Deloitte: koszty i przystosowanie się do wymagań rynku to trendy ochrony zdrowia

Autor:
21 marca 2015

Najważniejsze globalne trendy dla sektora ochrony zdrowia w 2015 roku, według raportu Deloitte, to presja kosztowa, przystosowanie się do wymagań rynku, w tym wymagań rządów, postęp technologiczny oraz innowacje cyfrowe; wykorzystaniu technologii medycznych oraz procesów zarządzania danymi oraz regulacje i obszar compliance (zapewnienie zgodności działalności z normami i prawem), w tym ochrona danych.

W latach 2014-2018 prognozowany średni wzrost wydatków na ochronę zdrowia na świecie wyniesie 5,2 procent rocznie. Już teraz wydatki te pochłaniają 10,6 procent globalnego PKB. Tak znaczące zwiększenie środków przeznaczanych na ochronę zdrowia to nie tylko rezultat rosnących potrzeb zdrowotnych coraz większej rzeszy osób starszych oraz nakładów na nowe technologie i innowacje.

Coraz większą rolę odgrywa także rozwój rynków wschodzących. Jak jednak wynika z corocznego raportu firmy doradczej Deloitte „2015 Global health care outlook. Common goals, competing priorities” wciąż największy wpływ na kondycję światowej służby zdrowia mają presja kosztowa i konieczność cięcia wydatków rządowych.

Eksperci Deloitte oceniają, że w perspektywie trzech najbliższych lat globalny poziom wydatków na opiekę zdrowotną ponoszonych przez państwo będzie systematycznie wzrastał średnio o 5,2 procent rocznie, osiągając w 2018 roku rekordową sumę 9,3 biliona dolarów.

Największy wzrost wydatków sięgający 8,7 procent rocznie spodziewany jest w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Dla porównania znacznie mniejsze tempo zwiększenia wydatków na służbę zdrowia przewidywane jest w Ameryce Północnej (4,9 procent) oraz w Europie Zachodniej (2,4 procent).

Dużej zmianie ulega struktura demograficzna społeczeństwa. Średnia długość życia ciągle ulega wydłużeniu - w 2013 roku było to 72,7 lat, w 2018 roku będzie to już o rok dłużej. Społeczeństwa się starzeją - w latach 1980-2010 odsetek osób w wieku 60 lat oraz powyżej wynosił na świecie 2,4 procent, w ciągu trzech kolejnych dekad będzie to już 7,6 procent. W 2018 roku liczba osób powyżej 65. roku życia wyniesie 580 mln, czyli ponad 10 procent całej światowej populacji.

W Europie Zachodniej czy Japonii odsetek ten będzie jeszcze wyższy i sięgnie odpowiednio 20 i 28 procent. Problem starzejącego się społeczeństwa wymaga zwiększenia wydatków na leczenie chorób przewlekłych, w tym nowotworów i chorób układu krążenia. Już w 2008 roku przyczyną aż 63 procent zgonów nie były choroby zakaźne. Dodatkowo w ciągu następnych dziesięciu lat liczba zgonów wynikających z cukrzycy wzrośnie o ponad połowę. W tej chwili najwięcej diabetyków jest w Chinach i Indiach (odpowiednio 98 i 65 mln ludzi). Nadal dużym problemem jest także palenie papierosów. Z tego powodu do 2020 roku umrze na świecie 7,5 mln ludzi (10 procent wszystkich zgonów).

O zwiększeniu nakładów na opiekę zdrowotną decyduje także bogacenie się społeczeństw. Ludzie lepiej sytuowani oczekują lepszej jakości usług oraz bardziej dbają o swoje zdrowie, a co za tym idzie częściej korzystają z opieki zdrowotnej.

- Do 2018 roku liczba gospodarstw domowych o dochodach większych niż 25 tys. dolarów rocznie wzrośnie na całym świecie o 30 procent do 570 mln. Połowa tego wzrostu przypadnie na Azję. Teoretycznie to powinno wpłynąć na wzrost wydatków na służbę zdrowia. Jednak obecnie paradoksalnie na ten trend silnie nakłada się presja kosztowa dlatego wzrost wydatków w skali globu nie będzie tak duży jak oczekują tego zamożni pacjenci – wyjaśnia Piotr Świętochowski, dyrektor w Dziale Audytu, Ekspert ds. Sektora Farmaceutycznego i Opieki Zdrowotnej, Deloitte.

Skalę wydawanych środków być może udałoby się zmniejszyć, gdyby większą wagę przywiązywano do walki z nadużyciami i oszustwami w służbie zdrowia. W 2009 roku aż 30 procent wydatków na opiekę medyczną w USA (750 mld dolarów) przeznaczono na niepotrzebne usługi. Źródłem presji kosztowej są przede wszystkim rządy, które są głównym, a w wielu krajach jedynym fundatorem opieki zdrowotnej. Coraz częściej o kontroli wydatków mówią także firmy farmaceutyczne czy też dostawcy usług medycznych.

Drugim, po presji kosztowej trendem, który ma wpływ na globalną służbę zdrowia jest przystosowanie się do wymagań rynku, w tym wymagań rządów. Mają one coraz większy wpływ nie tylko na wysokość środków przeznaczanych na służbę zdrowia, ale także na jej jakość. Coraz większą ich rolę widać także, m.in. w promowaniu leków generycznych i zastępowaniu nimi leków innowacyjnych, których patenty wygasły. Raport Deloitte wymienia w tym kontekście rządy Polski, Japonii, Włoch, Hiszpanii oraz Francji. W Polsce udział w sprzedaży leków generycznych sięga prawie 60 procent i jest to jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej. Większość z nich produkują polskie firmy, niektóre wprowadzają do obrotu tylko kilka leków i opierają swoją działalność na konkurencji cenowej.

Coraz częstszym problemem, zwłaszcza na rynkach wschodzących, jest brak odpowiednio wykwalifikowanego personelu medycznego. W tym roku na świecie na tysiąc mieszkańców przypadnie zaledwie 1,7 lekarza i w ciągu trzech kolejnych lat nie przewidywane są pod tym względem żadne zmiany. Najgorzej pod tym względem wypada Republika Południowej Afryki (0,6 lekarza na tysiąc mieszkańców) oraz Azja Płd.-Wsch. (2,1 lekarza na tysiąc mieszkańców). Indie już dziś potrzebują 1,54 mln lekarzy i 2,4 mln pielęgniarek. Podobne różnice pomiędzy poszczególnymi regionami dotyczą także dostępu do łóżek szpitalnych. W USA na tysiąc mieszkańców przypada ich 2,9, tyle samo co w Wielkiej Brytanii. W Niemczech jest to już 7,3 łóżek na tysiąc mieszkańców, a we Francji i Polsce  6,5.

Trendem, który ma coraz większy wpływ na sektor ochrony zdrowia jest postęp technologiczny oraz innowacje cyfrowe. Widoczne są one szczególnie w diagnostyce oraz leczeniu pacjentów. Wystarczy wspomnieć o drukarkach 3D pomocnych między innymi w transplantologii, Internecie Rzeczy, Big Data czy m-zdrowiu (wykorzystanie telefonów komórkowych i aplikacji mobilnych w ochronie zdrowia). Jak wskazuje raport Deloitte smartfony mogą zyskać duże znaczenie w opiece zdrowotnej szczególnie w regionach, w których brakuje lekarzy i punktów opieki zdrowotnej, takich jak Afryka, Indie czy Chiny. Już w 2012 roku telemedycyna była warta 14,2 mld dolarów. W latach 2014-2018 jej wzrost szacowany jest na 18,5 procent rocznie.

Jak jednak zauważają eksperci Deloitte zaawansowany technologicznie system ochrony zdrowia będzie wytwarzał ogromne ilości informacji i danych, w związku z tym bardzo istotnym zadaniem będzie nie tylko ich interpretacja i wykorzystanie, ale także odpowiednie zabezpieczenie. Stąd rośnie waga działania zgodnie z regulacjami i obszaru compliance.

Innym zagadnieniem, które stanowi kolejne wyzwanie dla technologii informacyjnych w ochronie zdrowia, jest interoperacyjność systemów IT.

- Dynamiczny rozwój zastosowań technologii informacyjnych w kluczowych obszarach działalności podmiotów systemu ochrony zdrowia, w tzw. części białej i szarej oznacza nie tylko wzrost wolumenów danych przetwarzanych przez te podmioty przy udziale beneficjentów tego systemu, ale również coraz bardziej złożoną strukturę i zależność informacji przekazywanych i (docelowo) współdzielonych pomiędzy poszczególnymi jednostkami systemu. Podejmowane są działania zmierzające do osiągnięcia odpowiedniego poziomu tzw. interoperacyjności organizacyjnej, semantycznej i technicznej, zarówno w skali lokalnej (np. pomiędzy poszczególnymi podmiotami systemu) jak i globalnej (np. regionalnej czy krajowej). W każdym kraju, w tym w Polsce (na przykład w ramach programów operacyjnych PO IG, PO PC, RPO) podejmowane i realizowane są trudne i ryzykowne przedsięwzięcia, mające na celu wypracowanie standardów, zunifikowanie sposobów współdziałania i przezwyciężenia barier w wymianie usług i informacji pomiędzy jednostkami systemu ochrony zdrowia – mówi Krzysztof Jakubowski, starszy menedżer w Dziale Doradztwa Biznesowego i Technologicznego Deloitte.

Cały raport jest dostępny na stronie Deloitte.
 

Najważniejsze globalne trendy dla sektora ochrony zdrowia w 2015 roku, według raportu Deloitte, to presja kosztowa, przystosowanie się do wymagań rynku, w tym wymagań rządów, postęp technologiczny oraz innowacje cyfrowe; wykorzystaniu technologii medycznych oraz procesów zarządzania danymi oraz regulacje i obszar compliance (zapewnienie zgodności działalności z normami i prawem), w tym ochrona danych.

W latach 2014-2018 prognozowany średni wzrost wydatków na ochronę zdrowia na świecie wyniesie 5,2 procent rocznie. Już teraz wydatki te pochłaniają 10,6 procent globalnego PKB. Tak znaczące zwiększenie środków przeznaczanych na ochronę zdrowia to nie tylko rezultat rosnących potrzeb zdrowotnych coraz większej rzeszy osób starszych oraz nakładów na nowe technologie i innowacje.

Coraz większą rolę odgrywa także rozwój rynków wschodzących. Jak jednak wynika z corocznego raportu firmy doradczej Deloitte „2015 Global health care outlook. Common goals, competing priorities” wciąż największy wpływ na kondycję światowej służby zdrowia mają presja kosztowa i konieczność cięcia wydatków rządowych.

Eksperci Deloitte oceniają, że w perspektywie trzech najbliższych lat globalny poziom wydatków na opiekę zdrowotną ponoszonych przez państwo będzie systematycznie wzrastał średnio o 5,2 procent rocznie, osiągając w 2018 roku rekordową sumę 9,3 biliona dolarów.

Największy wzrost wydatków sięgający 8,7 procent rocznie spodziewany jest w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Dla porównania znacznie mniejsze tempo zwiększenia wydatków na służbę zdrowia przewidywane jest w Ameryce Północnej (4,9 procent) oraz w Europie Zachodniej (2,4 procent).

Dużej zmianie ulega struktura demograficzna społeczeństwa. Średnia długość życia ciągle ulega wydłużeniu – w 2013 roku było to 72,7 lat, w 2018 roku będzie to już o rok dłużej. Społeczeństwa się starzeją – w latach 1980-2010 odsetek osób w wieku 60 lat oraz powyżej wynosił na świecie 2,4 procent, w ciągu trzech kolejnych dekad będzie to już 7,6 procent. W 2018 roku liczba osób powyżej 65. roku życia wyniesie 580 mln, czyli ponad 10 procent całej światowej populacji.

W Europie Zachodniej czy Japonii odsetek ten będzie jeszcze wyższy i sięgnie odpowiednio 20 i 28 procent. Problem starzejącego się społeczeństwa wymaga zwiększenia wydatków na leczenie chorób przewlekłych, w tym nowotworów i chorób układu krążenia. Już w 2008 roku przyczyną aż 63 procent zgonów nie były choroby zakaźne. Dodatkowo w ciągu następnych dziesięciu lat liczba zgonów wynikających z cukrzycy wzrośnie o ponad połowę. W tej chwili najwięcej diabetyków jest w Chinach i Indiach (odpowiednio 98 i 65 mln ludzi). Nadal dużym problemem jest także palenie papierosów. Z tego powodu do 2020 roku umrze na świecie 7,5 mln ludzi (10 procent wszystkich zgonów).

O zwiększeniu nakładów na opiekę zdrowotną decyduje także bogacenie się społeczeństw. Ludzie lepiej sytuowani oczekują lepszej jakości usług oraz bardziej dbają o swoje zdrowie, a co za tym idzie częściej korzystają z opieki zdrowotnej.

– Do 2018 roku liczba gospodarstw domowych o dochodach większych niż 25 tys. dolarów rocznie wzrośnie na całym świecie o 30 procent do 570 mln. Połowa tego wzrostu przypadnie na Azję. Teoretycznie to powinno wpłynąć na wzrost wydatków na służbę zdrowia. Jednak obecnie paradoksalnie na ten trend silnie nakłada się presja kosztowa dlatego wzrost wydatków w skali globu nie będzie tak duży jak oczekują tego zamożni pacjenci – wyjaśnia Piotr Świętochowski, dyrektor w Dziale Audytu, Ekspert ds. Sektora Farmaceutycznego i Opieki Zdrowotnej, Deloitte.

Skalę wydawanych środków być może udałoby się zmniejszyć, gdyby większą wagę przywiązywano do walki z nadużyciami i oszustwami w służbie zdrowia. W 2009 roku aż 30 procent wydatków na opiekę medyczną w USA (750 mld dolarów) przeznaczono na niepotrzebne usługi. Źródłem presji kosztowej są przede wszystkim rządy, które są głównym, a w wielu krajach jedynym fundatorem opieki zdrowotnej. Coraz częściej o kontroli wydatków mówią także firmy farmaceutyczne czy też dostawcy usług medycznych.

Drugim, po presji kosztowej trendem, który ma wpływ na globalną służbę zdrowia jest przystosowanie się do wymagań rynku, w tym wymagań rządów. Mają one coraz większy wpływ nie tylko na wysokość środków przeznaczanych na służbę zdrowia, ale także na jej jakość. Coraz większą ich rolę widać także, m.in. w promowaniu leków generycznych i zastępowaniu nimi leków innowacyjnych, których patenty wygasły. Raport Deloitte wymienia w tym kontekście rządy Polski, Japonii, Włoch, Hiszpanii oraz Francji. W Polsce udział w sprzedaży leków generycznych sięga prawie 60 procent i jest to jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej. Większość z nich produkują polskie firmy, niektóre wprowadzają do obrotu tylko kilka leków i opierają swoją działalność na konkurencji cenowej.

Coraz częstszym problemem, zwłaszcza na rynkach wschodzących, jest brak odpowiednio wykwalifikowanego personelu medycznego. W tym roku na świecie na tysiąc mieszkańców przypadnie zaledwie 1,7 lekarza i w ciągu trzech kolejnych lat nie przewidywane są pod tym względem żadne zmiany. Najgorzej pod tym względem wypada Republika Południowej Afryki (0,6 lekarza na tysiąc mieszkańców) oraz Azja Płd.-Wsch. (2,1 lekarza na tysiąc mieszkańców). Indie już dziś potrzebują 1,54 mln lekarzy i 2,4 mln pielęgniarek. Podobne różnice pomiędzy poszczególnymi regionami dotyczą także dostępu do łóżek szpitalnych. W USA na tysiąc mieszkańców przypada ich 2,9, tyle samo co w Wielkiej Brytanii. W Niemczech jest to już 7,3 łóżek na tysiąc mieszkańców, a we Francji i Polsce  6,5.

Trendem, który ma coraz większy wpływ na sektor ochrony zdrowia jest postęp technologiczny oraz innowacje cyfrowe. Widoczne są one szczególnie w diagnostyce oraz leczeniu pacjentów. Wystarczy wspomnieć o drukarkach 3D pomocnych między innymi w transplantologii, Internecie Rzeczy, Big Data czy m-zdrowiu (wykorzystanie telefonów komórkowych i aplikacji mobilnych w ochronie zdrowia). Jak wskazuje raport Deloitte smartfony mogą zyskać duże znaczenie w opiece zdrowotnej szczególnie w regionach, w których brakuje lekarzy i punktów opieki zdrowotnej, takich jak Afryka, Indie czy Chiny. Już w 2012 roku telemedycyna była warta 14,2 mld dolarów. W latach 2014-2018 jej wzrost szacowany jest na 18,5 procent rocznie.

Jak jednak zauważają eksperci Deloitte zaawansowany technologicznie system ochrony zdrowia będzie wytwarzał ogromne ilości informacji i danych, w związku z tym bardzo istotnym zadaniem będzie nie tylko ich interpretacja i wykorzystanie, ale także odpowiednie zabezpieczenie. Stąd rośnie waga działania zgodnie z regulacjami i obszaru compliance.

Innym zagadnieniem, które stanowi kolejne wyzwanie dla technologii informacyjnych w ochronie zdrowia, jest interoperacyjność systemów IT.

– Dynamiczny rozwój zastosowań technologii informacyjnych w kluczowych obszarach działalności podmiotów systemu ochrony zdrowia, w tzw. części białej i szarej oznacza nie tylko wzrost wolumenów danych przetwarzanych przez te podmioty przy udziale beneficjentów tego systemu, ale również coraz bardziej złożoną strukturę i zależność informacji przekazywanych i (docelowo) współdzielonych pomiędzy poszczególnymi jednostkami systemu. Podejmowane są działania zmierzające do osiągnięcia odpowiedniego poziomu tzw. interoperacyjności organizacyjnej, semantycznej i technicznej, zarówno w skali lokalnej (np. pomiędzy poszczególnymi podmiotami systemu) jak i globalnej (np. regionalnej czy krajowej). W każdym kraju, w tym w Polsce (na przykład w ramach programów operacyjnych PO IG, PO PC, RPO) podejmowane i realizowane są trudne i ryzykowne przedsięwzięcia, mające na celu wypracowanie standardów, zunifikowanie sposobów współdziałania i przezwyciężenia barier w wymianie usług i informacji pomiędzy jednostkami systemu ochrony zdrowia – mówi Krzysztof Jakubowski, starszy menedżer w Dziale Doradztwa Biznesowego i Technologicznego Deloitte.

Cały raport jest dostępny na stronie Deloitte.
 

Inne artykuły

Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 18.04.2025
Przeczytaj teraz

Tegoroczna wiosna nie oszczędzi alergików. Są sposoby, aby ograniczyć objawy alergii

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 2.04.2025

Wiosna to czas budzącej się do życia przyrody, ale dla alergików oznacza także nasilenie uciążliwych objawów spowodowanych pyleniem roślin. Z danych NFZ wynika, że nawet 12 milionów Polaków zmaga się z alergią, a nieleczona może prowadzić do poważnych konsekwencji, takich jak astma. Eksperci enel-med podpowiadają, że wpływ alergenów na codzienne życie można zminimalizować. Kluczowe środki zaradcze to śledzenie kalendarza pylenia, stosowanie leków i dbanie o czystość w domu.  

Alergia jest coraz powszechniejszym schorzeniem, uznanym za problem cywilizacyjny. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) z zeszłego roku, w Polsce alergia dotyczy około 12 milionów osób, a ponad 4 miliony Polaków zmaga się z astmą, która często jest konsekwencją nieleczonej alergii. Nieleczona alergia może znacząco zakłócać codzienne funkcjonowanie, dlatego tak ważne jest stosowanie odpowiednich środków zapobiegawczych i właściwe zarządzanie chorobą.

Środki zaradcze pod lupą

Aby przetrwać wiosnę w dobrej formie, alergicy powinni przede wszystkim monitorować kalendarz pylenia i śledzić komunikaty o stężeniu pyłków w powietrzu.

W dni, gdy stężenie pyłków jest wysokie, zaleca się ograniczenie czasu spędzanego na zewnątrz, szczególnie rano, podobnie w suche i wietrzne dni, kiedy pyłki są najbardziej aktywne. Warto również pamiętać o zamykaniu okien w domu i samochodzie, aby alergeny nie dostawały się do pomieszczeń. Po powrocie do domu dobrze jest zmienić ubranie i umyć włosy, aby usunąć pyłki, które mogły się na nich osadzić – zwraca uwagę lek. Krzysztof Urban, specjalista medycyny rodzinnej enel-med.

Dla złagodzenia objawów alergii kluczowe jest regularne przyjmowanie leków przeciwhistaminowych, które powinny być dobrane przez lekarza.

Mogą to być tabletki, krople do nosa lub aerozole, które pomagają kontrolować kichanie, swędzenie, łzawienie oczu i inne uciążliwe objawy. Dodatkowo, płukanie nosa solą fizjologiczną to prosta, ale skuteczna metoda, która pomaga usunąć pyłki z dróg oddechowych i złagodzić podrażnienia. Warto również zadbać o czystość w domu. Regularne odkurzanie, stosowanie filtrów HEPA (High Efficiency Particulate Air Filter) w odkurzaczach i oczyszczacze powietrza mogą znacząco zmniejszyć ilość alergenów w pomieszczeniach. Pościel warto prać w wysokiej temperaturze, a dywany i zasłony, które mogą gromadzić pyłki, należy czyścić szczególnie dokładnie – mówi lek. Krzysztof Urban z enel-med.

Ostatnia deska ratunku

Jeśli objawy alergii są szczególnie uciążliwe, warto rozważyć konsultację z alergologiem.

– Immunoterapia alergenowa, czyli odczulanie, to metoda, która może znacząco poprawić komfort życia alergików. Polega ona na stopniowym przyzwyczajaniu organizmu do alergenów, co w wielu przypadkach prowadzi do zmniejszenia lub nawet całkowitego ustąpienia objawów – wyjaśnia specjalista enel-med.

Warto pamiętać, że podstawową rolę w procesie terapii, oprócz rozpoznania i odpowiedniego dobrania leków, odgrywa wiedza na temat choroby. Alergia może znacząco zakłócać codzienne funkcjonowanie, ale stosując odpowiednie środki zapobiegawcze, możemy zmniejszyć ryzyko wystąpienia reakcji alergicznych i poprawić jakość życia.

Przeczytaj teraz

Gyncentrum: i𝗻𝘄𝗲𝘀𝘁𝘆𝗰𝗷𝗮 𝗻𝗮 𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶𝗲 𝟲 𝗺𝗹𝗻 𝘇ł!

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 22.03.2025

14 marca br. oficjalnie Gyncentrum stało się właścicielem budynku dawnej Kopalni Niwka-Modrzejów w Sosnowcu. To przełomowy krok, który pozwoli stworzyć najnowocześniejsze laboratorium genetyczne na Śląsku.

– To inwestycja, która otwiera przed Gyncentrum nowe perspektywy rozwoju. W obiekcie o powierzchni 1700 m2 już funkcjonują: Laboratorium Genetyczne, Zakład Inżynierii Genetycznej, w pełni wyposażony oddział szpitalny oraz blok operacyjny – komentuje Agnieszka Kocot, Dyrektor ds. Prawno-Organizacyjnych Gyncentrum.

Jaka jest strategia rozwoju Gyncentrum?

* Rozbudowa laboratorium genetycznego już wyposażonego w sprzęt o wartości ponad 20 mln zł, ukierunkowanego na diagnostykę chorób rzadkich, wad genetycznych oraz nowoczesne badania molekularne.

* Rozwój oddziału chirurgii jednego dnia oraz szpitala, co zwiększy zakres zabiegów i przyspieszy powrót pacjentów do zdrowia.

* Nowe możliwości diagnostyczne i terapeutyczne, szczególnie w obszarze badań klinicznych onkologicznych.

* Stworzenie nowych miejsc pracy dla lekarzy, diagnostów laboratoryjnych i personelu medycznego.

* Poszerzenie oferty szkoleń specjalizacyjnych dla lekarzy.

Przeczytaj teraz

Lekarz Krzysztof Urban, specjalista medycyny rodzinnej enel-med: to jeszcze nie koniec grypy. Możliwa druga fala infekcji

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 18.03.2025

Sezon zimowy 2024/2025 przyniósł gwałtowny wzrost zachorowań na infekcje dróg oddechowych wewnętrzne dane enel-med wskazują, że luty był kolejnym miesiącem zwiększonej liczby przypadków, głównie o podłożu wirusowym, w tym grypy. Ferie zimowe, łagodna pogoda i niski poziom wyszczepialności tylko pogłębiły ten trend. W ostatnich dniach liczba zakażeń zmniejsza się, ale końca epidemii grypy jeszcze ogłosić nie możemy.

Wewnętrzne statystyki enel-med wskazują, że luty był kolejnym miesiącem wzmożonej zachorowalności na infekcje dróg oddechowych, przede wszystkim o etiologii wirusowej, w tym wywołanych wirusami grypy, co potwierdzały wyniki testów antygenowych. Dodatkowo, sezon ferii, zimowisk czy półkolonii sprzyjał spotkaniom rówieśniczym wśród dzieci oraz młodzieży i ułatwiał rozprzestrzenianie zakażeń przenoszonych drogą kropelkową, co trwało również w pierwszych tygodniach po powrocie do szkół. Łagodna zima, duża wilgotność powietrza i temperatury rzadko spadające istotnie poniżej 0 st. C także wspomagały rozwój fali zakażeń grypowych i grypopodobnych.

Jak podaje Główny Inspektor Sanitarny w sezonie zimowym 2024/2025 odnotowano 3 razy więcej infekcji grypowych niż w latach ubiegłych. Ponad 25 tys. osób trafiło do szpitali z rozpoznaniem grypy, a ok. tysiąc osób zmarło. Czasowe braki leków przeciwgrypowych również utrudniały szybkie wdrażanie leczenia przyczynowego i zapobieganie rozwojowi zakażenia i jego powikłań przede wszystkim u pacjentów z obniżoną odpornością czy z wielochorobowością.

To jeszcze nie koniec

Szczyt zachorowań na grypę w Polsce przypadał typowo na okres styczeń-marzec. Od czasu pandemii obserwujemy zmiany tej cykliczności. W obecnym sezonie fala infekcji grypowych rozpoczęła się już w listopadzie, ze szczytem zachorowań na przełomie stycznia i lutego. W ostatnich 2 tygodniach liczba zakażeń zaczyna się zmniejszać, ale wieloletnie obserwacje epidemiologiczne wskazują na możliwość wystąpienia drugiej fali infekcji, więc końca epidemii grypy jeszcze z całą stanowczością ogłosić nie możemy.

Szczepienia ciągle mają sens

Niestety nadal borykamy się z bardzo niskim poziomem wyszczepialności przeciw grypie. Dla całej populacji wyniósł on ok. 6%, a wśród osób powyżej 60 r.ż., szczególnie narażonych na cięższy przebieg zakażenia i wystąpienie powikłań, sięgnął zaledwie 17%. Trzeba ponowić apel o poddawanie się szczepieniom ochronnym, w tym szczepieniu przeciw grypie.

Aktualny sezon infekcyjny przyniósł również znacząco większą liczbę zachorowań wywołanych krztuścem i RSV. Tutaj również podstawą profilaktyki są szczepienia ochronne. W przypadku krztuśca wykonywane wśród dzieci i młodzieży w ramach programu szczepień ochronnych, wśród dorosłych w ramach szczepień zalecanych, powtarzanych co 5-10 lat.

Od niedawna dysponujemy również szczepionką przeciw RSV – do stosowania u kobiet ciężarnych jako forma zabezpieczenia przed zachorowaniem noworodków i niemowląt oraz do stosowania u wszystkich dorosłych po 60 r.ż., a u osób z czynnikami ryzyka ciężkiego przebiegu zakażenia RSV od 50 r.ż.

Przeczytaj teraz

Mężczyźni coraz chętniej poprawiają urodę. 24% więcej mężczyzn zdecydowało się na zabieg medycyny estetycznej, rosną też ich wydatki

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 10.03.2025

W Polsce mieszka ok. 18 mln mężczyzn i coraz więcej z nich decyduje się na inwestycję w swój wygląd nie tylko poprzez wizyty na siłowni. Jak wynika z danych Estell, w 2024 roku liczba panów korzystających z zabiegów medycyny estetycznej wzrosła o 24% w porównaniu do roku poprzedniego. Mężczyźni nie tylko częściej odwiedzają kliniki, ale także przeznaczają na zabiegi średnio o 20% więcej środków niż w poprzednim roku. Dr Krzysztof Jakubowski zwraca uwagę, że dbanie o wygląd przestało być domeną wyłącznie kobiet, a panowie coraz śmielej sięgają po rozwiązania, które pozwalają im czuć się i wyglądać lepiej.

Wzrost zainteresowania mężczyzn medycyną estetyczną to efekt kilku czynników. Z jednej strony coraz więcej panów trafia do naszych klinik dzięki rekomendacjom kobiet – to często żony, partnerki czy nawet matki zachęcają ich do skorzystania z zabiegów. Z drugiej strony – nie możemy ignorować wpływu mediów społecznościowych. Platformy takie jak Instagram czy TikTok kreują nowe standardy męskiego piękna, a mężczyźni chcą im sprostać. Dodatkowo, medycyna estetyczna przestaje być postrzegana jako domena kobiet – dziś to po prostu element dbania o siebie, także w aspekcie zdrowotnym, na który decydują się mężczyźni w każdym wieku – podkreśla dr n. med Krzysztof Jakubowski, kierownik medyczny z kliniki Estell.

Mężczyźni inwestują w siebie bardziej niż kiedykolwiek

Liczba mężczyzn decydujących się na zabiegi medycyny estetycznej zwiększyła się o niemal jedną czwartą (+24% r/r) w porównaniu do roku poprzedniego, wynika z najnowszych danych kliniki Estell. To przełożyło się na nieco wyższy udział mężczyzn w strukturze klientów kliniki medycyny estetycznej – w 2024 roku wyniósł już 22% (w 2023 – 20%). To wyraźny sygnał, że panowie coraz śmielej sięgają po rozwiązania, które pomagają im zadbać o wygląd i samopoczucie. Co ciekawe, nie tylko rośnie liczba klientów, ale także ich wydatki. Średnio każdy mężczyzna w ubiegłym roku wydał w klinice o jedną piątą więcej niż w 2023 roku. To wskazuje, że panowie nie tylko częściej korzystają z usług, ale też wybierają bardziej zaawansowane lub dodatkowe zabiegi.

Młodsi mężczyźni dołączają do trendu

Medycyna estetyczna przestaje być domeną starszych mężczyzn. Choć największą grupę klientów stanowią panowie w wieku 41-50 lat (30%), to już co czwarty pacjent ma mniej niż 30 lat (24%). To wyraźny sygnał, że coraz młodsi mężczyźni chcą „coś poprawić” lub „naprawić” w swoim wyglądzie, często zanim pojawią się pierwsze oznaki starzenia.

Biorąc pod lupę najpopularniejsze zabiegi, mężczyźni najczęściej decydują się na leczenie dermatologiczne, takie jak lasery naczyniowe, które pomagają w walce z trądzikiem różowatym czy zaczerwienieniami skóry. Dużym zainteresowaniem cieszy się również toksyna botulinowa, która skutecznie redukuje zmarszczki mimiczne. Podium najpopularniejszych zabiegów zamyka laseroterapia, która poprawia kondycję skóry. Nie można zapomnieć o zabiegach wzmacniających włosy, które są szczególnie popularne wśród mężczyzn borykających się z problemem łysienia.

Trend wzrostowy wśród mężczyzn korzystających z medycyny estetycznej jest wyraźny i stabilny. W 2021 roku panowie stanowili 16% naszych klientów, w 2022 roku – 18%, a w 2023 roku już 20%. Ta tendencja pokazuje, że medycyna estetyczna przestaje być męskim tematem tabu. Spodziewamy się, że w kolejnych latach odsetek mężczyzn będzie nadal rósł, a zabiegi takie jak: mezoterapia skóry głowy, botoks czy laseroterapia będą cieszyć się jeszcze większą popularnością – podsumowuje dr n. med. Krzysztof Jakubowski, kierownik medyczny z kliniki Estell.

Przeczytaj teraz

55 proc. Polaków chciałoby zrezygnować z obowiązkowej składki zdrowotnej

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 5.03.2025

Ponad połowa Polaków (55 proc.) deklaruje, że gdyby miała wybór, zrezygnowałaby z obowiązkowej składki zdrowotnej i samodzielnie finansowała leczenie – wynika z badania enel-med. Już teraz dwa razy więcej osób wybiera prywatną opiekę zdrowotną zamiast publicznej (36 proc. vs. 17 proc.), a wśród młodszych pacjentów, od 18. do 30. r.ż., ten odsetek sięga 46 proc. Prywatnie najczęściej leczymy się u stomatologa (65 proc.), okulisty (44 proc.), dermatologa (29 proc.) i psychologa (19 proc.). Eksperci enel-med podkreślają, że dziś często za leczenie płacimy podwójnie, ale dyskusja o przyszłości systemu ochrony zdrowia nie może pomijać roli Narodowego Funduszu Zdrowia. Mimo rosnącej popularności prywatnej opieki, NFZ pozostaje kluczowy dla finansowania kosztownych usług, takich jak: hospitalizacje i operacje.

– Podmioty z prywatnego sektora medycznego, takie jak enel-med, prowadzą pacjenta profilaktycznie, zapewniając kompleksową opiekę ambulatoryjną i nowoczesną diagnostykę. Dzięki temu możliwe jest wczesne wykrywanie schorzeń i zapobieganie ich dalszemu rozwojowi, co zmniejsza ryzyko hospitalizacji i obniża koszty leczenia ponoszone przez NFZ. Publiczna ochrona zdrowia angażuje się głównie wtedy, gdy konieczne jest leczenie zaawansowanych przypadków i kosztowna hospitalizacja. Pacjenci, którzy na co dzień koncentrują się na profilaktyce i regularnych konsultacjach, dostrzegają braki Narodowego Funduszu Zdrowia w tym zakresie. Potwierdzają to wyniki badań CBOS – aż 60 proc. ankietowanych negatywnie ocenia działanie publicznej opieki zdrowotnej. Długie kolejki do specjalistów, ograniczony dostęp do diagnostyki i trudności w umawianiu wizyt powodują, że coraz więcej osób rozważa prywatne leczenie. Płacąc za konkretne usługi, pacjenci mają zdecydowanie większą pewność, że otrzymują je na czas i w wysokiej jakości. Nie dziwi zatem fakt, że ponad połowa badanych deklaruje gotowość do samodzielnego finansowania leczenia, gdyby miała taką możliwość – podkreśla Jacek Rozwadowski, Prezes Zarządu Centrum Medycznego ENEL-MED.

Polacy coraz częściej leczą się prywatnie

Publiczna ochrona zdrowia w Polsce od lat boryka się z problemami. Kolejki do specjalistów liczone w miesiącach, trudności z dostępem do badań diagnostycznych i przeciążone szpitale powodują, że coraz więcej pacjentów szuka ratunku w prywatnych placówkach. Jak wynika z raportu enel-med „Łączy nas zdrowie” aż 55 proc. Polaków deklaruje, że gdyby mieli wybór, zrezygnowaliby z obowiązkowej składki zdrowotnej (30 proc. zdecydowanie tak, 25 proc. raczej tak). Opinie w tym temacie są podobne niezależnie od pokolenia pacjentów.

Niezadowolenie z publicznej opieki zdrowotnej potwierdza fakt, że dwa razy więcej Polaków woli korzystać z prywatnej opieki niż publicznej (36 proc. vs. 17 proc.). 34 proc. osób korzysta z obu dostępnych form. Jednak tutaj widać różnice pokoleniowe – młodsi pacjenci częściej wybierają leczenie prywatne. 46 proc. przedstawicieli pokolenia Z (18-30 lat) woli korzystać z płatnych usług medycznych, podczas gdy wśród osób powyżej 50. roku życia odsetek ten wynosi 30 proc. Starsze pokolenia są bardziej przywiązane do NFZ – w ich przypadku wynika to z przyzwyczajenia, jak i realiów sprzed lat, gdy prywatna medycyna nie była tak rozwinięta.

Polacy zapytani o przewagi prywatnej opieki zdrowotnej w pierwszej kolejności wskazali na krótsze kolejki do lekarzy (66 proc.), w drugiej na wyższą jakość usług (55 proc.), a 37 proc. osób zwraca uwagę na lepszą dostępność specjalistów. Co czwarty respondent (28 proc.) uważa, że prywatne placówki dysponują nowocześniejszym sprzętem medycznym.

Za leczenie płacimy podwójnie

Polacy mogą korzystać z konsultacji różnych lekarzy niemal zawsze w ramach NFZ. Jednak w praktyce, w przypadku większości specjalizacji, więcej pacjentów decyduje się na wizytę prywatną niż bezpłatną. Z raportu enel-med wynika, że w stomatologii aż 65 proc. pacjentów decyduje się na leczenie prywatne (także w ramach pakietów medycznych), podczas gdy jedynie 22 proc. korzysta z NFZ. Podobnie w okulistyce zdecydowanie więcej Polaków wybiera prywatne wizyty lub w ramach pakietu medycznego, niż korzysta z leczenia w sektorze publicznym (odpowiednio 40 proc. i 30 proc. wskazań). W dermatologii prywatne wizyty są częściej wybierane przez 29 proc. pacjentów, w porównaniu do 22 proc. korzystających z opieki publicznej. W przypadku psychologów różnica jest dwukrotna – 19 proc. Polaków woli wizytę prywatną, a jedynie 8 proc. korzysta z NFZ. Jedynie w przypadku lekarza rodzinnego i pediatry Polacy częściej wybierają publiczną opiekę zdrowotną. Z usług lekarza rodzinnego w ramach NFZ korzysta 67 proc. pacjentów, a prywatnie tylko 21 proc. W przypadku pediatry jest to 24 proc. na NFZ i 15 proc. prywatnie.

Dyskusja o przyszłości systemu ochrony zdrowia nie może pomijać roli Narodowego Funduszu Zdrowia, który wciąż zapewnia dostęp do leczenia w obszarach, gdzie koszty są bardzo wysokie, takich jak: hospitalizacje, leczenie przewlekłych chorób, operacje czy porody. W ramach Funduszu dostępne są także operacje zaćmy, kolonoskopie czy konsultacje w placówkach Podstawowej Opieki Zdrowotnej i Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej, z których Polacy coraz chętniej korzystają. Te usługi świadczą także prywatne placówki, które mają kontrakty z systemem publicznej opieki zdrowotnej, jak np. enel-med, i widzimy duże zainteresowanie pacjentów taką formą leczenia. Często pacjenci nie są świadomi rzeczywistych kosztów tych zabiegów, a dopiero analiza wydatków dostępna na Internetowym Koncie Pacjenta pozwala dostrzec ich pełną skalę. To jasny dowód na to, jak istotne jest połączenie obu sektorów w zapewnianiu kompleksowej opieki zdrowotnej – wyjaśnia Jacek Rozwadowski, Prezes Zarządu Centrum Medycznego ENEL-MED.

I dodaje: – Choć prywatna opieka staje się coraz bardziej popularna, całkowita rezygnacja z Narodowego Funduszu Zdrowia nie byłaby rozwiązaniem dla wszystkich, dlatego konieczne jest znalezienie równowagi między obiema formami finansowania leczenia, ponieważ dziś często płacimy podwójnie, szczególnie w obszarze ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Na horyzoncie nie widać wciąż koniecznych zmian systemowych, a czasami niewiele potrzeba. Na przykład dobrym krokiem rządu byłoby przywrócenie odpisu od podatku wydatków na leczenie. Jednocześnie uzyskalibyśmy pozytywny efekt fiskalny – faktury potrzebne pacjentom do rozliczenia PIT wpłynęłyby w pewnym stopniu na ograniczenie szarej strefy w prywatnym lecznictwie i zwiększyły wpływy z podatków – wyjaśnia Jacek Rozwadowski, Prezes Zarządu Centrum Medycznego ENEL-MED.

Przeczytaj teraz