Nowe rozporządzenie może doprowadzić do chaosu

Autor:
11 sierpnia 2016

Pozornie korzystne dla pacjentów i neutralne dla świadczeniodawców nowe rozporządzenie o systemach teleinformatycznych w planowaniu świadczeń medycznych może doprowadzić do chaosu na listach oczekujących oraz problemów finansowych i organizacyjnych placówek medycznych.

W ostatnich tygodniach Ministerstwo Zdrowia zainicjowało konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie minimalnej funkcjonalności dla systemów teleinformatycznych, umożliwiających realizację usług związanych z prowadzeniem przez świadczeniodawców list oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej. Jest to akt wykonawczy do ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, który musi zostać wydany na nowo, ponieważ dotychczasowe rozporządzenie (z 19 kwietnia 2013 roku) utraciło moc 1 stycznia 2016 roku.


"Prawie" nic się nie zmienia


Projektodawca podkreśla w uzasadnieniu, że "przedłożony projekt powtarza zasadniczo treść" poprzedniego rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie. I "zasadniczo" jest to prawda. Myliłby się jednak każdy, kto wysnułby stąd wniosek, że wejście w życie owego projektu będzie oznaczało kontynuację dotychczasowego stanu prawnego. Przeciwnie - z pozoru drobna zmiana, polegająca na rozdzieleniu uruchomienia przez świadczeniodawców określonych funkcjonalności informatycznych od spełnienia leżącego po stronie ministerstwa obowiązku wdrożenia tzw. Projektu P1 (Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych) doprowadzić może bowiem do rewolucji w sposobie planowania świadczeń. Nie będą to niestety zmiany korzystne i poprawiające dostępność świadczeń. Trudno dziś nawet precyzyjnie oszacować wszystkie konsekwencje dla pacjentów i placówek medycznych choćby dlatego, że poszczególni świadczeniodawcy są na różnym etapie przygotowania do obsługi świadczeń drogą elektroniczną, a zdecydowana większość przepisów rozporządzenia miałaby wejść w życie już z chwilą ich ogłoszenia. Niektóre zapisy spotęgują więc patologie, z którymi autorzy projektu chcieliby się ostatecznie rozprawić.


Kolejki będą dłuższe, a zasoby gorzej wykorzystywane


Projekt zakłada obsługę funkcji zdalnej rezerwacji wizyt i monitorowania list oczekujących przez niezależne, rozproszone systemy własne świadczeniodawców. W połączeniu z brakiem Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, w szczególności funkcji e-skierowania, de facto likwiduje się w ten sposób możliwość skutecznego nadzoru nad racjonalnym wykorzystaniem zasobów. Doprowadzi to do sztucznego, skokowego wydłużenia list oczekujących, bo możliwość rezerwacji terminu będzie rzeczywiście bezkosztowa, przyspieszona i nieograniczona, ale obowiązek przedstawienia oryginału skierowania nadal będzie dotyczył wyłącznie formy papierowej. To właśnie Platforma P1 miała zapewnić synchronizację rezerwacji i wykorzystania skierowania, co całkowicie zapobiegłoby "zapasowym" rezerwacjom, które blokują miejsce następnym pacjentom szukającym terminów i skutkują sztucznym wydłużaniem list oczekujących.

Jak na ironię, w obecnej sytuacji działanie świadczeniodawcy na korzyść pacjenta i oczekiwanie na niego aż do terminu takiej "zapasowej" rezerwacji prowadzi do niewykonania usługi w ogóle - ani na rzecz rezerwującego, ani na rzecz innego pacjenta, który zapewne chętnie skorzystałby z wcześniejszego, faktycznie wolnego przecież terminu. Nowe regulacje spotęgują tylko to zjawisko, bo pacjenci z oczywistych względów będą nagminnie dokonywać wielu rezerwacji, a wykorzystywać jedynie niektóre z nich. Proponowane funkcje przypominania o terminach wizyt będą zdecydowanie niewystarczające do uniknięcia czy choćby ograniczenia tego efektu, zaś skala niegospodarności w wykorzystaniu zasobów - i to w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na nie stale rośnie - będzie ogromna.

Ponadto, przyjęte w rozporządzeniu rozwiązania nie respektują specyfiki poszczególnych specjalizacji medycznych i praktyki funkcjonowania placówek, a w przypadku zmiany terminu rezerwacji całkowicie sztucznie i niepotrzebnie ograniczają formy kontaktu z pacjentem do komunikacji elektronicznej. W sytuacji, gdy wymóg akceptacji nowego terminu przez pacjenta już dziś jest rynkowym standardem, sposób komunikacji również powinien być z pacjentem uzgodniony w zależności od jego możliwości i preferencji. Należałoby po pierwsze zróżnicować wymagalność lub tryb prowadzenia listy oczekujących w zależności od profilu świadczenia. A po drugie wprowadzić warunki minimalne precyzji podawania terminu wizyty oraz możliwość zróżnicowania ich w zależności od profilu świadczenia i odległości terminu. Z zapisów o elektronicznej komunikacji z pacjentem w razie konieczności zmiany terminu należałoby w ogóle zrezygnować, bo - zapewne nieintencjonalnie - zawężają one katalog możliwości już sprawdzonych, akceptowanych i dość powszechnie wykorzystywanych.

Kolejnym mankamentem projektu wydaje się być niedoszacowanie czasu i nakładów finansowych, niezbędnych do wdrożenia projektowanych rozwiązań przez świadczeniodawców. Proponowane terminy wejścia przepisów w życie, będą dla części podmiotów całkowicie niewykonalne, a wręcz niebezpieczne (na przykład zbyt krótki czas na odpowiednie przetestowanie funkcji uwierzytelniania prowadzi wprost do obniżenia poziomu bezpieczeństwa danych medycznych). Nie uwzględniono też warunków inwestycyjnych dostawy odpowiednich rozwiązań. Obsługa proponowanych wymagań dla części podmiotów będzie przecież oznaczała konieczność wyboru i wdrożenia nowego oprogramowania, co stanowić będzie wydatek przekraczający możliwości ujęcia w jednym cyklu budżetowym, zwłaszcza gdyby rozporządzenie miało zostać opublikowane w trakcie roku budżetowego. Autorzy projektu nie dostrzegają też zagrożeń związanych ze stabilnością i wydajnością ePUAP. Niedawne incydenty dotyczące ciągłości działania tej platformy i ich szeroko opisywane w mediach przyczyny, budzą obawy o stabilność sługi tak ważnej dla bezpieczeństwa danych, jak uwierzytelnianie użytkownika. Nie są znane również, o ile w ogóle istnieją, analizy wpływu wejścia w życie rozporządzenia w obecnym kształcie na wydajność tej platformy.

Pośpiech nie jest dobrym doradcą

Branża medyczna jest od lat bardzo pozytywnie nastawiona do informatyzacji systemu ochrony zdrowia. Wielokrotnie dawała temu wyraz i udzielała wsparcia dla inicjatyw rządu poprzez aktywny udział w pracach nad poszczególnymi rozwiązaniami czy wprost dzieląc się swoimi doświadczeniami i know-how. Intencje i determinacja autorów projektu nowego rozporządzenia zasługują na szacunek. Polscy pacjenci już od dawna powinni mieć powszechny dostęp do dobrodziejstw nowych technologii w obszarze świadczeń zdrowotnych. Wiele placówek już go zresztą zapewnia w takim zakresie, w jakim jest to możliwe bez odpowiednich centralnych rozwiązań systemowych. Obiektywne przeszkody w postaci braku tych rozwiązań oraz praktyczne aspekty funkcjonowania świadczeniodawców w Polsce sprawiają jednak, że - przy wszystkich szlachetnych celach przyświecających projektodawcy - nazbyt spontaniczne działanie może zaowocować kolejnym "lekarstwem gorszym od choroby".

Wbrew deklaracjom poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia perspektywa uruchomienia Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych nie obejmuje najbliższych miesięcy, lecz lata. Tym niemniej, warto poczekać przynajmniej na te elementy nowej platformy, które tak jak e-skierowanie mają krytyczne znaczenie dla niezakłóconego działania nowych funkcjonalności i rzeczywistego osiągnięcia celu, który przyświeca ich wprowadzaniu. Nie musi to być czas stracony. Jak widać powyżej - dość długa jest lista szczegółowych pomysłów, o których wciąż warto podyskutować z praktykami; wciąż niewystarczająco wydajnie i bezpiecznie działają inne składowe systemu (ePUAP). A nawet jeśli całość nowych rozwiązań miałaby ostatecznie zafunkcjonować dopiero za kilka lat, to działania na rzecz przygotowania świadczeniodawców w zakresie odpowiedniej infrastruktury informatycznej i tak należy podjąć niezwłocznie.
 

Pozornie korzystne dla pacjentów i neutralne dla świadczeniodawców nowe rozporządzenie o systemach teleinformatycznych w planowaniu świadczeń medycznych może doprowadzić do chaosu na listach oczekujących oraz problemów finansowych i organizacyjnych placówek medycznych.

W ostatnich tygodniach Ministerstwo Zdrowia zainicjowało konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie minimalnej funkcjonalności dla systemów teleinformatycznych, umożliwiających realizację usług związanych z prowadzeniem przez świadczeniodawców list oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej. Jest to akt wykonawczy do ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, który musi zostać wydany na nowo, ponieważ dotychczasowe rozporządzenie (z 19 kwietnia 2013 roku) utraciło moc 1 stycznia 2016 roku.


„Prawie” nic się nie zmienia


Projektodawca podkreśla w uzasadnieniu, że „przedłożony projekt powtarza zasadniczo treść” poprzedniego rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie. I „zasadniczo” jest to prawda. Myliłby się jednak każdy, kto wysnułby stąd wniosek, że wejście w życie owego projektu będzie oznaczało kontynuację dotychczasowego stanu prawnego. Przeciwnie – z pozoru drobna zmiana, polegająca na rozdzieleniu uruchomienia przez świadczeniodawców określonych funkcjonalności informatycznych od spełnienia leżącego po stronie ministerstwa obowiązku wdrożenia tzw. Projektu P1 (Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych) doprowadzić może bowiem do rewolucji w sposobie planowania świadczeń. Nie będą to niestety zmiany korzystne i poprawiające dostępność świadczeń. Trudno dziś nawet precyzyjnie oszacować wszystkie konsekwencje dla pacjentów i placówek medycznych choćby dlatego, że poszczególni świadczeniodawcy są na różnym etapie przygotowania do obsługi świadczeń drogą elektroniczną, a zdecydowana większość przepisów rozporządzenia miałaby wejść w życie już z chwilą ich ogłoszenia. Niektóre zapisy spotęgują więc patologie, z którymi autorzy projektu chcieliby się ostatecznie rozprawić.


Kolejki będą dłuższe, a zasoby gorzej wykorzystywane


Projekt zakłada obsługę funkcji zdalnej rezerwacji wizyt i monitorowania list oczekujących przez niezależne, rozproszone systemy własne świadczeniodawców. W połączeniu z brakiem Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, w szczególności funkcji e-skierowania, de facto likwiduje się w ten sposób możliwość skutecznego nadzoru nad racjonalnym wykorzystaniem zasobów. Doprowadzi to do sztucznego, skokowego wydłużenia list oczekujących, bo możliwość rezerwacji terminu będzie rzeczywiście bezkosztowa, przyspieszona i nieograniczona, ale obowiązek przedstawienia oryginału skierowania nadal będzie dotyczył wyłącznie formy papierowej. To właśnie Platforma P1 miała zapewnić synchronizację rezerwacji i wykorzystania skierowania, co całkowicie zapobiegłoby „zapasowym” rezerwacjom, które blokują miejsce następnym pacjentom szukającym terminów i skutkują sztucznym wydłużaniem list oczekujących.

Jak na ironię, w obecnej sytuacji działanie świadczeniodawcy na korzyść pacjenta i oczekiwanie na niego aż do terminu takiej „zapasowej” rezerwacji prowadzi do niewykonania usługi w ogóle – ani na rzecz rezerwującego, ani na rzecz innego pacjenta, który zapewne chętnie skorzystałby z wcześniejszego, faktycznie wolnego przecież terminu. Nowe regulacje spotęgują tylko to zjawisko, bo pacjenci z oczywistych względów będą nagminnie dokonywać wielu rezerwacji, a wykorzystywać jedynie niektóre z nich. Proponowane funkcje przypominania o terminach wizyt będą zdecydowanie niewystarczające do uniknięcia czy choćby ograniczenia tego efektu, zaś skala niegospodarności w wykorzystaniu zasobów – i to w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na nie stale rośnie – będzie ogromna.

Ponadto, przyjęte w rozporządzeniu rozwiązania nie respektują specyfiki poszczególnych specjalizacji medycznych i praktyki funkcjonowania placówek, a w przypadku zmiany terminu rezerwacji całkowicie sztucznie i niepotrzebnie ograniczają formy kontaktu z pacjentem do komunikacji elektronicznej. W sytuacji, gdy wymóg akceptacji nowego terminu przez pacjenta już dziś jest rynkowym standardem, sposób komunikacji również powinien być z pacjentem uzgodniony w zależności od jego możliwości i preferencji. Należałoby po pierwsze zróżnicować wymagalność lub tryb prowadzenia listy oczekujących w zależności od profilu świadczenia. A po drugie wprowadzić warunki minimalne precyzji podawania terminu wizyty oraz możliwość zróżnicowania ich w zależności od profilu świadczenia i odległości terminu. Z zapisów o elektronicznej komunikacji z pacjentem w razie konieczności zmiany terminu należałoby w ogóle zrezygnować, bo – zapewne nieintencjonalnie – zawężają one katalog możliwości już sprawdzonych, akceptowanych i dość powszechnie wykorzystywanych.

Kolejnym mankamentem projektu wydaje się być niedoszacowanie czasu i nakładów finansowych, niezbędnych do wdrożenia projektowanych rozwiązań przez świadczeniodawców. Proponowane terminy wejścia przepisów w życie, będą dla części podmiotów całkowicie niewykonalne, a wręcz niebezpieczne (na przykład zbyt krótki czas na odpowiednie przetestowanie funkcji uwierzytelniania prowadzi wprost do obniżenia poziomu bezpieczeństwa danych medycznych). Nie uwzględniono też warunków inwestycyjnych dostawy odpowiednich rozwiązań. Obsługa proponowanych wymagań dla części podmiotów będzie przecież oznaczała konieczność wyboru i wdrożenia nowego oprogramowania, co stanowić będzie wydatek przekraczający możliwości ujęcia w jednym cyklu budżetowym, zwłaszcza gdyby rozporządzenie miało zostać opublikowane w trakcie roku budżetowego. Autorzy projektu nie dostrzegają też zagrożeń związanych ze stabilnością i wydajnością ePUAP. Niedawne incydenty dotyczące ciągłości działania tej platformy i ich szeroko opisywane w mediach przyczyny, budzą obawy o stabilność sługi tak ważnej dla bezpieczeństwa danych, jak uwierzytelnianie użytkownika. Nie są znane również, o ile w ogóle istnieją, analizy wpływu wejścia w życie rozporządzenia w obecnym kształcie na wydajność tej platformy.

Pośpiech nie jest dobrym doradcą

Branża medyczna jest od lat bardzo pozytywnie nastawiona do informatyzacji systemu ochrony zdrowia. Wielokrotnie dawała temu wyraz i udzielała wsparcia dla inicjatyw rządu poprzez aktywny udział w pracach nad poszczególnymi rozwiązaniami czy wprost dzieląc się swoimi doświadczeniami i know-how. Intencje i determinacja autorów projektu nowego rozporządzenia zasługują na szacunek. Polscy pacjenci już od dawna powinni mieć powszechny dostęp do dobrodziejstw nowych technologii w obszarze świadczeń zdrowotnych. Wiele placówek już go zresztą zapewnia w takim zakresie, w jakim jest to możliwe bez odpowiednich centralnych rozwiązań systemowych. Obiektywne przeszkody w postaci braku tych rozwiązań oraz praktyczne aspekty funkcjonowania świadczeniodawców w Polsce sprawiają jednak, że – przy wszystkich szlachetnych celach przyświecających projektodawcy – nazbyt spontaniczne działanie może zaowocować kolejnym „lekarstwem gorszym od choroby”.

Wbrew deklaracjom poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia perspektywa uruchomienia Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych nie obejmuje najbliższych miesięcy, lecz lata. Tym niemniej, warto poczekać przynajmniej na te elementy nowej platformy, które tak jak e-skierowanie mają krytyczne znaczenie dla niezakłóconego działania nowych funkcjonalności i rzeczywistego osiągnięcia celu, który przyświeca ich wprowadzaniu. Nie musi to być czas stracony. Jak widać powyżej – dość długa jest lista szczegółowych pomysłów, o których wciąż warto podyskutować z praktykami; wciąż niewystarczająco wydajnie i bezpiecznie działają inne składowe systemu (ePUAP). A nawet jeśli całość nowych rozwiązań miałaby ostatecznie zafunkcjonować dopiero za kilka lat, to działania na rzecz przygotowania świadczeniodawców w zakresie odpowiedniej infrastruktury informatycznej i tak należy podjąć niezwłocznie.
 

Inne artykuły

Grupa Diagnostyka na 44. Kongresie Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 4.06.2025

W dniach 29-31 maja 2025 roku Grupa Diagnostyka wzięła udział w jednym z najważniejszych wydarzeń medycznych w Polsce – 44. Kongresie Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego (PLTR), który w tym roku odbył się w Poznaniu. Wydarzenie to miało szczególny charakter – zbiegło się z obchodami 100-lecia istnienia PLTR. To właśnie podczas tej edycji Kongresu Grupa Diagnostyka po raz pierwszy zaprezentowała swoją ofertę w zakresie diagnostyki obrazowej, pokazując zaangażowanie i strategiczne podejście do rozwoju tej dziedziny w Polsce.

Kompleksowe podejście do medycyny, poprzez rozwój diagnostyki obrazowej

Grupa Diagnostyka jako jedyny podmiot w Polsce przedstawiła tak kompleksowy model działania w sektorze usług radiologicznych, oparty na trzech kluczowych filarach:

  • Teleradiologia – oparta na nowoczesnych rozwiązaniach technologicznych w ramach projektów Teleradiologia 24 oraz TeleDiagnostyka, umożliwiających szybki, zdalny dostęp do opisów badań obrazowych, niezależnie od lokalizacji pacjenta.
  • Stacjonarna diagnostyka obrazowa – realizowana w 20 placówkach w całym kraju, m.in. w ramach takich podmiotów jak: Diagnostyka WyrobekDiagnostyka Obrazowa Bielsko-Biała oraz Livmed, co zapewnia szeroki dostęp do zaawansowanej diagnostyki lokalnie, w miastach i regionach.
  • Mobilne pracownie diagnostyczne – działające w ramach Eurodiagnostic, umożliwiające realizację badań obrazowych tam, gdzie dostęp do stacjonarnych placówek jest ograniczony – w małych miejscowościach, ośrodkach wiejskich czy w ramach programów profilaktycznych.

Diagnostyka obrazowa – jedna z kluczowych gałęzi współczesnej medycyny

Diagnostyka obrazowa to jeden z fundamentów nowoczesnej medycyny. Dzięki niej możliwa jest szybka i precyzyjna ocena stanu zdrowia pacjenta, rozpoznanie chorób na wczesnym etapie oraz monitorowanie skuteczności leczenia. Rozwój technologii radiologicznych – od klasycznego RTG, przez tomografię komputerową i rezonans magnetyczny, po nowoczesne metody hybrydowe – stwarza ogromne możliwości dla lekarzy i pacjentów.

Grupa Diagnostyka rozwija tę dziedzinę, inwestując zarówno w infrastrukturę i nowoczesny sprzęt, jak i w cyfryzację procesów oraz współpracę z najlepszymi specjalistami w kraju. Rozwojowi towarzyszy wiara, że dostęp do wysokiej jakości diagnostyki obrazowej powinien być równy, szybki i bezpieczny – niezależnie od miejsca zamieszkania pacjenta.

Przeczytaj teraz

Dwa razy do roku to za mało? Kiedy naprawdę trzeba odwiedzić dentystę

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 3.06.2025

Niemal co drugi Polak nie jest zadowolony ze stanu swojego uzębienia, a problem ten nasila się wraz z wiekiem. Co więcej, aż 4 na 10 badanych przyznaje, że z tego powodu rzadziej się uśmiecha – wynika z badania enel-med. Dwie wizyty kontrolne w roku wystarczą, aby cieszyć się zdrowym uśmiechem, ale nie zawsze. Eksperci enel-med stomatologia przekonują, że regularna profilaktyka to podstawa, ale są symptomy, których nie wolno ignorować. Nawet w przypadku dentofobii, gdzie współczesna medycyna daje narzędzia, które pozwalają leczyć skutecznie i komfortowo.

Z badania enel-med stomatologia wynika, że aż 44 proc. Polaków deklaruje niezadowolenie ze stanu swojego uzębienia. Problem rośnie wraz z wiekiem – wśród osób powyżej 55. roku życia aż 53 proc. przyznaje, że nie podoba im się stan własnego uzębienia. Choć młodsze pokolenie wypada lepiej, nie oznacza to, że nie ma powodów do niepokoju. Co czwarty badany w wieku 18-24 lata również nie jest „za pan brat” ze swoimi zębami.

– Troska o zęby zaczyna się od dzieciństwa, a statystki są bardzo niepokojące. W 2023 roku, w ramach akcji „Rozdajemy Uśmiech na Zdrowie” 61 proc. przebadanych dzieci miało aktywną próchnicę, a 20 proc. z bardzo wysokim wskaźnikiem próchnicy wymagało interwencji zachowawczej. Rok później wyniki były jeszcze bardziej niepokojące: aż 70 proc. miało aktywną próchnicę, a 9 proc. zakwalifikowano do pilnego leczenia stomatologicznego. Choć brzmi to poważnie, warto podkreślić: na profilaktykę i leczenie nigdy nie jest za późno. Dzisiejsza stomatologia dysponuje nowoczesnymi metodami, materiałami i technologiami, które pozwalają skutecznie leczyć zęby w każdym wieku – bez względu na stopień zaawansowania problemu. Co więcej, osoby z dentofobią również nie są pozostawione same sobie, bo w wielu przypadkach można skorzystać ze znieczulenia miejscowego, sedacji wziewnej, a nawet leczenia w narkozie. Najważniejsze to nie odkładać decyzji – tylko działać, zanim problem się pogłębi – podkreśla lek. dent. Agnieszka Szałkowska, stomatologia enel-med, oddział Myśliwiecka w Warszawie.

Z profilaktyką mi do twarzy

Przegląd stomatologiczny i higienizacja zębów dwa razy w roku to dziś absolutne minimum. Regularne wizyty pomagają wykrywać problemy na wczesnym etapie – zanim rozwiną się w poważne schorzenia wymagające leczenia kanałowego, a nawet usunięcia zęba. Co ważne, wielu pacjentów odwiedza dentystę nie tylko w celu kontroli, ale również by skorzystać z podstawowych zabiegów higienizacyjnych, takich jak: skaling, piaskowanie czy fluoryzacja.

Na sygnale do stomatologa

Eksperci enel-med stomatologia przypominają, że z wizytą u dentysty nie warto czekać, jeśli pojawiają się niepokojące objawy. Do takich sygnałów należą m.in. nadwrażliwość zębów na zimne lub gorące napoje, ból podczas gryzienia, uporczywy nieświeży oddech mimo zachowanej higieny jamy ustnej, a także krwawiące dziąsła czy zauważalne przebarwienia, pęknięcia lub ciemne punkty na szkliwie. To symptomy, które mogą świadczyć o rozwijających się stanach zapalnych, ubytkach lub infekcjach – a ich ignorowanie może prowadzić do pogłębienia problemu.

Nieleczone choroby jamy ustnej mogą mieć wpływ nie tylko na stan uzębienia, ale również na zdrowie całego organizmu. Związane są z nimi m.in. choroby sercowo-naczyniowe, cukrzyca, a nawet ryzyko przedwczesnego porodu. Tym bardziej warto reagować od razu, gdy coś zaczyna niepokoić – zamiast czekać na planowy przegląd.

– Zdecydowanie zbyt wielu pacjentów trafia do nas dopiero wtedy, gdy ból staje się nie do zniesienia. Tymczasem niepokojące objawy, takie jak: nadwrażliwość, ból przy nagryzaniu czy krwawienie dziąseł, to wyraźne sygnały ostrzegawcze, których nie wolno ignorować. Im wcześniej zaczniemy leczenie, tym większe szanse na uniknięcie poważnych konsekwencji – zarówno stomatologicznych, jak i ogólnoustrojowych – dodaje lek. dent. Agnieszka Szałkowska, stomatologia enel-med, oddział Myśliwiecka w Warszawie.

Strach nie powinien decydować o zdrowiu

Z badania enel-med wynika, że co piąty Polak unika wizyty u dentysty z powodu silnego lęku. Dla wielu osób sam dźwięk wiertła czy wspomnienie wcześniejszych doświadczeń wystarczy, by odsunąć leczenie na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jednak dzięki rozwojowi technologii, dziś dostępne są rozwiązania, które znacząco podnoszą komfort leczenia, nawet u pacjentów z dentofobią. W enel-med stomatologia można skorzystać nie tylko ze standardowego znieczulenia miejscowego, ale także z leczenia w sedacji wziewnej (podtlenkiem azotu, tzw. gazem rozweselającym) czy – w przypadku większych zabiegów lub skrajnego lęku – nawet w narkozie. To realna pomoc dla tych, którzy latami unikali gabinetu.

Przeczytaj teraz

Medicover po raz szósty z prestiżowym tytułem Gwiazdy Jakości Obsługi

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 2.06.2025

Medicover już szósty raz został uhonorowany prestiżowym tytułem Gwiazdy Jakości Obsługi – wyróżnieniem przyznawanym firmom, które w oczach konsumentów wyróżniają się najwyższym poziomem troski o klienta. To dowód na to, że firma konsekwentnie utrzymuje standardy, które budują zaufanie i lojalność pacjentów.

W tegorocznej, 18. edycji programu, jak zawsze dotychczas, nagrodzono firmy, które uzyskały najwyższe oceny w badaniu opinii konsumenckich prowadzonym przez Polski Program Jakości Obsługi oraz ekspertów z SecretClient®. W badaniu ankietowanych pytano m.in. o to, jak klienci postrzegają markę Medicover i jak prawdopodobne jest, że udzielą na jej temat pozytywnych rekomendacji innym klientom.

– To dla nas ogromne wyróżnienie i potwierdzenie, że nasza codzienna praca ma realne znaczenie dla pacjentów. Szósta Gwiazda Jakości Obsługi to nie tylko powód do dumy, ale i motywacja do dalszego rozwoju – mówi Michał Fafius, Dyrektor Departamentu Obsługi Klienta w Medicover Polska. – W Medicover nieustannie wsłuchujemy się w głos pacjentów – zarówno w pochwały, jak i sugestie zmian. To właśnie one napędzają nas do działania i pomagają jeszcze lepiej odpowiadać na potrzeby osób korzystających z naszych usług – dodaje.

– Dzięki pracy zespołowej i ogromnemu zaangażowaniu naszego zespołu możemy stale podnosić jakość obsługi i konsekwentnie tworzyć miejsce, w którym każdy pacjent czuje się zaopiekowany, w którym czuje się u siebie, czego dowodem jest kolejne w naszej historii zaszczytne wyróżnienie – dodaje Natalia Rodakowska, Kierownik Działu Jakości Obsługi Klienta.

Medicover inwestuje w nowoczesne rozwiązania, takie jak: platforma Medicover Online, która umożliwia m.in. zdalne umawianie wizyt, korzystanie z teleporad, zamawianie e-recept czy przegląd historii leczenia. Dzięki temu kontakt z lekarzem staje się prostszy, szybszy i bardziej dostępny. Kluczowym elementem, który sprawia, że doświadczenia pacjenta i klienta Medicover są pozytywne, to kultura organizacyjna firmy – oparta na empatii, indywidualnym podejściu oraz dbałości o jakość. Te wartości są nie tylko deklarowane, ale również mierzone i nagradzane wewnątrz organizacji.

Medicover prowadzi także własne badania satysfakcji, analizując zarówno obiektywne wskaźniki jakości medycznej, jak i subiektywne odczucia pacjentów po wizytach. Na stronie internetowej firmy można znaleźć profile lekarzy wraz z ocenami wystawianymi przez pacjentów – niemal 1/3 z nich osiąga wynik 4,5 gwiazdki lub więcej (w skali 5 gwiazdek).

Przeczytaj teraz

Ponad 3 miliony złotych na rozwój opieki zdrowotnej w Krakowie

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 1.06.2025

Grupa Scanmed otrzymała ponad 3 miliony złotych dofinansowania w ramach programu Fundusze Europejskie dla Małopolski na rozwój Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Krakowie. Środki zostaną przeznaczone na modernizację placówek oraz zakup nowego sprzętu medycznego, co przełoży się na jeszcze lepszą jakość opieki nad pacjentami w ramach NFZ.

Centra Medyczne Scanmed American Heart of Poland z dotacją na rozwój Podstawowej Opieki Zdrowotnej w ramach programu Fundusze Europejskie dla Małopolski 2021-2027. Projekt „Rozwój Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Krakowie przez inwestycje w infrastrukturę i zakup sprzętu medycznego” obejmie Centrum Medyczne Scanmed przy ul. Armii Krajowej 5 w Krakowie oraz jego filie zlokalizowane przy ul. Jana Pawła II 84, ul. Akademickiej 5, ul. Podchorążych 2 i ul. Warszawskiej 24.

Dofinansowanie umożliwi doposażenie placówek w sprzęt diagnostyczny i medyczny (m.in. USG, EKG, spirometr) oraz przeprowadzenie niezbędnych prac remontowych, co przełoży się na poprawę komfortu pacjentów i warunków pracy personelu.

Inwestycja pozwoli nie tylko zwiększyć dostępność świadczeń w zakresie POZ, ale również zapewnić mieszkańcom Krakowa i okolic jeszcze wyższy standard opieki zdrowotnej, odpowiadający na rosnące potrzeby społeczne i wyzwania współczesnej medycyny.

Pozyskane środki to ważny krok w kierunku konsekwentnego rozwoju infrastruktury medycznej i podnoszenia jakości usług.

Przeczytaj teraz

Lekarza rodzinnego możesz zmienić – czyli mity i fakty o podstawowej opiece zdrowotnej

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 23.05.2025

Wokół podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) wciąż krąży wiele mitów, które utrudniają pacjentom korzystanie z przysługujących im praw. Czy naprawdę musisz chodzić do lekarza „z rejonu”? Czy położna odwiedzi Cię tylko w razie komplikacji? Eksperci enel-med rozprawiają się z najczęstszymi nieporozumieniami i wyjaśniają, co naprawdę oferuje placówka podstawowej opieki zdrowotnej. Oto TOP 10 faktów i mitów o POZ, które warto znać, by lepiej zadbać o swoje zdrowie – świadomie i bez niepotrzebnych ograniczeń.

To są mity…

  • Mit pierwszy: obowiązuje rejonizacja przy wyborze przychodni

Wbrew obiegowej opinii, wybór przychodni nie jest ograniczony do miejsca zamieszkania. Możliwe jest skorzystanie z usług dowolnej placówki POZ w Polsce, pod warunkiem że posiada ona kontrakt z NFZ.  Rejonizacja nie obowiązuje.

  • Mit drugi: lekarz POZ nie może zlecać badań obrazowych

To jeden z najczęstszych mitów. Lekarz POZ może wystawić skierowanie na wiele podstawowych badań obrazowych – w tym RTG, USG. W razie potrzeby może też zadecydować o konieczności dalszej diagnostyki lub skierować pacjenta do konkretnego specjalisty (AOS – Ambulatoryjna Opieka Specjalistyczna).

  • Mit trzeci: położna przychodzi do domu tylko przy komplikacjach

Standard opieki poporodowej zakłada możliwość przeprowadzenia wizyty domowej przez położną także w sytuacjach, gdy ciąża i poród przebiegły prawidłowo. Wizyta patronażowa ma charakter wspierający i informacyjny – obejmuje ocenę stanu zdrowia matki i noworodka, poradnictwo laktacyjne i pielęgnacyjne.

  • Mit czwarty: POZ to tylko internista

W rzeczywistości opiekę w ramach POZ mogą sprawować lekarze różnych specjalizacji – w tym lekarze rodzinni, interniści, pediatrzy. Dobór personelu medycznego zależy od struktury danej placówki.

  • Mit piąty: położna w POZ nie doradza w wyborze szpitala czy porodu

Choć położna POZ nie podejmuje decyzji za pacjentkę, może doradzić w wyborze szpitala, przedstawić dostępne opcje i pomóc w przygotowaniu do porodu. Może też wspierać przyszłą mamę w organizacji opieki po narodzinach dziecka i przeprowadzić tzw. edukację przedporodową.

…a takie są fakty

  • Fakt pierwszy: lekarza rodzinnego można wybrać bezpłatnie

Każdy ubezpieczony pacjent ma prawo do bezpłatnego wyboru lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, pielęgniarki i położnej – do dwóch razy w roku. Kolejna zmiana jest odpłatna, chyba że wynika z przyczyn niezależnych od pacjenta, takich jak zmiana miejsca zamieszkania lub zgon lekarza.

  • Fakt drugi: lekarz POZ może kierować na badania i do specjalisty

Lekarz rodzinny to nie tylko pierwszy kontakt w infekcjach. Ma on również prawo kierować na badania (np. morfologia, EKG), konsultacje specjalistyczne (np. do kardiologa, neurologa), rehabilitację, sanatorium czy opiekę długoterminową – wszystko w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ).

  • Fakt trzeci: POZ obejmuje również wizyty domowe

Jeśli lekarz POZ stwierdzi, że stan zdrowia uniemożliwia pacjentowi dotarcie do przychodni, może zrealizować wizytę domową – w godzinach pracy placówki. Wystarczy zgłosić taką potrzebę telefonicznie i skonsultować z lekarzem stan pacjenta.

  • Fakt czwarty: położna POZ wspiera kobiety nie tylko w czasie ciąży

Zakres opieki położnej POZ wykracza daleko poza ciążę i poród. Może ona także wspierać kobiety w okresie połogu, laktacji, menopauzy czy w planowaniu rodziny. Prowadzi wizyty edukacyjne, udziela porad laktacyjnych i pielęgnacyjnych, a także monitoruje stan zdrowia mamy i dziecka po narodzinach.

  • Fakt piąty: nocna i świąteczna opieka działa bez rejonizacji

Po godzinach pracy przychodni, w weekendy i święta, pacjenci mogą korzystać z tzw. nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej (NiŚOZ). Można się zgłosić do dowolnego punktu oferującego taką pomoc – bez skierowania, bez względu na miejsce zamieszkania. Warto znać adresy najbliższych punktów w swojej okolicy.

Podstawowa opieka zdrowotna to dziś coś więcej niż tylko szybka porada internisty. Coraz więcej placówek POZ to nowoczesne przychodnie, które łączą wysoką jakość obsługi z dostępem do doświadczonych specjalistów i nowoczesnego sprzętu diagnostycznego. Dlatego warto dobrze przemyśleć wybór swojego lekarza rodzinnego – zapoznać się z ofertą okolicznych poradni, zasięgnąć opinii znajomych, a nawet osobiście odwiedzić przychodnię, zanim złoży się deklarację. Dobrym przykładem są placówki Centrum Medycznego enel-med, które – choć znane głównie z prywatnej opieki – oferują również kompleksowe usługi POZ w ramach NFZ. Z takiej opieki można skorzystać m.in. w Warszawie, Gdańsku, Łodzi i innych miastach.

Przeczytaj teraz

Profilaktyka to klucz w walce z nadciśnieniem

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 16.05.2025

Nadciśnienie tętnicze jest jedną z najczęstszych chorób cywilizacyjnych, występującą w krajach i społeczeństwach wysoko rozwiniętych. To schorzenie bywa podstępne, rozwijając się latami, często bezobjawowo, stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia. Zgodnie z wytycznymi – przyjmuje się, że prawidłowe ciśnienie tętnicze mierzone w domu nie powinno przekraczać u osób poniżej 65. roku życia wartości 130/80 mmHg. Regularne monitorowanie ciśnienia krwi i zdrowy tryb życia to fundamenty profilaktyki udaru mózgu i zawału serca, o czym Medicover przypomina z okazji Światowego Dnia Nadciśnienia Tętniczego.

Nadciśnienie, nazywane potocznie „cichym zabójcą”, przez długi czas może nie dawać żadnych symptomów, jednocześnie niszcząc serce, mózg, nerki i inne kluczowe organy. Alarmujące dane z raportu Medicover „Praca. Zdrowie. Ekonomia. Perspektywa 2023” ujawniają, że ponad połowa pracujących Polaków zmaga się właśnie z podwyższonym ciśnieniem. Szacuje się, że w Polsce z nadciśnieniem żyje w sumie około 10,8 miliona osób, z czego aż 3,1 miliona nie jest tego świadoma.

Dlatego tak ważna jest systematyczna kontrola ciśnienia i dbałość o zdrowy styl życia. Prewencja, codzienne, świadome decyzje prozdrowotne i zdrowy tryb życia to najskuteczniejsze środki ochrony – zarówno przed samą chorobą nadciśnieniową, jak i przed jej poważnymi konsekwencjami. Celem leczenia nadciśnienia jest przede wszystkim zapobieganie dalszym powikłaniom.

Doktor nauk medycznych Rafał Łukaszewicz – kardiolog, Ekspert ds. Jakości i Standardów Medycznych w Medicover w Polsce – radzi:

  • kontroluj ciśnienie regularnie. Mierz je systematycznie, najlepiej o stałych porach dnia i notuj wyniki. Tobie i Twojemu lekarzowi pozwoli to śledzić jego wartości i szybko reagować na niepokojące zmiany. Pamiętaj o okresowych badaniach kontrolnych (jak EKG, badania krwi i moczu), które pomogą ocenić ogólny stan Twojego zdrowia sercowo-naczyniowego.
  • Wprowadź prozdrowotne zmiany w stylu życia. Kluczowe znaczenie mają: zbilansowana dieta (np. dieta śródziemnomorska, z ograniczeniem soli do <5g/dobę), regularna aktywność fizyczna (minimum 150 minut umiarkowanego wysiłku tygodniowo), utrzymanie prawidłowej masy ciała, rezygnacja z nałogów (zwłaszcza palenia tytoniu i picia alkoholu), nauka radzenia sobie ze stresem dnia codziennego oraz dbałość o odpowiednią ilość i jakość snu.
  • Stosuj się ściśle do zaleceń lekarza. Jeśli lekarz zalecił leki, przyjmuj je regularnie i zgodnie z instrukcjami. Nie modyfikuj dawkowania na własną rękę i nie pomijaj dawek.
  • Nie lekceważ lekkich na pozór objawów. Pamiętaj, że nadciśnienie tętnicze często rozwija się bezobjawowo. Jeśli zauważysz u siebie powtarzające się objawy, takie jak np.: bóle lub zawroty głowy, duszności, zaburzenia widzenia czy kołatania serca – niezwłocznie skonsultuj się z lekarzem. Mogą to być sygnały świadczące o problemach z ciśnieniem.

Profilaktyka to fundament zdrowia, dlatego Medicover realizuje inicjatywy prozdrowotne, takie jak na przykład „Zdrowa Odwaga”. Program ten naukowo potwierdził, że zmiana stylu życia i regularna aktywność fizyczna realnie poprawiają zdrowie uczestników, w tym przyczyniając się do redukcji ryzyka wystąpienia nadciśnienia tętniczego. Uczestnicy programu, prowadząc zdrowy i aktywny fizycznie tryb życia, zyskali ponad rok życia w lepszym zdrowiu, a poziom ich absencji pracowniczej spadł aż o 32%.

– Pamiętajmy, że nadciśnienie to nasz cichy wróg oraz że skuteczną bronią w walce z nim są wczesne profilaktyczne działania prozdrowotne. Regularna, domowa kontrola ciśnienia tętniczego, a także prowadzenie zdrowego stylu życia to inwestycje, które procentują każdego dnia. Jest takie mądre, stare polskie przysłowie – „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz’”. W medycynie, a zwłaszcza w kardiologii, to przysłowie nabiera niezwykle dosłownego znaczenia. To codzienne „ścielenie łóżka” – czyli nasze wybory żywieniowe, nasza aktywność fizyczna, sposób radzenia sobie ze stresem, rezygnacja z używek – bezpośrednio przekłada się na nasz „dobry sen”, co oznacza nasze zdrowie – w tym na prawidłową regulację ciśnienia tętniczego. Każdy zdrowy posiłek, każdy spacer, każda chwila relaksu, każdy dzień bez papierosa, to staranne przygotowywanie sobie „posłania” na przyszłość. A „dobry, spokojny sen” w tej metaforze to nic innego jak zdrowe serce, energia do życia i radość z każdego dnia, wolne od ciężaru nadciśnienia i jego powikłań – zapewnia Rafał Łukaszewicz, kardiolog, Ekspert ds. Jakości i Standardów Medycznych w Medicover w Polsce.

Nieleczone nadciśnienie stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia, zwiększając ryzyko rozwoju miażdżycy, zawału serca, niewydolności serca czy udaru mózgu. Przyczynia się do utraty elastyczności tętnic, prowadzi do przerostu lewej komory serca, upośledzenia pracy nerek, a nawet może wpływać na narząd wzroku, powodując zmiany siatkówki lub ślepotę. Jednak dzięki wczesnej diagnostyce i profilaktyce, obejmującej modyfikację stylu życia, odpowiednią dietę i aktywność fizyczną, można skutecznie zapobiegać rozwojowi nadciśnienia i jego powikłaniom. Medicover oferuje kompleksową opiekę, od diagnostyki (w tym badań laboratoryjnych i EKG) po leczenie i wsparcie w zmianie nawyków. Podjęcie tych prewencyjnych lub leczniczych kroków już dziś może zapobiec poważnym problemom związanym z nadciśnieniem tętniczym w przyszłości.

Przeczytaj teraz