Ustawa o DUZ
Należy określić miejsce świadczeń finansowanych w ramach dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego w systemie zdrowia publicznego. Projekt ustawy tego tematu nie porusza. Czyni ustawę prezentem dla bogatych, a nie taka miała być jej intencja!
Postulat mówiący, że dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne winny być elementem wspierającym system zdrowia publicznego, wydaje się być naturalny i oczekiwany. Nie chodzi bowiem o to, by dla wąskiej grupy tworzyć ekskluzywne produkty ubezpieczeniowe. Cel jest o wiele szerszy i zupełnie innej jakości. Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne powinny wzmacniać poziom opieki zdrowotnej szerokiej grupy obywateli. Winny wpisywać się w pespektywę zdrowia publicznego i rolę państwa realizującego jedno z podstawowych praw obywatelskich - prawo do opieki zdrowotnej.
Tak byłoby, gdyby zadania realizowane przez ubezpieczycieli były skorelowane z zadaniami systemu publicznego. Biorąc jako przykład Narodowy Fundusz Zdrowia, uczestniczą w tym procesie różne osoby i podmioty. Konsultanci krajowi weryfikują przedmiot świadczeń finansowanych ze środków publicznych, warunki oceny ofert i warunki wymagane od świadczeniodawców. Mogą wnioskować do Ministra Zdrowia o zmianę poziomu lub zakresu finansowania danego świadczenia. Prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych ma obowiązek zasięgnięcia opinii właściwego konsultanta w sprawie rekomendacji dla danego świadczenia pod względem możliwości jego zakwalifikowania, jako świadczenia gwarantowanego, wraz z określeniem poziomu finansowania. Wreszcie Minister Zdrowia kwalifikuje dane świadczenie, jako świadczenie gwarantowane po uzyskaniu rekomendacji Prezesa Agencji. Dla pełnej jasności - nie jest to system idealny, jednak stanowi przemyślaną całość.
A jako to wygląda w projekcie ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych? Zakres świadczeń medycznych określają ogólne warunki umów dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Te jak i generalnie działalność ubezpieczyciela podlega nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego. Zakres szczegółowy tego nadzoru definiuje ustawa o nadzorze ubezpieczeniowym i emerytalnym oraz Rzeczniku Ubezpieczonych, która w Art. 3 mówi między innymi, że celem nadzoru jest ochrona interesów ubezpieczonych. W tym wypadku interesem osoby ubezpieczonej jest jej zdrowie, a dokładniej - należyte wykonanie zobowiązań ubezpieczyciela w zakresie realizacji świadczeń zdrowotnych lub odszkodowań pieniężnych przeznaczonych na ten cel. Różnica w swobodzie kreowania zakresów świadczeń, ich jakości i budżetów przez NFZ i ubezpieczycieli jest nader widoczna. Czy można oczekiwać od KNF, że spojrzy na ubezpieczycieli także przez pryzmat zdrowia publicznego? Chyba nie było takiej intencji. A jeśli jednak, to jest to potężne wyzwanie. Idąc dalej, odpowiedzialność ubezpieczyciela za realizację zadań jednostek organizacyjnych służby medycyny pracy - kolejnego filaru systemu zdrowia publicznego, nie jest w projekcie sprecyzowana. Jak w praktyce ma wyglądać współpraca z ubezpieczycielem wojewódzkich ośrodków medycyny pracy - czy mają składać skargi do Komisji Nadzoru Finansowego? Pewnie tak.
Najbardziej zaskakująca jest jednak niefrasobliwość regulacji w zakresie opieki nad osobami nieobjętymi ubezpieczeniem prywatnym. Brak jest kluczowych mechanizmów kształtujących strukturę produktów ubezpieczeniowych i rozłożenie ryzyk. Ich obecność podniosłaby dostępność prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego dla osób o niższych dochodach, bogatszych, ale schorowanych, młodych, lecz przewlekle chorych. Poza nader rozbudowaną ochroną przed hipotetycznym zawłaszczaniem przez ubezpieczycieli infrastruktury ochrony zdrowia, brak w projekcie ustawy słowa, jak mają współistnieć z płatnikami publicznymi. Silny regulator w konstelacji płatników publicznych i prywatnych, mający przełożenie na jednych i na drugich, to absolutna podstawa sprawnego systemu zdrowia publicznego. W obecnej propozycji nie jest to NFZ ani AOTM. Raczej także nie KNF. Także nie Minister Zdrowia. Jest miejsce i czas, by to centralne ogniwo odpowiednio w ustawie uwzględnić, wydzielając lub powołując odpowiedni organ. Przydałby się także narodowemu płatnikowi. Zastanawia jedynie dlaczego o sprawie tak kluczowej, jak spójny system zdrowia publicznego gwarantowany przez silnego regulatora obejmującego całość sektora, mają pamiętać partnerzy społeczni, a zapomina Ministerstwo Zdrowia.
Robert Mołdach
Należy określić miejsce świadczeń finansowanych w ramach dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego w systemie zdrowia publicznego. Projekt ustawy tego tematu nie porusza. Czyni ustawę prezentem dla bogatych, a nie taka miała być jej intencja!
Postulat mówiący, że dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne winny być elementem wspierającym system zdrowia publicznego, wydaje się być naturalny i oczekiwany. Nie chodzi bowiem o to, by dla wąskiej grupy tworzyć ekskluzywne produkty ubezpieczeniowe. Cel jest o wiele szerszy i zupełnie innej jakości. Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne powinny wzmacniać poziom opieki zdrowotnej szerokiej grupy obywateli. Winny wpisywać się w pespektywę zdrowia publicznego i rolę państwa realizującego jedno z podstawowych praw obywatelskich – prawo do opieki zdrowotnej.
Tak byłoby, gdyby zadania realizowane przez ubezpieczycieli były skorelowane z zadaniami systemu publicznego. Biorąc jako przykład Narodowy Fundusz Zdrowia, uczestniczą w tym procesie różne osoby i podmioty. Konsultanci krajowi weryfikują przedmiot świadczeń finansowanych ze środków publicznych, warunki oceny ofert i warunki wymagane od świadczeniodawców. Mogą wnioskować do Ministra Zdrowia o zmianę poziomu lub zakresu finansowania danego świadczenia. Prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych ma obowiązek zasięgnięcia opinii właściwego konsultanta w sprawie rekomendacji dla danego świadczenia pod względem możliwości jego zakwalifikowania, jako świadczenia gwarantowanego, wraz z określeniem poziomu finansowania. Wreszcie Minister Zdrowia kwalifikuje dane świadczenie, jako świadczenie gwarantowane po uzyskaniu rekomendacji Prezesa Agencji. Dla pełnej jasności – nie jest to system idealny, jednak stanowi przemyślaną całość.
A jako to wygląda w projekcie ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych? Zakres świadczeń medycznych określają ogólne warunki umów dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Te jak i generalnie działalność ubezpieczyciela podlega nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego. Zakres szczegółowy tego nadzoru definiuje ustawa o nadzorze ubezpieczeniowym i emerytalnym oraz Rzeczniku Ubezpieczonych, która w Art. 3 mówi między innymi, że celem nadzoru jest ochrona interesów ubezpieczonych. W tym wypadku interesem osoby ubezpieczonej jest jej zdrowie, a dokładniej – należyte wykonanie zobowiązań ubezpieczyciela w zakresie realizacji świadczeń zdrowotnych lub odszkodowań pieniężnych przeznaczonych na ten cel. Różnica w swobodzie kreowania zakresów świadczeń, ich jakości i budżetów przez NFZ i ubezpieczycieli jest nader widoczna. Czy można oczekiwać od KNF, że spojrzy na ubezpieczycieli także przez pryzmat zdrowia publicznego? Chyba nie było takiej intencji. A jeśli jednak, to jest to potężne wyzwanie. Idąc dalej, odpowiedzialność ubezpieczyciela za realizację zadań jednostek organizacyjnych służby medycyny pracy – kolejnego filaru systemu zdrowia publicznego, nie jest w projekcie sprecyzowana. Jak w praktyce ma wyglądać współpraca z ubezpieczycielem wojewódzkich ośrodków medycyny pracy – czy mają składać skargi do Komisji Nadzoru Finansowego? Pewnie tak.
Najbardziej zaskakująca jest jednak niefrasobliwość regulacji w zakresie opieki nad osobami nieobjętymi ubezpieczeniem prywatnym. Brak jest kluczowych mechanizmów kształtujących strukturę produktów ubezpieczeniowych i rozłożenie ryzyk. Ich obecność podniosłaby dostępność prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego dla osób o niższych dochodach, bogatszych, ale schorowanych, młodych, lecz przewlekle chorych. Poza nader rozbudowaną ochroną przed hipotetycznym zawłaszczaniem przez ubezpieczycieli infrastruktury ochrony zdrowia, brak w projekcie ustawy słowa, jak mają współistnieć z płatnikami publicznymi. Silny regulator w konstelacji płatników publicznych i prywatnych, mający przełożenie na jednych i na drugich, to absolutna podstawa sprawnego systemu zdrowia publicznego. W obecnej propozycji nie jest to NFZ ani AOTM. Raczej także nie KNF. Także nie Minister Zdrowia. Jest miejsce i czas, by to centralne ogniwo odpowiednio w ustawie uwzględnić, wydzielając lub powołując odpowiedni organ. Przydałby się także narodowemu płatnikowi. Zastanawia jedynie dlaczego o sprawie tak kluczowej, jak spójny system zdrowia publicznego gwarantowany przez silnego regulatora obejmującego całość sektora, mają pamiętać partnerzy społeczni, a zapomina Ministerstwo Zdrowia.
Robert Mołdach