Flebotomista – przydatny zawód medyczny

Autor: Medycyna Prywatna
1 lipca 2019

Na temat roli zawodu flebotomisty w placówkach ochrony zdrowia z Jacqui Hough, president National Association of Phlebotomists w Wielkiej Brytanii rozmawia dr Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu ds. medycyny laboratoryjnej Diagnostyka sp. z o.o.

Tomasz Anyszek: Jakie są obowiązki pracownika na stanowisku flebotomisty i dlaczego stanowisko to zostało uznane za jeden z odrębnych zawodów w ochronie zdrowia w Wielkiej Brytanii?

Jacqui Hough: Rolą flebotomisty szpitalnego jest pobieranie krwi od pacjentów na oddziałach (włącznie z oddziałami intensywnej opieki neonatologicznej i oddziałami pediatrycznymi, oddziałami ambulatoryjnymi, klinikami hematologicznymi, klinikami pediatrycznymi) oraz wykonywanie testów tolerancji glukozy i szybkich przyłóżkowych testów laboratoryjnych u pacjentów przyjmujących leki przeciwzakrzepowe, niektórzy flebotomiści wykonują również zabiegi kaniulacji. Trust, dla którego pracuję, zatrudnia również flebotomistów dyżurnych, których zadaniem jest wykonywania pilnych posiewów krwi w całym szpitalu (z oddziałem ratunkowym włącznie).

Flebotomiści wyróżniają się na tle innych stanowisk znakomitym wyszkoleniem w zakresie swojej pracy, wysokimi umiejętnościami komunikacyjnymi wypracowywanymi w procesie rozpoznawania indywidualnych potrzeb pacjenta i dostosowywania się do tych potrzeb. Dzięki doskonałej jakości próbek pobieranych przez flebotomistów laboratorium wykonuje mniej powtórnych badań i odrzuca mniejszą ilość próbek.

Dysponowanie zespołem flebotomistów rozpoczynających pracę o 7:00 rano umożliwia zespołom medycznym szybkie pozyskiwanie wyników badań, co z kolei ułatwia prowadzenie leczenia, ewentualne wypisy, zamówienia na krew i zamówienia apteczne we wczesnych godzinach rannych. Z punktu widzenia laboratorium obecność takiego zespołu pozwala na wykonanie pilnych badań laboratoryjnych z oddziałów zanim dostarczone zostaną próbki z placówek podstawowej opieki zdrowotnej.

Flebotomiści ze szpitala są również zatrudniani przez placówki podstawowej opieki zdrowotnej, co przekłada się na nieprzerwaną dostępność flebotomistów zastępujących pracowników chorych lub przebywających na urlopie. Zaleta obsługiwania placówek podstawowej opieki zdrowotnej przez zespoły szpitalne polega na zapewnieniu takich samych standardów opieki i jakości próbek; z naszych doświadczeń wynika, że wysoka jakość świadczonych w ten sposób usług zniechęca placówki POZ do poszukiwania innych laboratoriów niż laboratoria szpitalne.

Flebotomiści środowiskowi – asystenci służby zdrowia/recepcjoniści są szkoleni przez szpital do pracy w odległych lub niewielkich gabinetach; ich dostępność umożliwia pobieranie próbek krwi w godzinach popołudniowych lub u pacjentów pilnych poza rutynowymi godzinami pracy flebotomistów.

T.A. : Czy znane są państwu doświadczenia związane z istnieniem stanowiska flebotomisty w innych krajach?

J.Q.: Flebotomiści w USA wykonują większość wkłuć żylnych w klinikach, oddziałach szpitalnych i oddziałach ratunkowych, a także w ramach dyżurów w podobny sposób jak w Wielkiej Brytanii; zazwyczaj są oni pracownikami laboratorium. Istnieje tam uniwersytecki program szkoleń zawodowych.

T.A.: Co stało za decyzją o wprowadzeniu stanowiska flebotomisty w Wielkiej Brytanii i kiedy zostało ono wprowadzone?

J.H.: W latach 70. XX wieku próbki od pacjentów na oddziałach szpitalnych pobierane były przez biomedyków, którzy następnie wracali do laboratoriów w celu wykonania badań, przyjmowali okazjonalnych pacjentów przybywających z placówek podstawowej opieki zdrowotnej; w innych przypadkach pobieranie próbek krwi było obowiązkiem lekarzy stażystów.  W latach 80. XX wieku, ze względu na wzrost zapotrzebowania ilościowego, rozpoczęto zatrudnianie zespołów pielęgniarek obsługujących pacjentów w przychodniach ambulatoryjnych oraz wykonujących poranne obchody w oddziałach szpitalnych; ponieważ jednak w związku z dramatycznie rosnącą liczbą pacjentów wystąpił niedobór pielęgniarek, podjęto decyzję, że nie jest konieczne, by krew pobierała zawodowo wyszkolona pielęgniarka.

Czytaj także: Dodatkowy personel do pobierania krwi – pomysł wart rozważenia>>>

W późnych latach 80. XX wieku pielęgniarki zostały zastąpione nieszkolonym personelem, który przechodził trening pobierania krwi i wykonywał obowiązki pobierając wynagrodzenie asystenta służby zdrowia. Dzięki temu pielęgniarki mogły powrócić do opieki nad pacjentami, a zespoły flebotomistów uległy powiększeniu bez znacznych inwestycji w wynagrodzenia personelu.

Swoją rolę w rozszerzeniu zespołów flebotomistów odegrała również europejska dyrektywa o czasie pracy personelu medycznego.

Ważne umiejętności komunikacyjne

T.A.: W jaki sposób rekrutuje się flebotomistów? Jakiego wykształcenia i doświadczenia wymaga się od kandydatów?

J.H.: Wymaganym poziomem wykształcenia jest dobre wykształcenie podstawowe; konieczne jest, by kandydaci byli w stanie komunikować się z przedstawicielami różnorodnej społeczności, której będą służyć, wykazywać się empatią i nastawieniem na pomoc i opiekę. Na oferowane stanowiska aplikuje wielu zagranicznych lekarzy/pielęgniarek oczekujących na rejestrację w Wielkiej Brytanii; ich aplikacje nie są jednak rozpatrywane pozytywnie, jeśli kandydaci nie dysponują doskonałymi zdolnościami komunikacyjnymi. Doświadczenie w służbie zdrowia jest zaletą, lecz nie jest konieczne.

T.A.: Czy mogłaby pani opisać proces szkolenia flebotomisty? Jak długo trwa, jakie tematy obejmuje i przez kogo jest prowadzone?

J.H.: Szkolenia obejmują wymagane aspekty związane z pobieraniem krwi, komunikacją, anatomią, fizjologią, fazą przedanalityczną badania, BHP, sprzętem, kontrolą zakażeń i jej technikami, wymaganiami dotyczące znakowania próbek, wiedzą na temat systemów komputerowych, pozyskiwania zgody pacjenta, pediatrii, praw dziecka, zarządzania informacjami, rozwiązywania konfliktów, pierwszej pomocy oraz wykonywanych badań i ich znaczenia (nie oczekuje się jednak, by flebotomiści omawiali z pacjentami wykonywane badania lub stosowane leczenie). Szkolenie może trwać od 3 do 18 miesięcy, zależnie od poziomu, na którym pracuje dany flebotomista; różnice te wynikają z różnic w wiedzy i umiejętnościach, a także zakresu odpowiedzialności przypisanego do danego stanowiska.

T.A.: Kiedy flebotomista może zacząć pracę bez nadzoru?  Czy wymagany jest jakiś rodzaj certyfikacji?

J.H.: Flebotomiści są zazwyczaj pracownikami niepełnoetatowymi. Z reguły obowiązkowe szkolenie zamyka się w jednym tygodniu, teoria i symulowana praktyka zajmuje jeden dzień, a następnie flebotomiści rozpoczynają pracę we współpracy z mentorem; nadzór stopniowo zamienia się we wsparcie w razie potrzeby, a po początkowej ocenie zgodności z najlepszą praktyką flebotomiści mogą pracować sami, w dalszym ciągu rozwijając swoje umiejętności po upływie 2 tygodni. Oczywiście, doświadczenia nie można nauczyć – niektórzy pracownicy nabywają pewności szybciej niż inni. Po ukończeniu wszystkich elementów szkolenia wydawany jest certyfikat. Potwierdzenie może zawierać odwołanie do ram jakościowych wymaganych do formalnych kwalifikacji – nie wszyscy flebotomiści uzyskują formalne kwalifikacje, natomiast wszyscy uzyskują formalne kompetencje od zatrudniających trustów.

T.A.: Jak wygląda ścieżka kariery flebotomisty? Jakie są kolejne szczeble kariery zawodowej?

J.H.: Typowa struktura szczebli kariery flebotomisty wygląda następująco:

Grupa 2 – Flebotomista stażysta w szpitalu lub flebotomista pracujący w placówce POZ, wykonujący jedynie rutynowe zabiegi pobierania krwi.

Grupa 3 – Flebotomista samodzielnie pracujący w szeregu specjalistycznych obszarów, w tym z dziećmi i pomagający w prowadzeniu mentoringu nowego personelu.

Grupa 4 – Lider zespołu odpowiedzialny za codzienne zarządzanie ośrodkiem, ocenę personelu, szkolenia, oceny, utrzymywanie jakości, kontrole, zarządzanie zatrudnieniem w granicach budżetu, pomoc w rekrutacji i szkoleniach.

Grupa 5 – Zarządzanie całym ośrodkiem, pośrednictwo w kontakcie z laboratoriami i personelem medycznym przygotowywanie standardowych procedur operacyjnych, zarządzanie ogólne, zarządzanie BHP, edukacja i ogólna odpowiedzialność za oddział.

Grupa 7/8 – Zarządzanie flebotomią w wielu placówkach.

T.A.: Jakie są różnice w obowiązkach i kwalifikacjach flebotomistów z różnych grup?

J.H.: Wymagany poziom kompetencji zależy od wielkości i zróżnicowania każdego ośrodka lub grupy ośrodków, a także od wymaganego zakresu obowiązków, na przykład kaniulacji, posiewów krwi, badań przyłóżkowych itp.

 880 tysięcy flebotomistów w Wielkiej Brytanii

T.A.: Ilu flebotomistów zatrudnionych jest w Wielkiej Brytanii?

J.H.:   Ostatnie dane (październik 2018) wskazują na około 880 000 formalnych flebotomistów – nie wszystkie trusty odpowiedziały na prośbę o informacje, nie posiadamy również wiadomości na temat liczby wszystkich pracowników służby zdrowia/recepcjonistów, lekarzy, pielęgniarek itp. w Wielkiej Brytanii wykonujących zabiegi pobierania krwi.

T.A: Jakie placówki służby zdrowia w Wielkiej Brytanii zatrudniają flebotomistów (przychodnie rejonowe, kliniki, szpitale, punkty poboru krwi, ośrodki domowej pomocy medycznej, domy opieki, inne)?

J.H.: Flebotomistów zatrudnia większość placówek służby zdrowia; w przypadku mniejszych placówek szkolenie w zakresie pobierania krwi przechodzą pielęgniarki i asystenci służby zdrowia, którzy następnie rutynowo wykonują te zadania.

T.A: W oparciu o państwa doświadczenie: jaka jest optymalna liczba flebotomistów w szpitalu i w jaki sposób zależy ona od jego wielkości i rodzaju?

J.H.: Odpowiedź na to pytanie jest trudne – wiele zależy od logistyki w samym szpitalu, specjalizacji, systemów komputerowych lub zleceniowych, systemów transportowania próbek, planów oddziałów.  W szpitalach, którymi zarządzam, prowadzę ciągłe kontrole mające na celu ustalenie zdolności i zapotrzebowania na flebotomistów, monitoruję liczbę pacjentów obsługiwanych przez jednego flebotomistę w ciągu godziny z uwzględnieniem szeregu zmiennych takich jak pacjenci z demencją, pacjenci pediatryczni, pora dnia, dostępność pacjentów itp.

W przypadku oddziałów szpitalnych bierze się pod uwagę czas na wyjście z laboratorium i 10 minut przejścia na pierwszy oddział. O różnicach decydują odległości między poszczególnymi oddziałami, punkty kontrolne, bocznie położone sale. Przykładowo: 260 pacjentów, 14 oddziałów (włącznie z oddziałami chirurgicznymi, oddziałami z pacjentami z demencją, oddziałami diagnostycznymi, bez oddziału pediatrycznego): średnio 7 pacjentów/godzinę (7 flebotomistów pracujących 7:00-12:00), oddział pediatryczny:  6 pacjentów/godzinę (2 flebotomistów) , obszar ambulatorium:  średnio 12 pacjentów/godzinę.

Liczby te byłyby mniejsze, gdybyśmy nie mieli do czynienia ze zróżnicowanym poziomem umiejętności u bardziej i mniej doświadczonych członków personelu, i większe, gdyby wszyscy pracownicy posiadali duże doświadczenie wiążące się z wzrostem wydajności.

T.A.: Kto jest bezpośrednim przełożonym flebotomisty w placówce służby zdrowia? Pielęgniarka czy lekarz?

J.H.: Flebotomiści mogą mieć różnych przełożonych w różnych szpitalach. W większości przypadków bezpośrednim przełożonym jest lider zespołu. Na oddziałach ambulatoryjnych pomoc kliniczną świadczy przełożona pielęgniarek, natomiast personel jest zatrudniony przez laboratorium. Na oddziałach wszelkie przypadki wymagające pilnej interwencji medycznej obsługiwane są przez personel pielęgniarski.

T.A.: W jaki sposób wprowadzenie stanowiska flebotomisty wpłynęło na organizacje pracy lekarzy, pielęgniarek i personelu laboratoryjnego?

J.H.: Lekarze – czas przetwarzania próbki pobranej na oddziale wynosi 1 godzinę, co pozwala na podjęcie szybkich decyzji w zakresie postępowania obejmującego leczenie, skierowania na dalsze badania diagnostyczne, podjęcie kroków w kierunku wcześniejszego wypisu, oraz zamówienie leków, chemioterapeutyków i operacji chirurgicznych przed upływem południa.

Lekarze i pielęgniarki nie muszą poświęcać czasu na pobieranie rutynowych próbek krwi wcześnie rano, czyli w najbardziej obłożonej pracą porze dnia.

Personel laboratorium – otrzymuje całość próbek z oddziałów wcześnie rano, co pozwala na badanie pilnych próbek przed przybyciem próbek z placówek podstawowej opieki lekarskiej.

Zatrudnienie flebotomistów a jakość badań

T.A:  Czy jakość próbek uległa poprawie? Czy istnieją sposoby, by to zmierzyć?

J.H.: W momencie wprowadzenia stanowiska flebotomistów zaobserwowano wyraźną poprawę jakości próbek. Ponadto flebotomiści są preferowani przez pacjentów. Nie zgłaszano zanieczyszczeń posiewów krwi pobieranej przez zespoły flebotomistów, co odegrało dużą rolę we wprowadzeniu flebotomistów dyżurnych odpowiedzialnych za obsługę wszystkich posiewów krwi w szpitalu. Próbki pobierane przez lekarzy charakteryzowały się wysokim odsetkiem nieprawidłowych/nieczytelnych oznakowań wypełnionych probówek i hemolizowanych próbek, w wyniku zatrudnienia flebotomistów zaobserwowano wyraźną różnicę i oszczędność czasu po stronie laboratorium.

Laboratorium dokumentuje wszystkie wypadki i niezgodności; raporty przekazywane są do zespołu BHP i zespołu zapewniania jakości.

T.A.: Czy zauważyli państwo różnice w czasie potrzebnym na dostarczenie próbek do laboratorium lub w długości cyklu obsługi próbki?

J.H.: Próbki szpitalne zawsze traktowane były jako próbki pilne. Oddziały diagnostyczne, ratunkowe, oddziały intensywnej opieki medycznej i oddziały chirurgiczne często wymagały pilnej obsługi w cyklu godzinnym, podobnie jak większość próbek z obchodów oddziałowych, pobieranych przez dren wypełniony powietrzem.

Próbki z placówek podstawowej opieki zdrowotnej często przesyłane są do laboratorium centralnego, gdzie są odwirowywane, a następnie transportowane do innego laboratorium.

T.A.: Jakie korzyści z wprowadzenia stanowiska flebotomisty odnieśli pacjenci?

J.H.: Pacjenci nie powinni nawet zauważyć zastąpienia pielęgniarek przez flebotomistów, natomiast zatrudnienie flebotomistów często umożliwia scentralizowanie usług, sprzyjające skróceniu czasu oczekiwania. Flebotomiści, których zadaniem jest jedynie pobieranie krwi, szybko nabierają doświadczenia i stają się cennymi pracownikami dla laboratoriów.

T.A.: Jak flebotomistów postrzegają inni pracownicy służby zdrowia?

J.H.: Flebotomiści są bardzo szanowani dzięki oferowaniu szkoleń z pobierania krwi dla całego personelu medycznego zatrudnionego przez trust, ponadto zdążyli już zyskać sobie szacunek zespołów medycznych dzięki sprawności w wykonywaniu pracy. W przypadkach niedoboru pracowników w zespołach flebotomicznych zespoły medyczne mogą gorzej sobie radzić; ponadto flebotomiści są często wzywani do pacjentów, od których członkowie zespołów medycznych nie mogą pobrać krwi.

T.A.: Podsumowując: jakie są główne korzyści z wprowadzenia stanowiska flebotomisty? W oparciu o państwa doświadczenie i informacje zwrotne od pracowników służby zdrowia: w jakim stopniu wprowadzenie stanowiska flebotomisty było uzasadnione?

J.H.: Jeśli wdrożony w Państwa placówce system spełnia wymagania państwa działalności, jeśli zatrudniają państwo wystarczającą liczbę pielęgniarek i wyszkolonych pracowników medycznych wykonujących zabieg pobierania krwi oraz jeśli stać państwa na płacenie wyszkolonym pracownikom medycznym za wykonywanie zabiegów pobierania krwi, wprowadzenie stanowiska flebotomisty nie będzie wiązało się dla państwa z żadnymi korzyściami.

Uczący się personel, szanujący i rozwijający swoje umiejętności w zakresie pobierania krwi, może pracować równie wydajnie co wyszkolony personel medyczny, umożliwiając temu ostatniemu zajęcie się bardziej złożonymi zadaniami związanymi z leczeniem pacjentów.

Zatrudnienie flebotomistów może być odpowiedzią na zwiększone zapotrzebowanie przy jednoczesnej oszczędności kosztów pracy.

Wdrożenie stanowisk flebotomistów wymaga opracowania przejrzystych protokołów, wysokiego poziomu szkoleń i nadzoru z nieustanną komunikacją z personelem służby zdrowia i pracownikami laboratorium.

 

Jacqui Hough była gościem na spotkaniu kierowników laboratoriów Grupy Diagnostyka 8 kwietnia 2019 roku w Częstochowie i wygłosiła wykład pt. „Phlebotomy in UK”.

 

Inne artykuły

WSPIERANIE DOBROSTANU, ZDROWIA I AKTYWNOŚCI ZAWODOWEJ PRACOWNIKÓW: Bezpłatne szkolenie w formie e-learningu

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 5.12.2024

W imieniu Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi (organizacji partnerskiej Pracodawców Medycyny Prywatnej) serdecznie zapraszamy pracodawców i profesjonalistów zajmujących się zarządzaniem zdrowiem pracowników do wzięcia udziału w bezpłatnym szkoleniu mającym na celu wsparcie zakładów pracy w tworzeniu warunków pracy i rozwiązań, które sprzyjają wzmacnianiu dobrostanu, zdrowia i zdolności do pracy. 

Szkolenie zostało przygotowane na podstawie dwóch poradników, a zarazem praktycznych narzędzi dla pracodawców i menedżerów zarządzających kwestiami zdrowia i wellbeingu w organizacjach.

Szkolenie obejmuje 8 modułów:

  • promowanie integracji społecznej oraz wsparcie zdolności do pracy osób z chorobami przewlekłymi;
  • 7 głównych wyzwań, z którymi spotykamy się w zakładach pracy:
    • aktywność fizyczna,
    • alkohol i tytoń,
    • atmosfera pracy,
    • ergonomia,
    • odżywianie,
    • regeneracja po pracy,
    • zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie.

Każde z tych wyzwań może być skutecznie zaopiekowane w zakładach pracy – z korzyścią dla zdrowia i dobrostanu pracowników, jak również lepszego funkcjonowania organizacji. Można to osiągnąć przez podjęcie i integrację działań z czterech obszarów: 1) wzmacnianie wiedzy i umiejętności, 2) tworzenie wspierającego środowiska pracy, 3) budowanie wewnętrznej polityki prozdrowotnej oraz 4) motywowanie personelu do dbania o zdrowie. Szkolenie przedstawia konkretne propozycje działań w tych obszarach, w odniesieniu do każdego z przywołanych wyzwań.

Projekt jest realizowany w ramach Celu Operacyjnego 5: Wyzwania Demograficzne, Narodowego Programu Zdrowia na lata 2021-2025, finansowanego przez Ministra Zdrowia, Zadanie 10: pn.: „Edukacja w zakresie zarządzania zdrowiem starzejących się pracowników oraz opracowanie i upowszechnienie instrumentów promujących zdrowie i zachowania prozdrowotne w środowisku pracy”.

Przeczytaj teraz

Już 9 certyfikowanych operatorów robota da Vinci w Grupie Mazovia – dwóch kolejnych urologów otrzymało certyfikację

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 4.12.2024

Do grona certyfikowanych operatorów robota chirurgicznego da Vinci w Grupie Mazovia dołączyli dr n. med. Stanisław Szempliński i lek. Wojciech Michalak, uznani specjaliści w dziedzinie urologii. Uzyskanie przez nich certyfikacji to kolejny krok w rozwoju możliwości zastosowania zaawansowanej technologii robotycznej w leczeniu pacjentów.

Obecnie w zespole Grupy Mazovia pracuje 9 certyfikowanych operatorów systemu da Vinci, co stanowi istotny wkład w grono około 200 operatorów w całej Polsce.

– Cieszymy się, że nasz zespół rozwija się i nieustannie podnosi kompetencje. Wiedza i doświadczenie dr. Szemplińskiego i dr. Michalaka pozwolą nam leczyć schorzenia urologiczne, jak nowotwory prostaty, za pomocą tej małoinwazyjnej metody jeszcze większej liczbie pacjentów – mówi lek. Jan Powróźnik, urolog i operator robota da Vinci, który nadzorował proces tej certyfikacji z ramienia Grupy Mazovia.

Uzyskanie certyfikacji dla operatora robota da Vinci jest procesem wymagającym intensywnego szkolenia teoretycznego i praktycznego. Lekarze przechodzą szczegółowe kursy, które obejmują zarówno naukę obsługi systemu robota na symulatorach, jak i bezpośrednią asystę przy zabiegach przeprowadzanych przez doświadczonych operatorów. Następnie, po odbyciu odpowiedniej liczby procedur chirurgicznych, lekarze przystępują do egzaminu, który ma na celu potwierdzenie ich umiejętności i gotowości do samodzielnego wykonywania operacji przy użyciu systemu da Vinci.

Zespół Grupy Mazovia od lat jest liderem w stosowaniu chirurgii robotycznej w Polsce. W 2017 roku w Szpitalu Mazovia w Warszawie przeprowadzono pierwszą w kraju operację robotyczną w urologii, otwierając tę zaawansowaną metodę leczenia dla szerokiej grupy pacjentów. Do tej pory w Grupie Mazovia wykonano już ponad 2 tysiące zabiegów w asyście robota da Vinci.

– W naszych szpitalach obecnie korzystamy z trzech systemów robotycznych. Zabiegi te charakteryzują się wysokim poziomem bezpieczeństwa, krótszym czasem rekonwalescencji oraz mniejszym ryzykiem wystąpienia skutków ubocznych. Przykładowo, po operacji raka prostaty w asyście robota, aż 70% pacjentów nie doświadcza problemów z nietrzymaniem moczu po usunięciu cewnika. Wkrótce robot da Vinci będzie także wykorzystywany w Grupie Mazovia w zabiegach ginekologicznych, co pozwoli nam jeszcze bardziej poszerzyć ofertę małoinwazyjnych operacji, tym razem dla pacjentek – wskazuje prof. Igal Mor, Prezes Zarządu Grupy Mazovia.

Grupa Mazovia to sieć szpitali urologiczno-ginekologicznych zlokalizowanych w Warszawie, Katowicach i Częstochowie, specjalizujących się w diagnostyce i innowacyjnym leczeniu schorzeń układu moczowo-płciowego. W ofercie placówek znajdują się m.in. zabiegi leczenia nowotworów urologicznych, łagodnego przerostu gruczołu krokowego, kamicy moczowej oraz nietrzymania moczu. Każdy ze szpitali należących do Grupy Mazovia posiada kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia oraz należy do Krajowej Sieci Onkologicznej.

Przeczytaj teraz

Nowa siedziba Diagnostyki w Łodzi

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 29.11.2024

19 listopada 2024 roku przy ulicy Niciarnianej 47 nastąpiło uroczyste otwarcie nowej siedziby Diagnostyki w Łodzi. Poza punktem pobrań i przestrzenią biurową znalazły się tam centralne laboratorium analityczne oraz największy w Polsce zakład patomorfologii.

Oddział Diagnostyki w Łodzi powstał w 2005 roku wraz z otwarciem pierwszego laboratorium przy ulicy Spornej. Obecnie region obsługują cztery laboratoria: w Brzezinach, Kutnie, Skierniewicach i w Łodzi, które realizują 750 tys. badań miesięcznie. Dzięki otwarciu nowego centrum analitycznego miesięczny wolumen może zostać zwiększony do 2 mln badań miesięcznie. W tym samym budynku mieści się także największy niepubliczny zakład patomorfologii realizujący badania z całej Polski. 

Wyposażenie nowego laboratorium dostarcza firma Roche, wieloletni partner technologiczny Diagnostyki, poza tym firmy Sysmex, Diasorin i Siemens. Roche instaluje tzw. moduły, które są odpowiedzialne za poszczególne etapy badania: sortery – rozdzielacze próbek oraz  zaawansowane technologicznie urządzenia do ich analizy, które w wysokim stopniu usprawniają pracę diagnostów laboratoryjnych, zastępując manualne procesy automatycznymi. Wszystkie urządzenia laboratoryjne mają podajniki próbek, co bardzo ułatwia i przyśpiesza obsługę laboratorium. Pracy urządzeń towarzyszy pełny monitoring informatyczny za pomocą systemu informatycznego e-Lab, który daje możliwość zarówno bezpośredniego śledzenia statusu pracy, jak i czuwania nad prawidłową procedurą kontroli jakości, zapewniając pełne bezpieczeństwo i wiarygodność wykonywanych analiz, znacznie przyspiesza też czas wydania wyników badań. Rozwiązania modułowe firmy Roche tworzą w pełni zautomatyzowaną linię technologiczną.

Niskoobsługowe laboratoria to przyszłość diagnostyki analitycznej. Cieszymy się, że będziemy mogli mieszkańcom Łodzi i całego regionu łódzkiego zagwarantować dostęp do szerokiego wyboru badań, które dzięki nowemu laboratorium jesteśmy w stanie realizować jeszcze szybciej, a jak wiadomo – w wypadku badań czas gra dużą rolę. Pacjent, dzięki automatyzacji procesu sortowania, analizy i archiwizacji zyskuje pewność, że jego materiał jest pod ścisłą kontrolą – podkreśla Wojciech Onufrowicz, Dyrektor Regionu  Centralno-Zachodniego Diagnostyki.

W przestrzeni laboratorium przy Niciarnianej będą działały pracownie analityki ogólnej, biochemii i  immunochemii, hematologii z koagulologią (procesy krzepnięcia krwi), serologii i mikrobiologii.

W nowej siedzibie Diagnostyki na powierzchni 3 tys. m² działa także największy niepubliczny zakład patomorfologii w Polsce – Diagnostyka Consilio, która zatrudnia 80 wysokiej klasy specjalistów. Patomorfolodzy realizują badania na tzw. tkankach ludzkich pobranych przyżyciowo i pośmiertnie, są to m.in. badania histopatologiczne, cytologiczne, biopsje cienkoigłowe, badania śródoperacyjne, badania histo-i immunohistochemiczne, z zakresu genetyki nowotworów i badania sekcyjne.

Zakład przy Niciarnianej jest wyposażony w najnowocześniejsze stoły formalinowe do pobierania wycinków tkankowych wyposażone w system MacroPath do wizualizacji pobranych wycinków oraz hybrydowe procesory tkankowe, które znacznie skracają proces przygotowania preparatów. Procesory pozwalają także zadbać o środowisko naturalne – Diagnostyka Consilio znacznie ogranicza używanie szkodliwego ksylenu.

– Rola diagnostyki patomorfologicznej jest ważna dla wielu dziedzin medycyny, a kluczowa w wypadku leczenia chorób nowotworowych. Tu wynik badania decyduje o prognozach i wyborze metod leczenia pacjenta, a czas w przypadku pacjentów onkologicznych ma zasadnicze znaczenie. Dzięki temu, że korzystamy z najnowszych systemów do pobierania tkanek – jesteśmy w stanie znacznie przyspieszyć proces analizy, zwiększając liczbę badań do 80-100 tysięcy miesięcznie – podsumowuje Hanna Makowska, Prezes Zarządu Diagnostyki Consilio.

Przeczytaj teraz

Implanty zębowe w Polsce: osoby 50+ doceniają zalety, hamują ich koszty

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 25.11.2024

Prawie 98% Polaków w wieku 50+ słyszało o implantach zębów, 49,3% rozważało leczenie z ich zastosowaniem, a 70% wybrałoby protezę na implantach, gdyby inne czynniki (np. zdrowie czy finanse) nie były przeszkodą. Medicover Stomatologia publikuje wyniki pierwszej takiej sondy.

Choć na świecie implanty zębów nie są niczym nowym, to w Polsce popularność sukcesywnie zdobywają od początku XXI wieku za sprawą m.in. postępującej komercjalizacji w stomatologii. Implanty są obecnie oferowane w setkach placówek stomatologicznych w całym kraju, ale dane o tym, ile osób faktycznie je posiada, są trudne do oszacowania. Medicover Stomatologia postanowiło przeprowadzić sondę, pytając, jakie jest zdanie dojrzałych Polaków o implantach zębów i czy w ogóle jest im to pojęcie znane.

O implantach słyszał (niemal) każdy

98% ankietowanych przyznało, że słyszało o implantach zębów, a około 9 na 10 zdecydowało się nawet wskazać, jakie według nich są największe zalety i wady tego rozwiązania.

– Z jednej strony zaskakujące, a z drugiej motywujące jest to, że aż tyle osób już słyszało o implantach zębów. Duża w tym zasługa wykwalifikowanych lekarzy dentystów, którzy podnoszą kwalifikacje w tej dziedzinie i rozmawiają z pacjentami o możliwościach leczenia w przypadku braków zębowych – mówi lek. dent. Marta Siewert, chirurg szczękowo-twarzowy z Medicover Stomatologia.

Ankietowani jako zaletę najczęściej wskazywali odpowiedź: „brak konieczności wyjmowania protezy” (71,2%), a jako wadę (poza finansami): „zabieg chirurgiczny” (48,4%). Respondenci pozytywnie oceniali także estetykę protetyki na implantach (51,9%), ale też możliwość odzyskania pełnej siły żucia (37,8%) i naśladowanie anatomii (38,8%).

– Dla wielu osób na pewno źródłem dyskomfortu jest niedopasowana proteza, jej niestabilność, a nawet możliwość przypadkowego wypadnięcia, jeśli nie jest właściwie osadzona. W przypadku implantów możemy taką protezę zamocować na stałe, czyli pacjent sam nie będzie mógł jej wyjąć. Druga opcja, czyli ruchoma, pozwala wyjmować ją w celu na przykład codziennej higieny, ale jej mocowanie na implantach jest nieporównywalnie stabilniejsze. Naśladując anatomię, implanty dają możliwość odzyskania pełnej siły żucia. Szacunki naukowców mówią o zaledwie 20% pierwotnej siły przy protezie osiadającej – opisuje dentystka.

Wady implantów? Ankietowani wskazali na koszty (84,4%), konieczność przeprowadzenia zabiegu (48,4) i obawę o ból (25,1%).

– Odbudowa uśmiechu z wykorzystaniem implantów stomatologicznych wiąże się z przeprowadzeniem zabiegu chirurgicznego, do którego kwalifikujemy po dokładnej diagnostyce, przeglądzie stanu zdrowia jamy ustnej i wywiadzie z pacjentem. Sam zabieg też jest drobiazgowo planowany z wykorzystaniem technologii cyfrowych. To daje nam dużą pewność poprawnego przeprowadzenia leczenia i minimalizację ewentualnych komplikacji. Po stronie pacjenta na pewno powstaje obawa o właściwą pielęgnację pozabiegową czy dolegliwości bólowe. Uspokajam jednak, że w dużym stopniu da się je ograniczyć dzięki przestrzeganiu zaleceń dentysty i stosowaniu przepisanych leków. Postęp w tej dziedzinie jest niezwykle szybki i sprawia, że okres rekonwalescencji jest coraz krótszy, a liczba przeciwwskazań coraz mniejsza – wyjaśnia ekspertka Medicover Stomatologia.

Implanty stomatologiczne to rozwiązanie kosztowne, bo odbudowa pojedynczego zęba to przedział kwotowy w okolicach kilku tysięcy złotych, a całego uzębienia – nawet kilkudziesięciu. Potrzebne nakłady finansowe uzależnione są od wielu czynników, jak liczba i rodzaj braków do odbudowania, warunki anatomiczne, stan zdrowia jamy ustnej, zastosowane w leczeniu rozwiązania, marka wykorzystanych produktów medycznych, renoma lekarza przeprowadzającego zabieg, region kraju czy prestiż placówki oferującej leczenie.

– Przede wszystkim całe leczenie rozłożone jest w czasie. Zależnie od stosowanych rozwiązań i pacjenta, może to być kilka tygodni lub nawet miesięcy, więc nie będzie to jednorazowy, duży wydatek. Innym ważnym aspektem jest komercyjne kredytowanie usług medycznych, dostępne na miejscu w wielu centrach stomatologicznych. Ponadto część firm i sieci udostępnia tzw. abonamenty na leczenie implantologiczne, które dodatkowo pomagają odciążyć budżet. Nie bez znaczenia jest na pewno szeroki zakres diagnostyki i specjalistów przyjmujących w jednym centrum, co oszczędza czas, z ominięciem wykonywania badań w innych miejscach i zewnętrznych konsultacji. Dla lekarzy to także wygodniejsze, gdy całą dokumentację mają w jednym miejscu – zauważa lek. dent. Marta Siewert.

Implanty – chętnie, ale potrzebujemy więcej informacji?

70,8% ankietowanych zdecydowałoby się na protezę na implantach, gdyby finanse i stan zdrowia nie były ograniczeniem. Na pytanie, co obecnie powstrzymuje ich przed wszczepieniem implantów, 22,1% odpowiedziało, że nie wie, czy ich stan zdrowia jest odpowiedni, a 10,3% stwierdziło, że wie o nich zbyt mało.

– Zabieg chirurgiczny jest przeprowadzany po kwalifikacji. Pacjenci powinni być w ogólnie dobrym stanie zdrowia, z kontrolowanymi chorobami przewlekłymi, jak cukrzyca czy nadciśnienie. Tak, one nie wykluczają z zabiegu, ale należy je kontrolować i monitorować. Zabieg nie będzie wskazany natomiast u osób ze złym stanem zdrowia jamy ustnej, bo tu najpierw będzie potrzebne leczenie, u kobiet w ciąży, ale też u pacjentów w trakcie leczenia onkologicznego i ze znacznym obniżeniem odporności – tłumaczy dentystka.

Pacjenci decydujący się na implanty zębów muszą być świadomi, że nie można zapominać o ich właściwej higienie. Nie grozi im próchnica, ale gromadząca się płytka nazębna może sprzyjać tzw. periimplantitis, czyli stanom zapalnym przyzębia okalającego „nowy ząb”.

Ilu Polaków 50+ ma implanty?

Niebezpośrednio wskazali to ankietowani. W pytaniu o to, co ich obecnie powstrzymuje przed leczeniem implantologicznym, 37 osób wybrało odpowiedź „już mam implanty zębów”. Daje to skalę 3,7% z całej grupy badanej.  

–  Nie jest to zły wynik, ale trudno go porównać z innymi wskaźnikami, bo dane globalne czy europejskie są znikome. Przykładowo American Academy of Implant Dentistry podaje, że implanty ma 3 mln Amerykanów, co przy populacji ponad 300 mln wskazuje na niecały 1%. Na pewno popularność tego rozwiązania jest większa w zamożniejszych krajach europejskich, jak Niemcy, Szwajcaria, Francja, Włochy, Szwecja, oraz w krajach azjatyckich, gdzie według statystyk prym wiedzie Korea Południowa. Tam rocznie wszczepia się ponad 1,5 mln implantów (implants/abutments) przy populacji niecałych 52 mln – wylicza ekspertka Medicover Stomatologia i podsumowuje: – potrzeby w zakresie protetyki i odbudowy uzębienia na implantach są wśród społeczeństwa na pewno sporo większe. Wystarczy wspomnieć, że statystyka mówi o ponad 90% osób z próchnicą, ale też żniwo zbiera paradontoza. Wśród pięćdziesięciolatków niewiele jest osób, które mają pełny garnitur uzębienia. Na szczęście świadomość na temat profilaktyki próchnicy i chorób dziąseł jest coraz lepsza, ale z drugiej strony przystępność leczenia implantologicznego także rośnie.

***

Źródło danych: Sonda przeprowadzona w ogólnopolskim panelu badawczym na zlecenie Medicover Stomatologia w terminie od września do października 2024 na grupie 1000 osób w wieku ≥ 50.

Przeczytaj teraz

Mężczyźni wykonują USG jąder ponad 10 razy rzadziej niż kobiety USG piersi. Ale różnice maleją

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 23.11.2024

W Polsce co roku diagnozuje się ponad tysiąc przypadków nowotworów jąder, najczęściej wśród mężczyzn w wieku 15-40 lat. Właśnie trwa Movember, czyli miesiąc poświęcony szerzeniu świadomości nowotworów męskich. Z wewnętrznych danych enel-med wynika, że w ciągu ostatnich 5 lat liczba wykonanych USG jąder wśród Polaków wzrosła o 84%. Również PSA całkowity, służący wykrywaniu raka prostaty, zyskało na popularności, ponad dwukrotnie. Mimo zauważalnego wzrostu świadomości zdrowotnej wśród mężczyzn, liczba realizowanych badań profilaktycznych wciąż pozostaje znacznie niższa niż u kobiet. Kobiety w 2024 roku wykonały USG piersi aż 12,5 razy częściej niż mężczyźni USG jąder.

– Mężczyźni po 40. roku życia najczęściej zgłaszają się na badania urologiczne dopiero wtedy, gdy ktoś z ich otoczenia zachoruje – członek rodziny, przyjaciel lub znajomy. Niestety, nadal główną motywacją do wykonania badań profilaktycznych jest strach, a nie świadomość konieczności dbania o własne zdrowie. Taka reakcja często wynika z niewiedzy, braku edukacji zdrowotnej lub zwykłego unikania myśli o potencjalnym zagrożeniu. Dopiero zetknięcie się z realnym przypadkiem choroby skłania mężczyzn do zastanowienia się nad sobą. Dlatego tak ważne są kampanie edukacyjne, które pokazują, że wczesna diagnostyka nie tylko zwiększa szanse na pełne wyleczenie, ale przede wszystkim pozwala uniknąć późniejszych powikłań – mówi lekarz Nelson Aponte Navas, urolog enel-med.

Męskie kolejki do badań coraz dłuższe

Na podstawie danych z 2024 roku widać wyraźny wzrost zainteresowania badaniami profilaktycznymi u Polaków, szczególnie w zakresie badania laboratoryjnego PSA całkowitego, czyli testu pomagającego w diagnozie raka prostaty. Jak wynika z wewnętrznych danych sieci enel-med, biorąc pod uwagę tylko dziesięć pierwszych miesięcy tego roku, liczba badania PSA wzrosła o 21% w porównaniu do całego 2023 roku. W przypadku USG jąder wynik po 10 miesiącach tego roku jest zbliżony do wyniku za cały 2023 rok, co również wskazuje na rosnącą świadomość Polaków i potrzebę wykonywania przez nich badań.

Jednak dopiero przy analizie danych z ostatnich pięciu lat (2020-2024) widać, jak ogromny postęp zrobili mężczyźni w zakresie profilaktyki pod kątem nowotworów. Liczba wykonywanych USG jąder w 2024 (styczeń-październik) wzrosła o niemal 84% w porównaniu do 2020 roku, a liczba badań PSA całkowitego, zwiększyła się w tym czasie aż o 140%.

Jeszcze pięt nie depczą

Mimo zauważalnego wzrostu świadomości zdrowotnej wśród mężczyzn, liczba realizowanych badań profilaktycznych wciąż pozostaje znacznie niższa niż u kobiet. Statystyki pokazują, że panie dużo częściej korzystają z regularnych badań, co widoczne jest szczególnie przy porównaniu wykonywania USG. Kobiety w 2024 roku (styczeń-październik) wykonały USG piersi aż 12,5 razy częściej niż mężczyźni USG jąder. Różnica jest nieco mniejsza w przypadku PSA całkowitego, które panowie w tym roku wykonali prawie dwa razy rzadziej niż panie cytologię. Taka dysproporcja wskazuje na potrzebę dalszej edukacji mężczyzn w zakresie profilaktyki zdrowotnej, szczególnie w kontekście nowotworów.

– Każdy mężczyzna po 18. roku życia powinien wyrobić w sobie nawyk regularnego samobadania jąder, tak jak kobiety od lat uczą się samobadania piersi. To prosty, kilkuminutowy proces, który warto przeprowadzać co 3-4 tygodnie, najlepiej po kąpieli, gdy skóra moszny jest rozluźniona. Jeśli zauważymy coś niepokojącego, należy bezzwłocznie umówić się na konsultacje z urologiem. Dodatkowo mężczyźni powinni również raz w roku wykonywać test PSA całkowity, by profilaktyka była naturalnym procesem, a nie czymś, co odkładamy w nieskończoność – dodaje lekarz Nelson Aponte Navas, urolog enel-med.

Przeczytaj teraz

29 proc. Polaków w wieku przedemerytalnym planuje pracować na emeryturze

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 20.11.2024

Co szósty Polak to emeryt – wynika z danych ZUS. Ponad 6 mln Polaków pobiera emeryturę, a kolejne ponad 14 mln w wieku przedemerytalnym1 czeka w kolejce. Wyniki badania enel-med „Plany emerytalne silversów” wskazują, że liczna grupa pracowników zbliżających się do emerytury nie tylko chce pobierać przysługujące im świadczenie finansowe, ale jednocześnie kontynuować karierę zawodową. Na emeryturze planuje pracować 29 proc. silversów (pracowników po 50 r.ż.). Częściej kobiety niż mężczyźni (32 proc. vs. 26 proc.) oraz osoby z wykształceniem wyższym niż podstawowym (36 proc. vs. 17 proc.). Eksperci podkreślają, że obecność emerytów na polskim rynku pracy jest nie tylko korzystna, ale wręcz niezbędna dla stabilności i rozwoju polskiej gospodarki.

– Demografia staje się jednym z kluczowych obszarów zainteresowania pracodawców. W konsekwencji plany emerytalne pracowników to temat dla HR nie tyko istotny, ale wręcz nieodzowny do zaopiekowania. Według raportów ZUS, ponad 6 mln Polaków pobiera świadczenia emerytalne, a z ostatnich danych GUS wynika, że w kolejce po emeryturę ustawia się kolejne 14 mln Polaków w wieku przedemerytalnym. W obliczu takich danych aktywizacja zawodowa emerytów jest konieczna, a jak wynika z naszego badania, wola jest również po stronie samych pracowników, którym do osiągnięcia wieku emerytalnego zostało niewiele lat. Z tego powodu strategie HR powinny uwzględniać osoby zbliżające się do wieku emerytalnego, a zwłaszcza tzw. pokolenie silvers, które stanowi dużą grupę. Powinna to być integralna część strategii HR, której celem będzie nie tylko zatrzymanie tych pracowników, ale również stworzenie dla nich odpowiedniego środowiska pracy. Ważne jest, aby pracodawcy z wyprzedzeniem zadbali o programy zachęcające dojrzałych pracowników do pozostania na rynku pracy. Chociażby takie jak rozwój kompetencji czy przekwalifikowanie się. Dodatkowo wszelkie działania związane z profilaktyką zdrowia realizowane przez firmy stają się inwestycją w wydłużenie kariery zawodowej pracowników – podkreśla Alina Smolarek, Dyrektorka HR Centrum Medycznego ENEL-MED.

Kobiety bardziej skłonne do pracy na emeryturze

Z badania enel-med „Plany emerytalne silversów” będącego częścią raportu „Łączy nas zdrowie” wynika, że silversi, czyli osoby, które ukończyły 50. rok życia i za 5-10 lat zmierzą się z decyzją dotyczącą planu emerytalnego, mają na niego różne wizje. Najwięcej osób chce skorzystać z przejścia na emeryturę po nabyciu takiego prawa (41 proc. wskazań). Ale dość liczna grupa silversów chciałaby po osiągnięciu wieku emerytalnego wciąż pozostać aktywnymi zawodowo – deklaruje tak 29 proc. przedstawicieli pokolenia 50+. Taki plan częściej mają kobiety niż mężczyźni (32% vs. 26%), co może wynikać z niższych świadczeń spowodowanych krótszym stażem pracy.

Na taką decyzję ma wpływ także miejsce zamieszkania. Pracownicy z dużych miast od 100 tys. do 500 tys. mieszkańców oraz powyżej 500 tys. mieszkańców są bardziej skłonni do pracy na emeryturze (odpowiednio 42 proc. i 36 proc.) niż pracownicy z terenów wiejskich i małych miast liczących do 20 tys. mieszkańców (odpowiednio 24 proc. i 20 proc.).

Nie bez znaczenia są wykształcenie i rodzaj zatrudnienia. Silversi z wyższym wykształceniem chętniej na emeryturze pozostaną aktywni zawodowo (36 proc.) niż osoby z wykształceniem podstawowym (17 proc.). Częściej planują pracować również osoby prowadzące własną działalność (39 proc.), niż zatrudnione na umowę o pracę (28 proc.).

– Pracujący seniorzy są kluczowi dla polskiej gospodarki i pracodawców. W obliczu starzenia się społeczeństwa i niskiego wskaźnika wzrostu populacji, ich udział w rynku pracy jest niezbędny. Polska nie jest przygotowana na wzrosty świadczeń emerytalnych, a rosnąca liczba osób na emeryturze może zwiększyć te oczekiwania. Zawodowo czynni seniorzy nie tylko kontynuują zatrudnienie, ale także uczestniczą w kursach, szkoleniach i są otwarci na nowe technologie. Ich zaangażowanie i chęć do dalszej edukacji sprawiają, że są kluczowymi i wartościowymi elementami w organizacjach. Dlatego ich obecność na rynku pracy jest nie tylko korzystna, ale wręcz niezbędna dla stabilności i rozwoju polskiej gospodarki – komentuje Marta Lebuda, Sector Manager Sales & Marketing, Pharma & Medical Devices, Antal.

8 proc. silversów chciałoby przejść na emeryturę wcześniej niż ustawowy wiek emerytalny, 6 proc. w ogóle nie zamierza pobierać emerytury, a 16 proc. nie potrafi jeszcze określić swoich planów.

Motywatory do pracy na emeryturze

Polacy myślą o pracy na emeryturze, bo boją się dużej dysproporcji między dotychczasowym wynagrodzeniem a wysokością świadczenia emerytalnego. Z danych Barometru Polskiego Rynku Pracy, przygotowanego przez Personnel Service w 2023 r. wynika, że aż 77 proc. pracowników obawia się, iż wysokość przyszłych emerytur będzie niewystarczająca, a obawy te są silniejsze wśród kobiet (82 proc.) niż mężczyzn (72 proc.). Dlatego największą motywacją dla 38 proc. ankietowanych w tym badaniu jest możliwość znaczącego wzrostu przyszłej emerytury za dodatkowe lata pracy, co jest szczególnie istotne dla kobiet (43 proc. vs. 34 proc. mężczyzn). Kolejnym ważnym czynnikiem przemawiającym za aktywną emeryturą (28 proc. respondentów) jest możliwość dostosowania pracy do ich potrzeb i sił, biorąc pod uwagę wiek. 9 proc. wskazuje na możliwość pracy na obecnym stanowisku, a 5 proc. docenia możliwość korzystania z prywatnego ubezpieczenia medycznego oferowanego przez pracodawcę.

Pracodawcy mają wiele rozwiązań, które mogą zachęcić pracowników zbliżających się do osiągnięcia wieku emerytalnego do pozostania aktywnymi zawodowo. Oprócz aspektów finansowych, istotne są również czynniki społeczne, psychologiczne i fizyczne. Po pierwsze – warto zapewnić takim osobom elastyczne warunki pracy, m.in. skrócony tydzień pracy, pracę zdalną lub hybrydową, pracę tylko przy wybranych projektach. Po drugie – należy zadbać o to, aby zajęcie było dostosowane do indywidualnych możliwości pracownika. Jeśli ten ma problemy ze wzrokiem, nie warto zlecać pracy skazanej na kontakt z komputerem, a gdy przyszły emeryt ma problemy z kręgosłupem – nie obciążajmy go noszeniem ciężkich rzeczy czy pracą siedzącą. W większości organizacji zakres stanowisk jest na tyle szeroki, a braki kadrowe duże, że ważne jest zbadanie potrzeb i oczekiwań pracownika oraz wyjście z najbardziej adekwatną ofertą pracy. Do tego pamiętajmy, że jako pracodawcy dysponujemy niezwykle silnym argumentem w postaci prywatnej opieki medycznej. W wieku emerytalnym zdrowie zaczyna wymagać coraz większej uwagi, dlatego gwarancja dostępności do odpowiedniego leczenia daje pracownikowi poczucie bezpieczeństwa. Są jeszcze drobniejsze benefity jak karnety sportowe czy dofinansowanie wypoczynku, czyli popularne wczasy pod gruszą, które także zwiększą chęć do pracy – dodaje Alina Smolarek, Dyrektorka HR Centrum Medycznego ENEL-MED.

Metodyka badania

Badanie „Plany emerytalne silversów” zostało przeprowadzone na zlecenie enel-med na panelu Ariadna na ogólnopolskiej próbie liczącej N=361 osób. Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji Polaków aktywnych zawodowo w wieku 50 lat i więcej dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Termin realizacji: 19-29 kwietnia 2024. Metoda: CAWI. Badanie jest częścią raportu „Łączy nas zdrowie”, który jest dostępny na: https://lp.enel.pl/raport-laczy-nas-zdrowie.


  1. Przez osoby w wieku przedemerytalnym rozumiemy osoby powyżej 50. roku życia, zamiennie w materiale nazywanymi silversami. ↩︎
Przeczytaj teraz