepisów rozporządzenia miałaby wejść w życie już z chwilą ich ogłoszenia. Niektóre zapisy spotęgują więc patologie, z którymi autorzy projektu chcieliby się ostatecznie rozprawić.


Kolejki będą dłuższe, a zasoby gorzej wykorzystywane


Projekt zakłada obsługę funkcji zdalnej rezerwacji wizyt i monitorowania list oczekujących przez niezależne, rozproszone systemy własne świadczeniodawców. W połączeniu z brakiem Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, w szczególności funkcji e-skierowania, de facto likwiduje się w ten sposób możliwość skutecznego nadzoru nad racjonalnym wykorzystaniem zasobów. Doprowadzi to do sztucznego, skokowego wydłużenia list oczekujących, bo możliwość rezerwacji terminu będzie rzeczywiście bezkosztowa, przyspieszona i nieograniczona, ale obowiązek przedstawienia oryginału skierowania nadal będzie dotyczył wyłącznie formy papierowej. To właśnie Platforma P1 miała zapewnić synchronizację rezerwacji i wykorzystania skierowania, co całkowicie zapobiegłoby "zapasowym" rezerwacjom, które blokują miejsce następnym pacjentom szukającym terminów i skutkują sztucznym wydłużaniem list oczekujących.

Jak na ironię, w obecnej sytuacji działanie świadczeniodawcy na korzyść pacjenta i oczekiwanie na niego aż do terminu takiej "zapasowej" rezerwacji prowadzi do niewykonania usługi w ogóle - ani na rzecz rezerwującego, ani na rzecz innego pacjenta, który zapewne chętnie skorzystałby z wcześniejszego, faktycznie wolnego przecież terminu. Nowe regulacje spotęgują tylko to zjawisko, bo pacjenci z oczywistych względów będą nagminnie dokonywać wielu rezerwacji, a wykorzystywać jedynie niektóre z nich. Proponowane funkcje przypominania o terminach wizyt będą zdecydowanie niewystarczające do uniknięcia czy choćby ograniczenia tego efektu, zaś skala niegospodarności w wykorzystaniu zasobów - i to w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na nie stale rośnie - będzie ogromna.

Ponadto, przyjęte w rozporządzeniu rozwiązania nie respektują specyfiki poszczególnych specjalizacji medycznych i praktyki funkcjonowania placówek, a w przypadku zmiany terminu rezerwacji całkowicie sztucznie i niepotrzebnie ograniczają formy kontaktu z pacjentem do komunikacji elektronicznej. W sytuacji, gdy wymóg akceptacji nowego terminu przez pacjenta już dziś jest rynkowym standardem, sposób komunikacji również powinien być z pacjentem uzgodniony w zależności od jego możliwości i preferencji. Należałoby po pierwsze zróżnicować wymagalność lub tryb prowadzenia listy oczekujących w zależności od profilu świadczenia. A po drugie wprowadzić warunki minimalne precyzji podawania terminu wizyty oraz możliwość zróżnicowania ich w zależności od profilu świadczenia i odległości terminu. Z zapisów o elektronicznej komunikacji z pacjentem w razie konieczności zmiany terminu należałoby w ogóle zrezygnować, bo - zapewne nieintencjonalnie - zawężają one katalog możliwości już sprawdzonych, akceptowanych i dość powszechnie wykorzystywanych.

Kolejnym mankamentem projektu wydaje się być niedoszacowanie czasu i nakładów finansowych, niezbędnych do wdrożenia projektowanych rozwiązań przez świadczeniodawców. Proponowane terminy wejścia przepisów w życie, będą dla części podmiotów całkowicie niewykonalne, a wręcz niebezpieczne (na przykład zbyt krótki czas na odpowiednie przetestowanie funkcji uwierzytelniania prowadzi wprost do obniżenia poziomu bezpieczeństwa danych medycznych). Nie uwzględniono też warunków inwestycyjnych dostawy odpowiednich rozwiązań. Obsługa proponowanych wymagań dla części podmiotów będzie przecież oznaczała konieczność wyboru i wdrożenia nowego oprogramowania, co stanowić będzie wydatek przekraczający możliwości ujęcia w jednym cyklu budżetowym, zwłaszcza gdyby rozporządzenie miało zostać opublikowane w trakcie roku budżetowego. Autorzy projektu nie dostrzegają też zagrożeń związanych ze stabilnością i wydajnością ePUAP. Niedawne incydenty dotyczące ciągłości działania tej platformy i ich szeroko opisywane w mediach przyczyny, budzą obawy o stabilność sługi tak ważnej dla bezpieczeństwa danych, jak uwierzytelnianie użytkownika. Nie są znane również, o ile w ogóle istnieją, analizy wpływu wejścia w życie rozporządzenia w obecnym kształcie na wydajność tej platformy.

Pośpiech nie jest dobrym doradcą

Branża medyczna jest od lat bardzo pozytywnie nastawiona do informatyzacji systemu ochrony zdrowia. Wielokrotnie dawała temu wyraz i udzielała wsparcia dla inicjatyw rządu poprzez aktywny udział w pracach nad poszczególnymi rozwiązaniami czy wprost dzieląc się swoimi doświadczeniami i know-how. Intencje i determinacja autorów projektu nowego rozporządzenia zasługują na szacunek. Polscy pacjenci już od dawna powinni mieć powszechny dostęp do dobrodziejstw nowych technologii w obszarze świadczeń zdrowotnych. Wiele placówek już go zresztą zapewnia w takim zakresie, w jakim jest to możliwe bez odpowiednich centralnych rozwiązań systemowych. Obiektywne przeszkody w postaci braku tych rozwiązań oraz praktyczne aspekty funkcjonowania świadczeniodawców w Polsce sprawiają jednak, że - przy wszystkich szlachetnych celach przyświecających projektodawcy - nazbyt spontaniczne działanie może zaowocować kolejnym "lekarstwem gorszym od choroby".

Wbrew deklaracjom poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia perspektywa uruchomienia Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych nie obejmuje najbliższych miesięcy, lecz lata. Tym niemniej, warto poczekać przynajmniej na te elementy nowej platformy, które tak jak e-skierowanie mają krytyczne znaczenie dla niezakłóconego działania nowych funkcjonalności i rzeczywistego osiągnięcia celu, który przyświeca ich wprowadzaniu. Nie musi to być czas stracony. Jak widać powyżej - dość długa jest lista szczegółowych pomysłów, o których wciąż warto podyskutować z praktykami; wciąż niewystarczająco wydajnie i bezpiecznie działają inne składowe systemu (ePUAP). A nawet jeśli całość nowych rozwiązań miałaby ostatecznie zafunkcjonować dopiero za kilka lat, to działania na rzecz przygotowania świadczeniodawców w zakresie odpowiedniej infrastruktury informatycznej i tak należy podjąć niezwłocznie.
 

Pozornie korzystne dla pacjentów i neutralne dla świadczeniodawców nowe rozporządzenie o systemach teleinformatycznych w planowaniu świadczeń medycznych może doprowadzić do chaosu na listach oczekujących oraz problemów finansowych i organizacyjnych placówek medycznych.

W ostatnich tygodniach Ministerstwo Zdrowia zainicjowało konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie minimalnej funkcjonalności dla systemów teleinformatycznych, umożliwiających realizację usług związanych z prowadzeniem przez świadczeniodawców list oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej. Jest to akt wykonawczy do ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, który musi zostać wydany na nowo, ponieważ dotychczasowe rozporządzenie (z 19 kwietnia 2013 roku) utraciło moc 1 stycznia 2016 roku.


„Prawie” nic się nie zmienia


Projektodawca podkreśla w uzasadnieniu, że „przedłożony projekt powtarza zasadniczo treść” poprzedniego rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie. I „zasadniczo” jest to prawda. Myliłby się jednak każdy, kto wysnułby stąd wniosek, że wejście w życie owego projektu będzie oznaczało kontynuację dotychczasowego stanu prawnego. Przeciwnie – z pozoru drobna zmiana, polegająca na rozdzieleniu uruchomienia przez świadczeniodawców określonych funkcjonalności informatycznych od spełnienia leżącego po stronie ministerstwa obowiązku wdrożenia tzw. Projektu P1 (Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych) doprowadzić może bowiem do rewolucji w sposobie planowania świadczeń. Nie będą to niestety zmiany korzystne i poprawiające dostępność świadczeń. Trudno dziś nawet precyzyjnie oszacować wszystkie konsekwencje dla pacjentów i placówek medycznych choćby dlatego, że poszczególni świadczeniodawcy są na różnym etapie przygotowania do obsługi świadczeń drogą elektroniczną, a zdecydowana większość przepisów rozporządzenia miałaby wejść w życie już z chwilą ich ogłoszenia. Niektóre zapisy spotęgują więc patologie, z którymi autorzy projektu chcieliby się ostatecznie rozprawić.


Kolejki będą dłuższe, a zasoby gorzej wykorzystywane


Projekt zakłada obsługę funkcji zdalnej rezerwacji wizyt i monitorowania list oczekujących przez niezależne, rozproszone systemy własne świadczeniodawców. W połączeniu z brakiem Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, w szczególności funkcji e-skierowania, de facto likwiduje się w ten sposób możliwość skutecznego nadzoru nad racjonalnym wykorzystaniem zasobów. Doprowadzi to do sztucznego, skokowego wydłużenia list oczekujących, bo możliwość rezerwacji terminu będzie rzeczywiście bezkosztowa, przyspieszona i nieograniczona, ale obowiązek przedstawienia oryginału skierowania nadal będzie dotyczył wyłącznie formy papierowej. To właśnie Platforma P1 miała zapewnić synchronizację rezerwacji i wykorzystania skierowania, co całkowicie zapobiegłoby „zapasowym” rezerwacjom, które blokują miejsce następnym pacjentom szukającym terminów i skutkują sztucznym wydłużaniem list oczekujących.

Jak na ironię, w obecnej sytuacji działanie świadczeniodawcy na korzyść pacjenta i oczekiwanie na niego aż do terminu takiej „zapasowej” rezerwacji prowadzi do niewykonania usługi w ogóle – ani na rzecz rezerwującego, ani na rzecz innego pacjenta, który zapewne chętnie skorzystałby z wcześniejszego, faktycznie wolnego przecież terminu. Nowe regulacje spotęgują tylko to zjawisko, bo pacjenci z oczywistych względów będą nagminnie dokonywać wielu rezerwacji, a wykorzystywać jedynie niektóre z nich. Proponowane funkcje przypominania o terminach wizyt będą zdecydowanie niewystarczające do uniknięcia czy choćby ograniczenia tego efektu, zaś skala niegospodarności w wykorzystaniu zasobów – i to w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na nie stale rośnie – będzie ogromna.

Ponadto, przyjęte w rozporządzeniu rozwiązania nie respektują specyfiki poszczególnych specjalizacji medycznych i praktyki funkcjonowania placówek, a w przypadku zmiany terminu rezerwacji całkowicie sztucznie i niepotrzebnie ograniczają formy kontaktu z pacjentem do komunikacji elektronicznej. W sytuacji, gdy wymóg akceptacji nowego terminu przez pacjenta już dziś jest rynkowym standardem, sposób komunikacji również powinien być z pacjentem uzgodniony w zależności od jego możliwości i preferencji. Należałoby po pierwsze zróżnicować wymagalność lub tryb prowadzenia listy oczekujących w zależności od profilu świadczenia. A po drugie wprowadzić warunki minimalne precyzji podawania terminu wizyty oraz możliwość zróżnicowania ich w zależności od profilu świadczenia i odległości terminu. Z zapisów o elektronicznej komunikacji z pacjentem w razie konieczności zmiany terminu należałoby w ogóle zrezygnować, bo – zapewne nieintencjonalnie – zawężają one katalog możliwości już sprawdzonych, akceptowanych i dość powszechnie wykorzystywanych.

Kolejnym mankamentem projektu wydaje się być niedoszacowanie czasu i nakładów finansowych, niezbędnych do wdrożenia projektowanych rozwiązań przez świadczeniodawców. Proponowane terminy wejścia przepisów w życie, będą dla części podmiotów całkowicie niewykonalne, a wręcz niebezpieczne (na przykład zbyt krótki czas na odpowiednie przetestowanie funkcji uwierzytelniania prowadzi wprost do obniżenia poziomu bezpieczeństwa danych medycznych). Nie uwzględniono też warunków inwestycyjnych dostawy odpowiednich rozwiązań. Obsługa proponowanych wymagań dla części podmiotów będzie przecież oznaczała konieczność wyboru i wdrożenia nowego oprogramowania, co stanowić będzie wydatek przekraczający możliwości ujęcia w jednym cyklu budżetowym, zwłaszcza gdyby rozporządzenie miało zostać opublikowane w trakcie roku budżetowego. Autorzy projektu nie dostrzegają też zagrożeń związanych ze stabilnością i wydajnością ePUAP. Niedawne incydenty dotyczące ciągłości działania tej platformy i ich szeroko opisywane w mediach przyczyny, budzą obawy o stabilność sługi tak ważnej dla bezpieczeństwa danych, jak uwierzytelnianie użytkownika. Nie są znane również, o ile w ogóle istnieją, analizy wpływu wejścia w życie rozporządzenia w obecnym kształcie na wydajność tej platformy.

Pośpiech nie jest dobrym doradcą

Branża medyczna jest od lat bardzo pozytywnie nastawiona do informatyzacji systemu ochrony zdrowia. Wielokrotnie dawała temu wyraz i udzielała wsparcia dla inicjatyw rządu poprzez aktywny udział w pracach nad poszczególnymi rozwiązaniami czy wprost dzieląc się swoimi doświadczeniami i know-how. Intencje i determinacja autorów projektu nowego rozporządzenia zasługują na szacunek. Polscy pacjenci już od dawna powinni mieć powszechny dostęp do dobrodziejstw nowych technologii w obszarze świadczeń zdrowotnych. Wiele placówek już go zresztą zapewnia w takim zakresie, w jakim jest to możliwe bez odpowiednich centralnych rozwiązań systemowych. Obiektywne przeszkody w postaci braku tych rozwiązań oraz praktyczne aspekty funkcjonowania świadczeniodawców w Polsce sprawiają jednak, że – przy wszystkich szlachetnych celach przyświecających projektodawcy – nazbyt spontaniczne działanie może zaowocować kolejnym „lekarstwem gorszym od choroby”.

Wbrew deklaracjom poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia perspektywa uruchomienia Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych nie obejmuje najbliższych miesięcy, lecz lata. Tym niemniej, warto poczekać przynajmniej na te elementy nowej platformy, które tak jak e-skierowanie mają krytyczne znaczenie dla niezakłóconego działania nowych funkcjonalności i rzeczywistego osiągnięcia celu, który przyświeca ich wprowadzaniu. Nie musi to być czas stracony. Jak widać powyżej – dość długa jest lista szczegółowych pomysłów, o których wciąż warto podyskutować z praktykami; wciąż niewystarczająco wydajnie i bezpiecznie działają inne składowe systemu (ePUAP). A nawet jeśli całość nowych rozwiązań miałaby ostatecznie zafunkcjonować dopiero za kilka lat, to działania na rzecz przygotowania świadczeniodawców w zakresie odpowiedniej infrastruktury informatycznej i tak należy podjąć niezwłocznie.
 

Inne artykuły

29 proc. Polaków w wieku przedemerytalnym planuje pracować na emeryturze

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 20.11.2024

Co szósty Polak to emeryt – wynika z danych ZUS. Ponad 6 mln Polaków pobiera emeryturę, a kolejne ponad 14 mln w wieku przedemerytalnym1 czeka w kolejce. Wyniki badania enel-med „Plany emerytalne silversów” wskazują, że liczna grupa pracowników zbliżających się do emerytury nie tylko chce pobierać przysługujące im świadczenie finansowe, ale jednocześnie kontynuować karierę zawodową. Na emeryturze planuje pracować 29 proc. silversów (pracowników po 50 r.ż.). Częściej kobiety niż mężczyźni (32 proc. vs. 26 proc.) oraz osoby z wykształceniem wyższym niż podstawowym (36 proc. vs. 17 proc.). Eksperci podkreślają, że obecność emerytów na polskim rynku pracy jest nie tylko korzystna, ale wręcz niezbędna dla stabilności i rozwoju polskiej gospodarki.

– Demografia staje się jednym z kluczowych obszarów zainteresowania pracodawców. W konsekwencji plany emerytalne pracowników to temat dla HR nie tyko istotny, ale wręcz nieodzowny do zaopiekowania. Według raportów ZUS, ponad 6 mln Polaków pobiera świadczenia emerytalne, a z ostatnich danych GUS wynika, że w kolejce po emeryturę ustawia się kolejne 14 mln Polaków w wieku przedemerytalnym. W obliczu takich danych aktywizacja zawodowa emerytów jest konieczna, a jak wynika z naszego badania, wola jest również po stronie samych pracowników, którym do osiągnięcia wieku emerytalnego zostało niewiele lat. Z tego powodu strategie HR powinny uwzględniać osoby zbliżające się do wieku emerytalnego, a zwłaszcza tzw. pokolenie silvers, które stanowi dużą grupę. Powinna to być integralna część strategii HR, której celem będzie nie tylko zatrzymanie tych pracowników, ale również stworzenie dla nich odpowiedniego środowiska pracy. Ważne jest, aby pracodawcy z wyprzedzeniem zadbali o programy zachęcające dojrzałych pracowników do pozostania na rynku pracy. Chociażby takie jak rozwój kompetencji czy przekwalifikowanie się. Dodatkowo wszelkie działania związane z profilaktyką zdrowia realizowane przez firmy stają się inwestycją w wydłużenie kariery zawodowej pracowników – podkreśla Alina Smolarek, Dyrektorka HR Centrum Medycznego ENEL-MED.

Kobiety bardziej skłonne do pracy na emeryturze

Z badania enel-med „Plany emerytalne silversów” będącego częścią raportu „Łączy nas zdrowie” wynika, że silversi, czyli osoby, które ukończyły 50. rok życia i za 5-10 lat zmierzą się z decyzją dotyczącą planu emerytalnego, mają na niego różne wizje. Najwięcej osób chce skorzystać z przejścia na emeryturę po nabyciu takiego prawa (41 proc. wskazań). Ale dość liczna grupa silversów chciałaby po osiągnięciu wieku emerytalnego wciąż pozostać aktywnymi zawodowo – deklaruje tak 29 proc. przedstawicieli pokolenia 50+. Taki plan częściej mają kobiety niż mężczyźni (32% vs. 26%), co może wynikać z niższych świadczeń spowodowanych krótszym stażem pracy.

Na taką decyzję ma wpływ także miejsce zamieszkania. Pracownicy z dużych miast od 100 tys. do 500 tys. mieszkańców oraz powyżej 500 tys. mieszkańców są bardziej skłonni do pracy na emeryturze (odpowiednio 42 proc. i 36 proc.) niż pracownicy z terenów wiejskich i małych miast liczących do 20 tys. mieszkańców (odpowiednio 24 proc. i 20 proc.).

Nie bez znaczenia są wykształcenie i rodzaj zatrudnienia. Silversi z wyższym wykształceniem chętniej na emeryturze pozostaną aktywni zawodowo (36 proc.) niż osoby z wykształceniem podstawowym (17 proc.). Częściej planują pracować również osoby prowadzące własną działalność (39 proc.), niż zatrudnione na umowę o pracę (28 proc.).

– Pracujący seniorzy są kluczowi dla polskiej gospodarki i pracodawców. W obliczu starzenia się społeczeństwa i niskiego wskaźnika wzrostu populacji, ich udział w rynku pracy jest niezbędny. Polska nie jest przygotowana na wzrosty świadczeń emerytalnych, a rosnąca liczba osób na emeryturze może zwiększyć te oczekiwania. Zawodowo czynni seniorzy nie tylko kontynuują zatrudnienie, ale także uczestniczą w kursach, szkoleniach i są otwarci na nowe technologie. Ich zaangażowanie i chęć do dalszej edukacji sprawiają, że są kluczowymi i wartościowymi elementami w organizacjach. Dlatego ich obecność na rynku pracy jest nie tylko korzystna, ale wręcz niezbędna dla stabilności i rozwoju polskiej gospodarki – komentuje Marta Lebuda, Sector Manager Sales & Marketing, Pharma & Medical Devices, Antal.

8 proc. silversów chciałoby przejść na emeryturę wcześniej niż ustawowy wiek emerytalny, 6 proc. w ogóle nie zamierza pobierać emerytury, a 16 proc. nie potrafi jeszcze określić swoich planów.

Motywatory do pracy na emeryturze

Polacy myślą o pracy na emeryturze, bo boją się dużej dysproporcji między dotychczasowym wynagrodzeniem a wysokością świadczenia emerytalnego. Z danych Barometru Polskiego Rynku Pracy, przygotowanego przez Personnel Service w 2023 r. wynika, że aż 77 proc. pracowników obawia się, iż wysokość przyszłych emerytur będzie niewystarczająca, a obawy te są silniejsze wśród kobiet (82 proc.) niż mężczyzn (72 proc.). Dlatego największą motywacją dla 38 proc. ankietowanych w tym badaniu jest możliwość znaczącego wzrostu przyszłej emerytury za dodatkowe lata pracy, co jest szczególnie istotne dla kobiet (43 proc. vs. 34 proc. mężczyzn). Kolejnym ważnym czynnikiem przemawiającym za aktywną emeryturą (28 proc. respondentów) jest możliwość dostosowania pracy do ich potrzeb i sił, biorąc pod uwagę wiek. 9 proc. wskazuje na możliwość pracy na obecnym stanowisku, a 5 proc. docenia możliwość korzystania z prywatnego ubezpieczenia medycznego oferowanego przez pracodawcę.

Pracodawcy mają wiele rozwiązań, które mogą zachęcić pracowników zbliżających się do osiągnięcia wieku emerytalnego do pozostania aktywnymi zawodowo. Oprócz aspektów finansowych, istotne są również czynniki społeczne, psychologiczne i fizyczne. Po pierwsze – warto zapewnić takim osobom elastyczne warunki pracy, m.in. skrócony tydzień pracy, pracę zdalną lub hybrydową, pracę tylko przy wybranych projektach. Po drugie – należy zadbać o to, aby zajęcie było dostosowane do indywidualnych możliwości pracownika. Jeśli ten ma problemy ze wzrokiem, nie warto zlecać pracy skazanej na kontakt z komputerem, a gdy przyszły emeryt ma problemy z kręgosłupem – nie obciążajmy go noszeniem ciężkich rzeczy czy pracą siedzącą. W większości organizacji zakres stanowisk jest na tyle szeroki, a braki kadrowe duże, że ważne jest zbadanie potrzeb i oczekiwań pracownika oraz wyjście z najbardziej adekwatną ofertą pracy. Do tego pamiętajmy, że jako pracodawcy dysponujemy niezwykle silnym argumentem w postaci prywatnej opieki medycznej. W wieku emerytalnym zdrowie zaczyna wymagać coraz większej uwagi, dlatego gwarancja dostępności do odpowiedniego leczenia daje pracownikowi poczucie bezpieczeństwa. Są jeszcze drobniejsze benefity jak karnety sportowe czy dofinansowanie wypoczynku, czyli popularne wczasy pod gruszą, które także zwiększą chęć do pracy – dodaje Alina Smolarek, Dyrektorka HR Centrum Medycznego ENEL-MED.

Metodyka badania

Badanie „Plany emerytalne silversów” zostało przeprowadzone na zlecenie enel-med na panelu Ariadna na ogólnopolskiej próbie liczącej N=361 osób. Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji Polaków aktywnych zawodowo w wieku 50 lat i więcej dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Termin realizacji: 19-29 kwietnia 2024. Metoda: CAWI. Badanie jest częścią raportu „Łączy nas zdrowie”, który jest dostępny na: https://lp.enel.pl/raport-laczy-nas-zdrowie.


  1. Przez osoby w wieku przedemerytalnym rozumiemy osoby powyżej 50. roku życia, zamiennie w materiale nazywanymi silversami. ↩︎
Przeczytaj teraz

Pracodawcy Medycyny Prywatnej spotkali się z Ministrem Szafranowiczem

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 18.11.2024

W poniedziałek (18 listopada 2024 r.) w Ministerstwie Zdrowia przedstawiciele Pracodawców Medycyny Prywatnej mieli okazję spotkać się z Podsekretarzem Stanu Jerzym Szafranowiczem.

Rozmawialiśmy m.in. na temat:

📌pakietu badań „Profilaktyka 40 PLUS” oraz planów związanych z zapowiadanym programem „Bilans Zdrowia”,
📌medycyny pracy (w tym jej cyfryzacji),
📌poprawy efektywności rządowych programów wsparcia i zachowania płodności oraz zdrowia prokreacyjnego,
📌Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie sposobu ustalania ryczałtu systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej,
📌standaryzacji nazewnictwa badań laboratoryjnych,
📌opieki długoterminowej,
📌medycyny szkolnej (w tym jej cyfryzacji),
📌Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie standardu organizacyjnego opieki zdrowotnej w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii,
📌Ustawy jakości i bezpieczeństwie pacjenta,
📌projektu ustawy o Krajowej Sieci Kardiologicznej,
📌Ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej.

Bardzo dziękujemy za możliwość spotkania oraz merytoryczną dyskusję.

Przeczytaj teraz

Konferencja prasowa: Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 18.11.2024

Serdecznie zapraszamy na konferencję prasową pt.: „Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu  telemonitoringu”, która odbędzie się 20 listopada 2024 r. o godz. 12:30 w Agencji Badań Medycznych (ul. Chmielna 69, Warszawa). Wydarzenie organizowane jest przez organizację członkowską Pracodawców Medycyny Prywatnej – VitalAire Polska oraz Air Liquide Healthcare i Warsaw Health Innovation Hub.

Podczas spotkania zaprezentowane zostaną wyniki badania „Telemonitoring chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych – możliwości aplikacji, organizacja opieki i efekty kliniczne”, które było realizowane w ramach Warsaw Health Innovation Hub pod patronatem honorowym Agencji Badań Medycznych.

W konferencji udział wezmą:

  • prof. dr hab. n. med. Wojciech Fendler – Prezes Agencji Badań Medycznych
  • dr Jacek Nasiłowski – Mazowieckie Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku
  • dr Katarzyna Przybyłowska – Mazowieckie Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku
  • Katarzyna Masłowska – VitalAire Polska

Nieinwazyjna wentylacja mechaniczna w warunkach domowych (NIV) jest powszechnie stosowaną metodą leczenia chorych z przewlekłą niewydolnością oddychania. Stosowana stale wydłuża życie, poprawia jego jakość, znacznie zmniejsza liczbę hospitalizacji. Wyniki tego pierwszego badania zorientowanego na telemedycynę w długoterminowej opiece domowej w Polsce oraz drugiego w Europie wskazują, że wykorzystanie technologii telemonitoringu pozwoli na pozyskanie danych umożliwiających ocenę jakości usług, monitorowanie stanu klinicznego pacjenta na co dzień, a także optymalizację ilości wizyt domowych oraz ich adaptację w zależności od stanu i sytuacji chorego. Badanie przeprowadzono na 152 chorych, a zrealizował je zespół polskich badaczy.

Konferencja będzie transmitowana live:

Facebook: https://www.facebook.com/events/1104018667746496

YouTube:

Serdecznie zapraszamy do oglądania!

Przeczytaj teraz

1 rok ćwiczeń fizycznych to ponad rok więcej życia w zdrowiu – Medicover prezentuje wyniki programu badawczego Zdrowa OdWaga

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 16.11.2024

Medicover przeprowadził 12-miesięczny program badawczy Zdrowa OdWaga, który wykazał, że roczny cykl regularnej aktywności fizycznej w połączeniu z edukacją zdrowotną znacząco redukuje ryzyko zdrowotne i poprawia kondycję pacjentów z nadwagą lub otyłością. Po przeanalizowaniu danych zebranych w trakcie programu można stwierdzić, że jego uczestnicy zyskali ponad rok życia w lepszym zdrowiu, a poziom ich absencji pracowniczej spadł aż o 32%.

Medicover od lat konsekwentnie buduje świadomość społeczną na temat istoty profilaktyki zdrowotnej, w tym aktywności fizycznej. W tym roku firma postanowiła w naukowy sposób wykazać, że modyfikacja stylu życia poprzez edukację zdrowotną i wdrożenie regularnej aktywności fizycznej może znacząco poprawić jakość życia u osób z nadwagą lub otyłością, wpływając m.in. na niższą wartość BMI (Body Mass Index), lepszą wydolność organizmu, poprawę parametrów laboratoryjnych, obniżenie ryzyka zdrowotnego, a także poprawę samopoczucia, wydolności fizycznej i jakości życia. Dodatkowo projekt badawczy potwierdza, że aktywność fizyczna wpływa na ogólną wydajność w pracy. Absencja w grupie uczestników Programu Zdrowa OdWaga spadła o 32%, a poziom zadowolenia z jakości zdrowia wzrósł aż o 15%.

Projekt badawczy Zdrowa OdWaga

W programie wzięło udział ponad 200 pacjentów będących pod opieką medyczną Medicover, w wieku 30+, ze startowym BMI1 26-35 oraz jednym z czynników ryzyka zdrowotnego (podwyższonym poziomem cukru lub cholesterolu we krwi lub nieprawidłowym ciśnieniem tętniczym). Uczestnicy ćwiczyli pod okiem trenera kilka razy w tygodniu, a co 3 miesiące poddawali się pomiarom i badaniom laboratoryjnym, co pozwalało na ocenę ich ogólnego stanu zdrowia i wydolności fizycznej, a także ewaluację dotychczasowych planów treningowych.

Wyniki programu badawczego wykazały m.in.:

  • poprawę wydolności fizycznej:
  • znaczący wzrost (33%) pokonanego dystansu na bieżni w ramach testu Coopera,
  • odczuwanie bólu pleców zmniejszyło się o 68%, a wytrzymałość badana w teście deska (plank) wzrosła o 22%;
  • poprawę parametrów zdrowotnych:
  • znaczący spadek wskaźnika trzewnej tkanki tłuszczowej (7,4% u mężczyzn i 6,6% u kobiet) wskazujący na poprawę składu ciała i akumulacji tłuszczu trzewnego2,    
  • znaczący spadek (7,4%) wskaźnika BRI (Body Round Index)3,
  • istotne zmniejszenie się wskaźnika ryzyka sercowo-naczyniowego o 13,3% w całej grupie, a w podgrupie z ryzykiem wysokim spadek aż o 18,9%,
  • istotny spadek (18%) wskaźnika HOMA-IR, będącego miarą zaawansowania insulinooporności,
  • pozytywny wpływ na zdrowie i dobrostan pracownika:
  • wzrost zadowolenia ze stanu zdrowia o 15,5%,
  • wzrost zadowolenia ze swojego zdrowia w życiu codziennym o 27%.

Dodatkowa analiza pokazała, że średnia liczba dni zwolnień chorobowych uczestników programu spadła o 32%. Z pewnością przyczyniło się do tego zmniejszenie dolegliwości związanych z bólem pleców i ogólnie układu mięśniowo-szkieletowego.

– Wykazaliśmy, że u osób z nadwagą lub otyłością i dodatkowymi czynnikami ryzyka regularna aktywność fizyczna, bez wprowadzenia innych aspektów zmiany stylu życia, służy obniżeniu ryzyka zdrowotnego. Już nawet 6 miesięcy aktywności fizycznej prowadzi do zauważalnej poprawy wydolności w codziennym życiu oraz poprawy ogólnego samopoczucia. Widać też istotne zmiany w parametrach, które mają ważny wpływ na zdrowie, jak np. skład masy ciała. Po 12 miesiącach obserwowaliśmy dalszą poprawę wydolności i obniżenie ryzyka zdrowotnego – komentuje dr n. med. Piotr Soszyński, specjalista chorób wewnętrznych, współautor programu badawczego Zdrowa OdWaga. – Wstępne wyniki badania po 6 miesiącach już zostały opublikowane w artykule naukowym, a podsumowanie jest na etapie ostatnich analiz. Publikacje naukowe na bazie programu Zdrowa OdWaga będą naszym znaczącym wkładem do debaty na temat strategicznej polityki zdrowotnej, w tym zdrowia pracowników, w naszym kraju – dodaje ekspert.

Okazuje się, że poprzez zmniejszenie ryzyka zdrowotnego oraz dzięki poprawie subiektywnej oceny jakości zdrowia, doszło do przedłużenia życia w lepszym zdrowiu o ponad rok (12,2 m-cy)4.

Jak rok specjalnie dobranej aktywności fizycznej wpłynął na zdrowie, jakość życia i produktywność zawodową pracowników?

Obniżenie ryzyka zdrowotnego i poprawa jakości życia mogą pośrednio przyczynić się do lepszego funkcjonowania w pracy, na co składa się wyższa produktywność, mniejsza liczba absencji chorobowych oraz lepsze zdrowie pracownika – fizyczne, psychiczne i społeczne. Podejmowanie aktywności fizycznej zapobiega zaburzeniom psychicznym, ponieważ osoby o wyższym poziomie aktywności fizycznej są mniej narażone na rozwój depresji5. Ponadto jest ona jedną z lepszych metod zmniejszających stres związany z wyzwaniami zawodowymi. Wszystko to sprawia, że warto zapewnić dostęp do prozdrowotnej aktywności fizycznej w środowisku zawodowym.

– Absencja chorobowa w grupie uczestników Programu Zdrowa OdWaga spadła o 32%. Dla pracodawcy przekłada się to na aż 928 dodatkowych dni pracy i oszczędność 300 tys. zł6. To bardzo ważny wskaźnik dla pracodawców, dla których kwestia zdrowia i dobrostanu pracowników powinna być priorytetem – mówi Artur Białkowski, Dyrektor Zarządzający Pionem Usług Biznesowych Medicover, inicjator programu badawczego Zdrowa OdWaga. – Dlatego chcemy pomóc im lepiej i bardziej świadomie inwestować w zdrowie pracowników. Bazując na naszych unikatowych doświadczeniach wiemy, że połączenie wiedzy i ekspertyzy z obszaru medycyny i zdrowia ze świadomą aktywnością sportową przyniesie realne efekty. Wierzymy, że nasz program badawczy w znaczący sposób zmieni postrzeganie aktywności fizycznej – gdy miejsca pracy staną się środowiskiem naprawdę promującym zdrowie i stawiającym na profilaktykę, przyczyni się to do długofalowej poprawy zdrowia w naszym kraju – dodaje.

Potrzebę zmiany podejścia do profilaktyki zdrowotnej – także w środowisku pracy – podkreślają również eksperci zajmujący się medycyną pracy.

– Obecnie w Polsce mamy ok. 17 mln osób aktywnych zawodowo, a zakłady pracy są doskonałym miejscem do wdrażania działań profilaktycznych i edukacyjnych na dużą skalę. Wprowadzenie szeroko zakrojonej edukacji w zakresie profilaktyki zdrowia i skutecznych programów zdrowotnych, takich jak Zdrowa OdWaga, może realnie przyczynić się do poprawy zdrowia znacznej części społeczeństwa – komentuje prof. dr hab. n. med. Jolanta Walusiak-Skorupa, Dyrektor Instytutu Medycyny Pracy, Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Pracy. – Realizacja programów zdrowotnych zachęcających pracowników do aktywności fizycznej znacząco wpłynie na popularyzację zdrowego stylu życia – przede wszystkim ograniczy rozwój chorób cywilizacyjnych i przedwczesną śmiertelność, a także istotnie odciąży system opieki zdrowotnej – dodaje ekspertka.

Analiza danych medycznych pracowników objętych opieką w Medicover wskazała, że aż 29% z nich spełnia kryteria kwalifikacji do programu Zdrowa OdWaga. Biorąc pod uwagę skalę działania Medicover, strukturę wieku, płci, rozłożenie geograficzne oraz zróżnicowanie branż, można te dane uznać za reprezentatywne dla całej Polski. Dlatego firma podjęła decyzję o wdrożeniu w 2025 roku sześciomiesięcznego (z opcją wydłużenia) programu Zdrowa OdWaga by Medicover, kierowanego do klientów biznesowych, który będzie bazował na modelu wypracowanym w programie badawczym Zdrowa OdWaga, poszerzając go o porady dietetyczne.

Ze względu na poprawę zdrowia oraz jakości życia pracowników i ich rodzin, zapobieganie chorobom cywilizacyjnym i zmniejszanie związanych z ich leczeniem kosztów społecznych, program ma szansę stać się cennym komponentem działań wielu firm. Jego wdrożenie może okazać się pomocne w budowaniu pozytywnego wizerunku pracodawcy, integracji zespołów oraz podczas raportowania ESG – w obszarze realizacji wskaźników społecznych związanych z zaangażowaniem pracodawcy w poprawę zdrowia pracowników.


  1. Wskaźnik BMI bierze pod uwagę wzrost i wagę. Oblicza się go, dzieląc masę ciała (w kilogramach) przez wzrost podniesiony do kwadratu (w metrach). ↩︎
  2. Nadmiar tłuszczu trzewnego prowadzi do zwiększonego ryzyka chorób metabolicznych (cukrzycy), sercowo-naczyniowych i nowotworów. ↩︎
  3. W obliczaniu BRI bierze się pod uwagę ocenę kształtu ciała i rozkład tkanki tłuszczowej. Pomiar zaokrąglenia sylwetki, zwłaszcza w obszarze abdominalnym (brzucha i okolic), powala ocenić ryzyka związane z np. otyłością brzuszną, chorobami kardiologicznymi, cukrzycą typu 2 i zespołem metabolicznym. ↩︎
  4. Chodzi o ponad rok prospektywnego czasu życia w lepszym zdrowiu, czyli tzw. Quality-Adjusted Life Years (QALY). QALY jest miarą wartości wyników zdrowotnych, która ujmuje wartość długości życia oraz wartość jakości życia (wartość użytkową) w jedną liczbę. ↩︎
  5. Physical activity, exercise, and mental disorders: it is time to move on. Trends Psychiatry Psychother. 2021. ↩︎
  6. Dla firmy zatrudniającej 1000 osób, przy średniej absencji wynoszącej 10 dni dla 29% pracowników, przy średnim wynagrodzeniu brutto w sektorze przedsiębiorstw (czerwiec 2024). ↩︎
Przeczytaj teraz

Grypa, RSV i COVID-19 jednocześnie. Takich pacjentów może być coraz więcej

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 14.11.2024

COVID-19 na chwilę odpuścił, wynika ze „Zdrowotnego Monitoringu Polaków” przygotowanego przez enel-med. Liczba zdiagnozowanych dorosłych pacjentów w październiku br. zmalała o 76% w porównaniu do września, wśród dzieci o połowę. Lekarze jednak ostrzegają, że choć ogólnie jest mniej przypadków zachorowań, to przed nami najtrudniejsze miesiące. Pacjenci coraz częściej mają tzw. koinfekcje, czyli chorują jednocześnie na grypę i koronawirusa lub grypę i RSV. Aby uniknąć takich zachorowań i bardzo poważnych powikłań, należy skorzystać ze szczepień, które są już dostępne i bezpłatne dla każdego Polaka od 12 r. ż.

Liczba diagnozowanych przypadków COVID-19 w Polsce faktycznie zmalała w ubiegłym miesiącu, ale dane te należy interpretować ostrożnie. Zniesienie obowiązku testowania oraz ograniczenie bezpłatnych testów do placówek POZ wpłynęły na zmniejszenie liczby raportowanych przypadków. Obecne warianty koronawirusa często wywołują objawy przypominające przeziębienie lub grypę, co dodatkowo utrudnia ich odróżnienie bez wykonania testu. W efekcie część przypadków COVID-19 może być niewykryta i nierozpoznana, co może zniekształcać rzeczywisty obraz zachorowań – mówi lekarz Krzysztof Urban, specjalista medycyny rodzinnej enel-med. 

Tarczą dla dzieci są szczepienia

Najczęściej diagnozowane wśród dzieci w październiku były przeziębienia i COVID-19. Liczba najmłodszych Polaków z ostrym zapaleniem nosa i gardła wzrosła o 25% w porównaniu z wrześniem, podczas gdy w przypadku koronawirusa liczba przypadków spadła o połowę (52%) – nadal jednak jest duża.

Aby zminimalizować ryzyko podwójnych zakażeń, szczególnie w sezonie grypowym, który w pełni rozwinie się w grudniu i styczniu, kluczowe jest podjęcie działań profilaktycznych. W tym celu niezbędne są szczepienia przeciw grypie oraz COVID-19. Przypominam, że skierowania na szczepienia przeciwko koronawirusowi są już dostępne dla dzieci powyżej 12. roku życia w rządowej aplikacji moje IKP. Niestety, widzimy coraz więcej przypadków zapalenia płuc, także o etiologii atypowej. Równocześnie odnotowujemy wzrost zachorowań na krztusiec, którego od lat już prawie nie obserwowaliśmy. To efekt spadku liczby szczepień, obecnie choroba ta pojawia się coraz częściej – sytuacja wymaga naszej uwagi i działań zapobiegawczych – mówi lekarz Sylwia Dyk, pediatra enel-med.

Triada w natarciu

Październik okazał się łaskawszy dla dorosłych, u których mimo wciąż wysokiej liczby przypadków przeziębień i COVID-19, odnotowano spadek liczby zachorowań. Ostre zapalenie nosa i gardła występowało o 18% rzadziej niż we wrześniu, a liczba przypadków koronawirusa zmniejszyła się o 76%. Wyniki te mogą świadczyć o chwilowym osłabieniu sezonu infekcyjnego, choć eksperci enel-med przewidują, że zbliżający się szczyt zachorowań dopiero przed nami. A pojedyncza infekcja to często nic w porównaniu z koinfekcjami, czyli jednoczesnym występowaniu w organizmie człowieka dwóch lub więcej wirusów. Może to być połączenie grypy i koronawirusa (tzw. flurona), grypy i RSV (często narażeni na nie są dzieci), a nawet grypy, koronawirusa i RSV (mówimy wtedy o triadzie).

– W sezonie infekcyjnym istnieje realne ryzyko nie tylko pojedynczych zakażeń, ale również koinfekcji lub występowania wirusów jeden po drugim, kiedy odporność jest osłabiona. W takich sytuacjach lawina objawów prowadzi do poważnych powikłań. Koinfekcje często skutkują cięższym przebiegiem choroby, wydłużeniem czasu rekonwalescencji, a także znacznym ryzykiem groźnych dla życia komplikacji, takich jak: niewydolność oddechowa, zapalenie płuc czy nawet sepsa. Dla osób po 60. roku życia oraz przewlekle chorych, szczególnie narażonych na ciężki przebieg tych infekcji, profilaktyka staje się wręcz niezbędna, dlatego szczepienia przeciw COVID-19, grypie i RSV są dla nich jedną z najważniejszych form profilaktyki – mówi lekarz Krzysztof Urban, specjalista medycyny rodzinnej enel-med.  

Krztusiec i kleszcze też nie odpuszczają

Warto zwrócić uwagę, że w dalszym ciągu na wysokim poziomie listy schorzeń dorosłych Polaków jest krztusiec. Jedynym sposobem, aby skutecznie ograniczyć ryzyko zachorowania, jest szczepienie. W przypadku osób pełnoletnich powtarza się je raz na dekadę.

Dodatkowo październik, dzięki sezonowi grzybowemu, przyniósł też wyraźny wzrost zachorowań na boreliozę. Warto pamiętać, że szczepionki przeciw tej chorobie wciąż nie ma, dlatego ważna jest ochrona przed kleszczami. Po każdej aktywności „w terenie” należy dokładnie sprawdzić skórę pod kątem ich obecności.

***

„Zdrowotny Monitoring Polaków” to inicjatywa enel-med, oparta na analizie wewnętrznych danych medycznych oraz rekomendacjach lekarzy. Projekt ma na celu regularne monitorowanie najczęściej występujących chorób i problemów zdrowotnych wśród dorosłych i dzieci w Polsce. Specjaliści identyfikują dominujące schorzenia w danym okresie oraz wskazują potencjalne zagrożenia na przyszłość. Comiesięczne statystyki umożliwiają bardziej świadome reagowanie na dynamicznie zmieniającą się sytuację zdrowotną, aby pomóc Polakom skuteczniej dbać o zdrowie i unikać poważnych powikłań.

Przeczytaj teraz

Szpital Medicover działa już od 15 lat

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 11.11.2024

Szpital Medicover, jeden z czołowych prywatnych ośrodków medycznych w Polsce, świętuje swoje 15-lecie. Od momentu otwarcia w 2009 roku, placówka zlokalizowana na warszawskim Wilanowie, udzieliła pomocy ponad 500 000 pacjentów, przeprowadziła ponad 114 tysięcy hospitalizacji i powitała na świecie ponad 13 550 noworodków.

Szpital Medicover to prywatny wielospecjalistyczny szpital, który zatrudnia ponad 400 lekarzy, ponad 500 pielęgniarek, położnych i pozostałej kadry medycznej (m.in. techników, fizjoterapeutów) oraz ponad 230 osób z zespołów wsparcia. Na powierzchni 16 tys. m² w ramach placówki działa szereg specjalistycznych oddziałów, które swoim pacjentom zapewniają wszechstronną opiekę. W ramach szpitala funkcjonują: Klinika Położnictwa, Klinika Ginekologii, Oddział Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka, Klinika Kardiologii, Oddział Chorób Wewnętrznych, Klinika Kardiochirurgii, Klinika Chirurgii, Oddział Urologii, Oddział Pediatrii i Chirurgii Dziecięcej, Klinika Anestezjologii i Intensywnej Terapii, Oddział Pomocy Doraźnej, Klinika Medycyny Wellness, Szpitalne Centrum Konsultacyjne oraz Centrum Diagnostyki.

– Jesteśmy pierwszym tego typu szpitalem w Polsce, łączącym wysokospecjalistyczną medycynę z kompleksową opieką nad pacjentem. Każdego dnia myślimy o pacjentach, o tym jak możemy odpowiedzieć na ich potrzeby zdrowotne oraz udoskonalać unikalną jakość serwisu i opieki. Robimy to z sukcesem już do 15-stu lat – mówi Anna Nipanicz, Dyrektor Szpitala Medicover. – Co więcej, Szpital Medicover jest pierwszym i jedynym prywatnym, wielospecjalistycznym szpitalem w Polsce, który łączy pod jednym dachem zaawansowaną medycynę, taką jak: kardiochirurgia, kardiologia inwazyjna, urologia i ginekologia da Vinci, MRg FUS, leczenie endometriozy, z kliniką wellness, wyjątkowym oddziałem położniczym, oddziałem pediatrycznym, centrum diagnostycznym i konsultacyjnym i 24-godzinną izbą przyjęć – dodaje.

Zdjęcie z placu budowy

Od momentu swojego uruchomienia w 2009 roku Szpital Medicover, oferuje kompleksowy model opieki medycznej oparty zarówno o diagnostykę, konsultacje, jak i hospitalizację. Przez 15 lat swojej działalności placówka zapewniła opiekę medyczną ponad 500 000 pacjentom, przeprowadziła ponad 114 tysięcy hospitalizacji oraz ponad 90 tysięcy operacji i zabiegów (w tym planowych i na cito). W tym czasie w szpitalu przyszło na świat ponad 13 550 noworodków. Szpital nie tylko zdobył pozycję lidera w dziedzinie specjalistycznej opieki zdrowotnej, ale także wielokrotnie realizował pionierskie procedury, takie jak np. pierwsza operacja wieńcowa z minidostępu, podczas której pacjentowi wszczepiono więcej niż jeden pomost naczyniowy (bypass), wszczepienie przezcewnikowo biologicznej zastawki mitralnej, które przeszła pacjentka z ciężką niedomykalnością zastawki, czy pierwsza w Polsce operacja kardiochirurgiczna w asyście robota da Vinci. W dziedzinie wykorzystania systemu robotycznego placówka pozostaje liderem w kraju – wykonano w niej już łącznie ponad 2000 zabiegów w zakresie urologii, ginekologii i chirurgii.

Przyznanie certyfikatu „Ekspert Da Vinci”

– To, co udało się osiągnąć przez 15 lat funkcjonowania, jest naprawdę imponujące. Nasz szpital jest placówką prawdziwie wielospecjalistyczną, która oferuje pomoc dla trzech rodzajów pacjentów – abonamentowych, komercyjnych, oraz tych korzystających z procedur finansowanych przez płatnika publicznego – mówi lek. Krzysztof Przyśliwski, Dyrektor Medyczny Szpitala Medicover.

– Jesteśmy jedynym prywatnym ośrodkiem wykorzystującym FUS (Focused Ultrasound Surgery) w Europie Środkowo-Wschodniej. Przeprowadziliśmy do tej pory najwięcej w Polsce zabiegów w asyście robota Da Vinci, a w 2023 roku otworzyliśmy nowoczesną salę hybrydową, dzięki której poszerzamy portfolio usług z zakresu kardiochirurgii, kardiologii i chirurgii naczyniowej. Posiadamy wiodący ośrodek elektrofizjologiczny w Polsce z 24-godzinnym dyżurem hemodynamicznym oraz uznany ośrodek operacyjnego leczenia przewlekłej zatorowości płucnej – wylicza lek. Krzysztof Przyśliwski. – Nasz oddział pediatryczny jako jedyny w Europie ściśle współpracuje z Paley Institute – ośrodkiem ze Stanów Zjednoczonych leczącym najbardziej skomplikowane przypadki wad rozwojowych, wrodzonych i pourazowych schorzeń ortopedycznych. Możemy się także pochwalić największym prywatnym oddziałem chorób wewnętrznych w Polsce – dodaje.

Otwarcie sali hybrydowej (2023 r.)

Pionierskie operacje arytmii (2021 r.)

Szpital odnotowuje także wiele sukcesów w zakresie ginekologii, położnictwa i neonatologii. To wiodący ośrodek operacyjnego leczenia zaawansowanej endometriozy, którego specjaliści angażują się bardzo intensywnie w szkolenia lekarzy z innych placówek w tej dziedzinie, a także w edukację pacjentek. Natomiast wynik pracy zespołów położnictwa i neonatologii znajduje odzwierciedlenie między innymi w tym, że szpital od lat plasuje się na czołowych miejscach rankingu „Rodzić po Ludzku”. To wyróżnienie jest tym bardziej ważne, że ranking tworzony jest na podstawie ocen wystawianych przez pacjentki.

W Szpitalu Medicover działa także Oddział Pomocy Doraźnej, który całodobowo oferuje pomoc lekarza pomocy doraźnej w zakresie podstawowych, najczęstszych internistycznych, pediatrycznych, chirurgicznych i ortopedycznych problemów zdrowotnych. W razie konieczności możliwa jest dalsza diagnostyka i hospitalizacja w dedykowanych oddziałach. Oprócz Oddziału Pomocy Doraźnej na terenie szpitala funkcjonują także Ambulatoryjna Pomoc Doraźna, a także Szpitalne Centrum Konsultacyjne (SCK), w którym pacjenci odbywają wizyty u doświadczonych lekarzy specjalistów.

– Wiemy jak ważna w leczeniu jest dobra diagnostyka, dlatego do dyspozycji naszych specjalistów oddane są dwa rezonanse magnetyczne, tomograf, dwa aparaty RTG, oraz sześć aparatów USG – mówi Dyrektor Medyczny Szpitala Medicover lek. Krzysztof Przyśliwski. Co więcej posiadamy też dwie nowoczesne pracownie endoskopii, w których do tej pory przeprowadzono ponad 80 tysięcy badań.

Szpital Medicover dąży do utrzymania najwyższych standardów medycznych i jakości obsługi pacjentów, czego potwierdzeniem są liczne certyfikaty, w tym akredytacja przyznana przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia z jednym z najwyższych wyników zgodności ze standardami, certyfikaty ISO 9001 i ISO 27001 oraz wyróżnienia, takie jak: „Szpital bez bólu” i „Ekspert da Vinci”. Placówka cieszy się także bardzo dobrymi ocenami ze strony pacjentów: Net Promoter Score wynosi 96 dla oddziałów szpitalnych.

Szpital z lotu ptaka

– Po 15-stu latach nauczyliśmy się, że nie można spoczywać na laurach. Planujemy dalsze innowacje, tak aby móc kontynuować naszą misję. Chciałabym jednak podkreślić, że nasza siła tkwi w ludziach. To dzięki ich zaangażowaniu, wiedzy i determinacji możemy zapewniać pacjentom opiekę na światowym poziomie. – podsumowuje Anna Nipanicz, Dyrektor Szpitala Medicover.

Przeczytaj teraz