Aldemed: rok 2019 pod znakiem inwestycji

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 13.02.2019

Ryszard Szcząchor, dyrektor Centrum Medycznego Aldemed

W roku 2019 w Centrum Medycznym Aldemed będzie realizowanych kilka ważnych inwestycji, których rezultatem będzie rozwój oferty świadczeń. Po raz pierwszy od wielu lat mamy kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia na leczenie szpitalne.

Nową jednostką, która już przyjmuje pacjentów, a której oficjalne otwarcie odbędzie się pod koniec lutego 2019, w 23. rocznicę działalności Aldemed, jest Centrum Terapii Kręgosłupa, działające w naszej filii Zastal.

Oferuje ono leczenie różnorodnych schorzeń kręgosłupa, bólu i neuropatii obwodowych.  W Centrum Terapii Kręgosłupa wykonywane są między innymi zabiegi implantacji preparatu Discogel, stosowanego jako skuteczna metoda lecznicza w  uszkodzeniu jądra miażdżystego w kręgosłupie.

Centrum Terapii Kręgosłupa oferuje leczenie, rehabilitację, diagnostykę oraz zabiegi operacyjne. Są to świadczenia komercyjne, gdyż nie posiadamy kontraktu z NFZ na ten zakres usług.

Wydatki związane z utworzeniem tej jednostki wyniosły około 750 tys. zł. Środki te przeznaczone zostały na zakup mikroskopu stosowanego przy operacjach kręgosłupa, aparatu RTG z ramieniem C oraz specjalnego stołu.

Druga nowa jednostka, którą tworzymy w tym roku, to centrum urologiczne, które będzie się zajmowało między innymi leczeniem chorób prostaty. Powstanie ono w naszej siedzibie przy ulicy Niepodległości, która została powiększona w wyniku zakupu ostatniej jej części położonej na II piętrze (obecnie więc jesteśmy właścicielami całej kamienicy, oprócz kilku pomieszczeń na parterze).

W tych nowo zakupionych pomieszczeniach o powierzchni 130 mwk planujemy utworzenie centrum urologicznego. Jednostka ta ruszy jeszcze w tym roku, po przeprowadzeniu koniecznego remontu  i zakupie wyposażenia. Ta inwestycji również będzie nas kosztować około 700 tys. zł.

Ponieważ posiadamy kontrakt na świadczenia ambulatoryjne w zakresie urologii część usług oferowanych przez tę jednostkę będzie finansowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Powiększyć chcemy także naszą drugą placówkę – filię Zastal, działającą przy ulicy Towarowej. W tym celu zleciliśmy analizę techniczną budynku, na którym chcemy dobudować dwa piętra.  Gdy opinia budowlana będzie pozytywna,  rozpoczniemy inwestycję, a w jej wyniku uzyskamy 800 mkw nowej powierzchni, na której znajdzie się powiększony dział rehabilitacji oraz poradnia podstawowej opieki zdrowotnej.

W ostatnim czasie, po raz pierwszy od czasu, gdy powstał szpital (było to w roku 2011) udało nam się uzyskać kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia na leczenie szpitalne. Dotyczy on zabiegów usuwania zaćmy metodą fakoemusyfikacji, które wykonujemy w ramach chirurgii jednego dnia. Posiadamy także umowę z NFZ na wykonywanie iniekcji doszklistkowych w ramach programu lekowego leczenia neowaskularnej (wysiękowej) postaci zwyrodnienia plamki związanego z wiekiem (AMD).

Czytaj: Aldemed: operacje zaćmy w ramach NFZ>>>

Coraz więcej pacjentów korzysta z naszych usług, a teraz łatwiej im dotrzeć do naszej filii Zastal dzięki inwestycji zrealizowanej przez miasto, które wybudowało przejście podziemne pod torami kolejowymi. W ramach współpracy z samorządem Aldemed na 10 lat oddał w użytkowanie miastu 150 mkw działki, na której powstał chodnik i ścieżka rowerowa.

Mam nadzieję, że cały rok 2019 będzie upływał w naszym Centrum Medycznym pod znakiem realizowanych z sukcesem inwestycji i dalszego rozwoju naszych placówek i usług.

 

Przeczytaj teraz

Jakość laboratorium diagnostycznego zależy od zarządzania

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 30.01.2019

Dr n. med. Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu spółki Diagnostyka ds. medycyny laboratoryjnej, członek Prezydium Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych

Funkcjonujące w krajach rozwiniętych systemy ochrony zdrowia dopuszczają zarówno własne laboratoria szpitalne, jak i laboratoria outsourcingowe, i skupiają się na kontroli ich jakości i kompetencji, aby zapewnić bezpieczeństwo i komfort dla pacjenta.

Nigdzie nie ma nakazu, ani zakazu dla outsourcingu, i sposób prowadzenia laboratorium pozostaje w gestii zarządzających szpitalem.

Obecnie w Polsce około ¼ laboratoriów szpitalnych prowadzona jest przez podmioty zewnętrzne. Przy wyzwaniach ekonomicznych generowanych dla szpitali przez system finansowania ochrony zdrowia w Polsce outsourcing laboratoriów jest jednym z rozwiązań poważnie rozważanych przez zarządzających szpitalami, gdyż zazwyczaj niesie korzyści finansowe.

Nie ma jednoznacznych danych mogących wskazać na wyższość jakościową laboratoriów własnych nad laboratoriami w outsourcingu i vice-versa.

Odpowiednie kompetencje laboratorium i jakość jego usług zależą głównie od dyrekcji szpitala, która w przypadku własnego laboratorium musi zapewnić odpowiednie zasoby i procedury dla jego prawidłowego funkcjonowania, a w przypadku laboratorium prowadzonego przez jednostkę zewnętrzną odpowiednio zdefiniować w umowie wymagania jakościowe i organizacyjne oraz zasady współpracy i nadzoru nad prawidłowością usług świadczonych przez usługodawcę.

Laboratoria to specjalistyczne jednostki

Współczesne laboratoria medyczne są wysokospecjalistycznymi jednostkami wykorzystującymi skomplikowane i kosztowne wyposażenie i zatrudniającymi dedykowany zespół diagnostów laboratoryjnych i techników, a czasem nawet lekarzy. Medycyna laboratoryjna rozwija się bardzo dynamicznie, co skutkuje koniecznością ciągłego wdrażania dość dużej ilości nowych procedur i dostosowywania wyposażenie do zmieniających się potrzeb klinicystów i pacjentów. Diagnostyka laboratoryjna i laboratoria medyczne są stosunkowo hermetyczną dziedziną medycyny i bardzo często osoby zarządzające szpitalem, nawet posiadające wykształcenie medyczne, nie mają odpowiednich kompetencji, aby wziąć pełną odpowiedzialność merytoryczną za funkcjonowanie laboratorium.

Jeżeli dodamy do tego problem kosztów funkcjonowania laboratorium, których głównymi składowymi są wynagrodzenia zatrudnionego personelu oraz koszty specjalistycznej aparatury i odczynników wraz z innymi materiałami zużywalnymi, to przy braku kontraktowania usług laboratoryjnych przez NFZ, czyli braku bezpośredniej refundacji badań laboratoryjnych, laboratorium jawi się jako ośrodek generujący koszty, a nie przynoszący dochód. Stąd już tyko krok do wrzucenia laboratorium do jednego koszyka wraz z innymi usługami, które generują koszty, a nie przychody, jak np. wyżywienie pacjenta, ochrona, utrzymanie czystości, które najczęściej podlegają outsourcingowi.

Problem jest bardziej złożony, bo nawet jeżeli zarządzający szpitalem rozumieją ważną rolę jaką odgrywa laboratorium i wyniki badań laboratoryjnych w całym systemie szpitalnym i znają ryzyka związane np. z zaniechaniem wykonania koniecznych badań, czy też opóźnionym otrzymaniem ich wyników, albo zbyt późno postawioną lub omyłkową diagnozą (do czego może doprowadzić brak dostępu do odpowiednich badań laboratoryjnych), to często mają bardzo ograniczone możliwości zapewnienia odpowiedniego funkcjonowania laboratorium w strukturach wewnętrznych szpitala.

Spośród wielu problemów wymienić należy najpoważniejsze, czyli konieczność ciągłych inwestycji w specjalistyczne wyposażenie laboratorium, konieczność pełnej informatyzacji działania laboratorium i ciągłe dostosowywanie rozwiązań IT do zmieniających się potrzeb klientów, wykonywanie badań głównie, a czasem jedynie, dla własnych potrzeb i brak skutecznych działań sprzedażowo-marketingowych, aby oferować badania klientom zewnętrznym, ciągłe problemy ekonomiczne szpitali i brak płynności finansowej utrudniające skuteczne negocjacje z dostawcami oraz ograniczające konieczne inwestycje np. w infrastrukturę laboratorium, czy też uniemożliwiające adekwatne wynagradzanie personelu.

Koszt badania niższy po outsourcingu

Z ekonomicznego punktu widzenia outsourcing wypada korzystnie dla szpitala. Oficjalnie dostępnych danych nie znalazłem, ale na podstawie własnej analizy kilkudziesięciu przykładów, nie tylko z naszego kraju, doszedłem do wniosku, że koszt badania wykonywanego w laboratorium po outsourcingu jest niższy niż koszt badania wykonywanego przed outsourcingiem.

Co więcej różnica jest na tyle znacząca, że nawet po dodaniu marży cena zakupu badania od jednostki zewnętrznej (czyli koszt dla szpitala) jest niższy niż koszt badania generowany przez własne laboratorium szpitalne. Różnica ta jest tym większa im większa ilość badań zlecanych przez szpital.

Jednostkami zewnętrznymi prowadzącymi outsourcingi są najczęściej duże firmy prowadzące wiele laboratoriów (tzw. laboratoria sieciowe) i wykorzystują one kilka czynników umożliwiających obniżenie kosztu pojedynczego badania. Najbardziej oczywisty czynnik to niższe ceny zakupu wyposażenia, odczynników i materiałów zużywalnych uzyskiwane w negocjacjach z dostawcami przez laboratoria sieciowe w porównaniu ze szpitalem.

Niższe ceny uzyskiwane są w oparciu o wielkość zamówienia generowanego przez wszystkie laboratoria sieci, które wykonują wielokrotnie więcej badań niż jedno tylko laboratorium szpitala, więc mamy tu do czynienia, aby użyć prostego przykładu, z porównaniem zakupu hurtowego z detalicznym. Nie bez znaczenia dla negocjacji jest też to, że laboratoria zewnętrzne zazwyczaj regulują w terminie swoje zobowiązania względem dostawców, podczas gdy szpitale bardzo często mają problemy z terminowością płatności w związku z problemami z płynnością finansową.

Dodatkowym czynnikiem obniżającym koszty badań w outsourcingu jest niższa składowa kosztów stałych funkcjonowania laboratorium alokowana na jedno badanie, niż w przypadku własnego laboratorium szpitalnego. Istnieje wiele rodzajów kosztów, które musi ponieść każde laboratorium, niezależnie od swojej wielkości i ilości wykonywanych badań, np. koszty wdrożenia i utrzymania infrastruktury informatycznej (hardware i oprogramowanie wraz z kosztami wsparcia i rozwoju), koszty wdrożenia i utrzymywania systemu zapewnienia jakości, a w tym wewnątrz- i zewnątrzlaboratoryjnego systemu kontroli jakości analitycznej badań, koszty administracyjne i lokalowe.

Oznacza to, że każde laboratorium musi ponieść pewien „koszt wejścia” przy rozpoczęciu działania i ponosić miesięczne koszty stałe wsparcia funkcjonowania. Te koszty w mniejszym stopniu alokują się na każde pojedyncze badanie w przypadku większej ilości wykonywanych badań. Z biznesowego punktu widzenia laboratorium jest świetnym przykładem na to, jak ilość sprzedanych produktów (w tym przypadku wykonanych badań) obniża koszt pojedynczego produktu. Ponieważ laboratoria sieciowe, będące najczęściej operatorami laboratoryjnych szpitali w outsourcingu, umiejętnie zdobywają klientów zewnętrznych i w laboratorium szpitalnym wykonują badania zlecane nie tylko przez szpital, to wspomniane powyżej koszty stałe rozkładają się na wszystkie badania i obniżają koszt badań wykonywanych dla szpitala.  Z moich obserwacji wynika, że laboratoria pozostające w zarządzaniu szpitala nie osiągają takich sukcesów sprzedażowo-marketingowych jak laboratoria sieciowe, więc ilość wykonywanych przez własne laboratoria szpitala badań jest mniejsza, a więc koszt alokowany na badanie wyższy.

Dodatkowym czynnikiem obniżającym koszt pojedynczego badania w przypadku outsourcingu jest przeniesienie istniejącego know-how sieci laboratoriów do laboratorium szpitalnego i uzyskanie korzyści operacyjnych w zakresie efektywności pracy.

Ponad 100  mln zł na inwestycje w publicznych laboratoriach

Przedstawiciele laboratoriów aktywnych na polu outsourcingu w Polsce oszacowali swoje inwestycje infrastrukturalne w publiczną bazę szpitalną na przestrzeni ostatnich lat na kwotę przekraczającą 100 milionów zł.

Z dużą dozą pewności można powiedzieć, że budżetu publicznego nie było stać na te inwestycje i przerzucenie kosztów inwestycji na prywatne podmioty zewnętrzne przyniosło ogromne korzyści dla szpitali i pacjentów. Oczywiście te koszty inwestycji zostaną zwrócone przez szpital w postaci marży w cenie badania laboratoryjnego, ale po pierwsze, ta cena badania jest zazwyczaj i tak niższa niż koszt badania z własnego laboratorium, a po drugie jest to bardzo przyjazna forma kredytu udzielonego przez jednostkę zewnętrzną, na warunkach znacznie bardziej przyjaznych niż jakikolwiek kredyt bankowy.

Koszty wynagrodzeń są jednym z głównych składników kosztów funkcjonowania laboratorium i dyrekcja szpitala chętnie przyjmuje fakt przejęcia pracowników i kosztów ich wynagrodzeń przez jednostkę zewnętrzną. Zazwyczaj personel laboratorium szpitalnego jest przejmowany przez jednostkę zewnętrzną w całości i z zachowaniem gwarancji zatrudnienia i wynagrodzenia, zgodnie z artykułem 23(1) Kodeksu Pracy. W obecnej sytuacji w Polsce mamy niedobór zarówno diagnostów laboratoryjnych, a szczególnie specjalistów, jak i również techników i mówimy raczej o rynku pracownika niż pracodawcy. W związku z tym pracownicy laboratoriów nie powinni się obawiać bezrobocia. Oczywiście największe emocje budzi kwestia wynagrodzeń pracowników laboratoriów medycznych i panuje powszechne przekonanie o konieczności podwyżek, ale na zarobki narzekają zarówno pracownicy laboratoriów publicznych, jak i prywatnych, chociaż sytuacji różni się w zależności od regionu kraju, wielkości miasta i zagęszczenia populacji.

Mocnym dowodem na dobrą jakość i kompetencje laboratoriów prowadzących outsourcingu jest fakt, że prawie dziesięć z nich posiada akredytację Polskiego Centrum Akredytacji potwierdzającą spełnienie wymagań normy PN-EN ISO/IEC 15189, w porównaniu do tylko dwóch laboratoriów prowadzonych samodzielnie przez jednostki publiczne, aczkolwiek możliwe jest, że laboratoria publiczne nie starają się o akredytację z powodu braku środków finansowych na pokrycie kosztów procesu oceny (kilkanaście tysięcy PLN rocznie).

Podsumowując można stwierdzić, że nie ma jednoznacznych dowodów na wyższą jakość i kompetencje jednego z rodzajów laboratoriów (własne szpitalne vs. outsourcing), a jeżeli chcielibyśmy na siłę szukać dowodów to teoretycznie nieco lepiej wypadają laboratoria w outsourcingu (więcej akredytacji, nowe wyposażenie).

Ważna jest dobrze skonstruowana umowa

Ryzyka outsourcingu wynikają głównie ze źle skonstruowanej przez szpital specyfikacji wymagań do konkursu i źle sformułowanej umowy. Na szczęście widać na tym polu znaczną poprawę i umowy outsourcingowe podpisywane w ostatnich latach, a szczególnie przygotowywane przez duże szpitale, zawierają bardzo szczegółową specyfikację wymagań jakościowych obejmującą m.in. pełną listę badań laboratoryjnych wykonywanych dla szpitala wraz z oczekiwanymi czasami wykonania każdego z badań wraz z obligacją do wykonania tych badań w lokalizacji szpitala; wymóg akredytowania laboratorium w lokalizacji szpitala; wymogi dotyczące oczekiwanych kompetencji i kwalifikacji personelu laboratorium; wymogi dotyczące jakości wykonywanych badań, często z obligacją okazywania na żądanie szpitala wyników kontroli wewnątrz- i zewnątrzlaboratoryjnej; wymogi dotyczące sposobu nadzorowania badań POCT wykonywanych w szpitalu; wymogi związane z formą prowadzenia przez laboratorium dokumentacji, a w tym e-dokumentacji i raportowania wyników oraz wymaganych sprawozdań itp. Jeżeli do tych doprecyzowanych wymagań dołączone są opisane mechanizmy kontroli jakości świadczonych usług i zdefiniowane są kary umowne za niespełnienie wymagań, to szpital ma skuteczne narzędzia do wyegzekwowania od usługodawcy wymaganej jakości usługi.

Często słyszę przewijające się w różnych rozmowach stwierdzenie, że własne laboratorium szpitala jest lepsze, bo komunikacja wewnętrzna pomiędzy klinicystami i laboratorium jest bardziej skuteczna niż komunikacja pomiędzy klinicystami, a laboratorium prowadzonym przez firmę zewnętrzną.

To stwierdzenie nie musi być prawdziwe z kilku powodów. Po pierwsze najczęściej po outsourcingu pracują w laboratorium te same osoby co przed outsourcingiem i relacje pracowników laboratorium z klinicystami nie zmieniają się. Po drugie szpital ma pełne prawo i powinien zdefiniować w kontrakcie zasady komunikacji i wsparcia klinicystów przez laboratorium, które mogą być podobne, a nawet tożsame z zasadami funkcjonującymi przed outsourcingiem.

Widziałem wiele przykładów doskonałej współpracy pomiędzy laboratorium a klinicystami i widziałem też wiele szpitali, gdzie laboratorium i jego pracownicy nie byli traktowani partnersko przez klinicystów, ale nie zależało to od statusu laboratorium (własne lub outsourcing), ale raczej od sposobu zarządzania szpitalem przez dyrekcję, nastawienia klinicystów do laboratorium oraz kompetencji pracowników laboratorium i ich gotowości do współpracy.

Wiele zasad współpracy pomiędzy klinicystami a laboratorium, niezależnie od swego statusu, powinno zostać zdefiniowanych, opisanych i egzekwowanych, a to wymaga gotowości wszystkich stron: klinicystów, laboratorium i dyrekcji. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w sposób jasny opisać: kto z kim i w jaki sposób może się komunikować oraz jak wspólnie rozwiązywać potencjalne problemy kliniczne i operacyjne.

Wsparcie laboratorium powinno obejmować pomoc w rozwiązywaniu codziennych problemów (wsparcie dla klinicystów przy interpretowaniu wyników badań, ale też odpowiedź na najprostsze pytania np. kiedy będzie dostępny wynik), ale także szkolenia organizowane przez laboratorium dla pracowników oddziałów klinicznych (lekarzy i pielęgniarek) związane np. z fazą przedanalityczną badania i wybranymi problemami diagnostyki laboratoryjnej, oraz formalny wymóg uczestnictwa dedykowanych pracowników laboratorium w pracach np. komitetu ds. zakażeń szpitalnych, komitetu ds. badań POCT oraz ustalenie regularnych spotkań z klinicystami w celu omówienia bieżących problemów i ustalenia wspólnych rozwiązań i planów np. w ramach spotkań ordynatorów. Takie wsparcie jest możliwe zawsze, jeżeli dyrekcja szpitala w sposób świadomy zdefiniuje taką potrzebę i ustali odpowiednie procedury.

Przeczytaj teraz

Patrzymy z nadzieją na rok 2019

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 21.01.2019

Andrzej Mądrala, prezes zarządu Centrum Medycznego Mavit

Patrzymy z nadzieją na rok 2019 wierząc,  że wzrost finansowania na ochronę zdrowia wreszcie będzie zauważalny, a dodatkowe środki z budżetu państwa będą służyły pacjentom.

Rok 2018 obfitował w wiele znaczących wydarzeń w ochronie zdrowia. Niestety,  nie wszystkie były pomyślne dla pacjentów i dla prywatnych szpitali.

Pierwsza połowa roku to finał strajku rezydentów i podpisanie porozumienia, które także zapoczątkowało roszczenia płacowe pracowników ochrony zdrowia. Powstał  ogromny bałagan płacowy dotyczący  innych pracowników, spowodowany podwyżkami dla pielęgniarek i położnych. Ważna sprawa to  także decyzja o przyśpieszeniu procesu dojścia do 6 procent PKB na zdrowie oraz rozpoczęcia misji nowego ministra zdrowia – profesora Łukasza Szumowskiego.

Czy w polityce ochrony zdrowia się coś zmieniło? Raczej nie. Minister zdecydował się na pełną kontynuację wcześniej rozpoczętych procesów, czyli wdrażania sieci szpitali, opóźniania kontraktowania świadczeń w zakresie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej oraz uzupełniających konkursów w zakresie leczenia szpitalnego. Niestety,  powyższe zmiany,  mimo zapowiedzi,  nie doczekały się ewaluacji. Szczególnie szpitale  powiatowe wyrażają ogromne obawy związane z ich prawidłową, dalszą działalnością.

Rok 2018 to także rok pilotaży w ochronie zdrowia, głównie mających na celu lepszą koordynacje drogi pacjenta w systemie ochrony zdrowa. Jednak na razie jest zdecydowanie za wcześnie na ich podsumowania.

Z punktu widzenia sektora prywatnego ubiegły rok był trudny oraz szokujący dla wielu ośrodków medycznych. Wstępne analizy pokazują, że ogromna część  środków w zakresie leczenia szpitalnego została  przekierowana do szpitali sieciowych, zazwyczaj  kosztem zmniejszania kontraktów dla szpitali prywatnych.

To nie był dobry rok dla pacjentów wybierających od wielu lat innowacyjne prywatne podmioty ochrony zdrowia. Pacjenci zostali niejednokrotnie wstrząśnięci informacją, że niestety z powodu ograniczenia finansowania,  czas oczekiwania na zabieg przedłużył się nawet o kilka lat lub kilkanaście lat. Wielu z nich  może nie doczeka się  zabiegu ze względu na podeszły wiek.

Przeczytaj teraz

Przyszłość stomatologii to konsolidacja rynku

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 16.01.2019

Na temat wartości rynku stomatologicznego w Polsce, perspektyw jego rozwoju oraz tendencji do konsolidacji mówi Wioletta Januszczyk, dyrektor zarządzająca Medicover Stomatologia. 

Jaka jest obecnie perspektywa rynku stomatologicznego w Polsce?

Rynek usług dentystycznych w Polsce osiągnął w 2018 roku wartość 9,6 mld zł. Jego rozwój napędza przede wszystkim sektor prywatny, który stanowi ponad 80 procent nakładów na usługi dentystyczne. Widzimy, że Polacy są coraz bardziej świadomi zdrowia i wyglądu swoich zębów. Dlatego coraz częściej odwiedzają stomatologów, decydując się przede wszystkim na prywatne usługi. To zrozumiałe, bo od lat nakłady NFZ na stomatologię utrzymują się na poziomie 2 procent całego funduszu na ochronę zdrowia. Zapotrzebowanie na usługi stomatologiczne wysokiej jakości spowodowało, że w ciągu ostatnich trzech lat Medicover Stomatologia urósł trzykrotnie, zarówno dzięki wzrostowi organicznemu, jak i przejęciom oraz przychodom ze świadczeń opłacanych bezpośrednio przez pacjentów (tzw. FFS). Obecnie obsługujemy 114 foteli stomatologicznych w 27 lokalizacjach.

Wiemy, że rynek stomatologiczny jest zdominowany przez usługi prywatne. Jak zatem wyróżnić się na tle wszechobecnej konkurencji? 

Nasze doświadczenia pokazują, że obok jakości i skuteczności leczenia znaczenie mają dwa czynniki. Pierwszy to dbałość o zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i „zaopiekowania” pacjenta. Z naszej perspektywy takie podejście zmienia tradycyjny sposób dostarczania usług stomatologicznych i ma znaczący wpływ na to, jak stomatologię postrzegają dziś pacjenci.  Po drugie – ważna jest możliwość dostarczenia wszystkich usług stomatologicznych „pod jednym dachem” i kompleksowość. Punktem wyjścia jest tu wygoda i czas pacjenta. W Medicover Stomatologia inwestujemy w miejsca z minimum 4-6 fotelami z pełną diagnostyką i zakresem usług – od profilaktycznych po estetyczne. Tworzymy także pierwszą zintegrowaną sieć usług protetycznych w Polsce.

Czytaj także: Centrum Medicover Stomatologia w Gdańsku już otwarte>>>

Jeszcze 10 lat temu o pozycji na rynku dentystycznym decydował posiadany sprzęt. Jak wygląda to dzisiaj?

Dziś przy wyborze gabinetu coraz większe znaczenia ma podejście do pacjenta. W Medicover Stomatologia to po prostu partnerstwo, oparte o merytoryczną wiedzę i umiejętności lekarza.  Rośnie także rola umiejętności komunikacyjnych personelu medycznego. Tu widzimy, że bardzo ważną rolę w opiece nad pacjentem pełnią nie tylko stomatolodzy, ale również asystenci stomatologiczni, higieniści, recepcjoniści, bo to oni znajdują się na pierwszej linii kontaktu. Dlatego inwestowanie w ludzi i ich kompetencje powinno stanowić dziś priorytet.

Obecnie w Polsce jest ponad 6 tysięcy pojedynczych gabinetów, jednak większość to prywatne praktyki stomatologiczne. Czy Pani zdaniem ten trend może ulec zmianie?

Oczywiście, dla przykładu w Finlandii aż 35 procent gabinetów należy do sieci, w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii — 25 procent. Moim zdaniem rynek w Polsce będzie się konsolidował.

Patrząc na ostatnie lata w Medicover faktycznie można tylko to potwierdzić.

Tak, to prawda. Ostanie dwa, trzy lata były bardzo intensywne. Do Medicover Stomatologia w ostatnich latach dołączyły bardzo silne podmioty – Prestige Dent z Wrocławia specjalizujący się w cyfrowej ortodoncji i implantologii (2017 rok), kompleks gabinetów Stoma-Dental, posiadający jedno z najnowocześniejszych laboratoriów inżynierii dentystycznej w Polsce – Yellow-Med (2018 rok), wrocławska klinika implantologiczno-ortodoncyjna Royal Dent oraz jedyna na Śląsku kliniką implantologiczna Śmigiel Implant Master Clinic, będąca liderem usług w obszarze  stomatologii estetycznej i  implantoprotetyce.  

Kto decyduje się na dołączenie do sieci?

Tu bardziej chciałabym odpowiedzieć na pytanie, z kim chce współpracować Medicover, bo kliniki dobieramy bardzo selektywnie. Zależy nam na partnerach, którzy mogą pochwalić się bogatym know-how, unikatowym podejściem do leczenia, wysoko wyspecjalizowanym personelem i zaawansowanymi technologiami.  Decydując się na współpracę, zawsze kupujemy 100 procent udziałów, ale zależy nam, by twórcy firm zostawali z nami i mogli rozwijać swoje kompetencje na poziomie całej sieci. Dla właścicieli klinik to ważny aspekt. Bardzo często są to lekarze. Dołączając do Medicover z jednej strony mogą oni bardziej rozwijać swoje kompetencje zawodowe, a z drugiej strony nie muszą przejmować się księgowością, marketingiem czy administracją. To wszystko bierzemy na siebie. Kluczowe znaczenie ma też efekt skali – dużym graczom łatwiej jest inwestować w technologię i innowacje czy kupować nowoczesny sprzęt.  

Czyli jednym słowem w grupie siła? 

Zdecydowanie! Dziś mogę tylko utwierdzić się w tym przekonaniu. Wiem, że dzięki własnym inwestycjom i przejęciom budujemy nie tylko silną markę, ale i bardzo wartościowy ekosystem stomatologiczny — od gabinetów przez laboratorium protetyczne i innowacyjne rozwiązania, po szkolenia.

 

 

Przeczytaj teraz

Rok, w którym „zdrowie” odmieniano przez wszystkie przypadki

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 15.01.2019

Anna Rulkiewicz, prezes Pracodawców Medycyny Prywatnej

W 2019 roku zakończył się cykl ministerialnych debat „Wspólnie dla Zdrowia”, który miał wskazać kierunki, w jakich powinna rozwijać się ochrona zdrowia w Polsce. W ich trakcie, jako sektor prywatny deklarowaliśmy, że jesteśmy gotowi wspierać państwo w zabezpieczaniu potrzeb zdrowotnych obywateli, przyjmując adekwatną do posiadanego potencjału rolę.

Liczę, że po wielu latach doczekamy się w końcu określenia miejsca podmiotów niepublicznych w systemie, a rok 2020 będzie rokiem zmian i odważnych decyzji. W końcu, w trakcie kampanii wyborczej, ze wszystkich stron sceny politycznej słyszeliśmy, że zdrowie w Polsce musi być priorytetem.

Zmiany są nieuniknione. Pomimo ustawy gwarantującej wzrost środków na ochronę zdrowia, w systemie nadal nie ma wystarczająco środków finansowych, które pozwolą zaspokoić potrzeby zdrowotne obywateli. Jako Pracodawcy Medycyny Prywatnej wskazujemy, że w tej sytuacji warto włączyć do systemu finansowanie alternatywne, w tym dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, rozważyć współpracę w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, outsourcing usług medycznych czy podwykonawstwo.

Jednakże, główną bolączką polskiej służby zdrowia pozostają aktualnie kadry medyczne. W Polsce brakuje już nie tylko lekarzy czy pielęgniarek, ale też pozostałego personelu pracującego w ochronie zdrowia. Nie mamy dziś innej alternatywy niż zacząć inaczej korzystać z kompetencji pracowników medycznych, wprowadzać nowe zawody i starać się efektywniej zarządzać pracą tych specjalistów, których dzisiaj mamy.

Dlatego zainicjowaliśmy debatę publiczną na temat regulacji dotyczących rozwoju zawodu pielęgniarek i położnych, postulując między innymi rozszerzenie tego zawodu o nowe kompetencje. Co więcej, wskazujemy, że niezbędne są zmiany w systemie edukacji na uczelniach medycznych, gdyż brakuje nam przede wszystkim specjalistów z szerszymi kompetencjami. Mówimy głośno, że warto też szukać pracowników spoza Polski. Opiniowaliśmy przy tym szereg projektów ustaw i rozporządzeń, chcąc nadać kierunek zmianom w ochronie zdrowia.

2019 minął również pod znakiem e-zdrowia. Przede wszystkim, od planowania, udało się w wielu miejscach przejść do działania, czego wymiernym efektem jest chociażby obowiązująca dziś e-recepta. Na e-zdrowie warto dziś patrzeć nie tylko przez pryzmat usprawnienia ścieżki pacjenta, ale też w kontekście rozwiązań, pozwalających zmierzyć się z narastającą nierównowagą pomiędzy popytem na usługi medyczne, a możliwością realizacji potrzeb w tradycyjny sposób, którą utrudnia między innymi wspomniana już sytuacja kadrowa.

Czytaj także: Akwizycje, rozwój oferty i nowe technologie – rok 2019 na prywatnym rynku medycznym>>>

Jako środowisko medycyny prywatnej mamy na polu cyfrowym, jak i nowych technologii wiele sukcesów, często jesteśmy postrzegani przez resztę środowiska w kategoriach innowacyjności. Pokazujemy nie tylko jak powinny wyglądać narzędzia z obszaru e-zdrowia, ale przede wszystkim jak skutecznie wbudować je w ścieżkę leczenia pacjenta. Dla decydentów staliśmy się ważnym partnerem w dyskusji, a nasz sposób myślenia o e-zdrowiu niejednokrotnie znalazł odzwierciedlenie w obowiązujących regulacjach. Na wielu forach branżowych podkreślamy, że niezbędna jest jeszcze większa otwartość regulacyjna, która pozwoli wyjść poza dotychczas obowiązujące schematy.

W nowe dziesięciolecie wkraczamy niestety bez długofalowej wizji i strategii rozwoju ochrony zdrowia w Polsce. Częste zmiany – od wyborów do wyborów – nie pozwalają na zbudowanie horyzontu inwestycyjnego, a niepewność hamuje rozwój całej branży. Naszym celem musi być zaprojektowanie systemu skoncentrowanego na pacjencie i jego potrzebach, a nie wyłącznie na instytucjach. W ślad za tym powinien ulec zmianie sposób finansowania opieki zdrowotnej, wsparty mechanizmem zachęt.

Powinniśmy powrócić do szpitali jednodniowych, których działalność wpisuje się w ogólnoświatowy trend. Warto to rozważyć zwłaszcza teraz, w obliczu niedostatecznych zasobów systemu. Dzięki temu możliwe będzie odciążenie dużych, przepełnionych placówek, jak i skrócenie czasu oczekiwania na zabiegi i wykonanie ich w większej liczbie.  Równocześnie decydenci dość niechętnie odnoszą się do rozwoju prywatnego szpitalnictwa. Uważam, że jest to kwestia, wymagająca w nadchodzącym czasie poważnej, merytorycznej dyskusji.

Sektor prywatny chce pomagać pacjentom i ma dziś realne narzędzia i możliwości, by odciążyć system ochrony zdrowia. To nie tylko podstawowa opieka zdrowotna czy ambulatoryjna opieka specjalistyczna, ale też usługi wysokospecjalistyczne. Wciąż zapominamy o systemowym przenoszeniu proporcji z wysoce kosztownej opieki szpitalnej na ambulatoryjną, ze szczególna rolą POZ. Dziś pacjent najczęściej ma potrzebę kontaktu ze specjalistą szczególnie blisko miejsca zamieszkania. Wzmocnienie roli POZ to zatem kolejny sposób, który mógłby pozwolić odciążyć opiekę specjalistyczną od niepotrzebnie realizowanych konsultacji przy prostych problemach zdrowotnych.

Liczę, że w nowym roku będzie możliwe utrzymanie atmosfery dialogu, czego nam wszystkim życzę. Szukajmy najlepszych rozwiązań na zasadach partnerskiej rozmowy między wszystkimi interesariuszami systemu. Przyniesie to korzyści przede wszystkim polskim pacjentom.

Przeczytaj teraz

Firmy dbają nie tylko o zdrowie, ale i o dobre samopoczucie pracowników – mówi Artur Białkowski, wiceprezes zarządu Medicover

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 13.01.2019

W korporacjach to standard, ale także coraz więcej mniejszych firm i jednoosobowych działalności inwestuje w abonamenty medyczne. Opieka medyczna w firmach to nie tylko profilaktyka i leczenie, ale także dbanie o dobre samopoczucie pracowników – mówi wiceprezes zarządu  Medicover Artur Białkowski w rozmowie z redaktorem portalu www.medycynaprywatna.pl

Jakie firmy głównie korzystają z opieki medycznej dla pracowników?

W przypadku klientów korporacyjnych największe zainteresowanie prywatną opieką medyczną obserwujemy wśród pracodawców z branży przemysłu przetwórczego, handlu hurtowego  i detalicznego oraz działalności finansowej.

Bazując na naszych doświadczeniach możemy powiedzieć, że również firmy z sektora MŚP są świadome wartości jakościowej opieki medycznej dla pracowników i chętnie w nią inwestują.

W tej grupie klientów przeważają przedstawiciele branży prawniczej, rachunkowo-księgowej, doradczej, a także reklamowej czy badań rynku i opinii publicznej. To również przedsiębiorstwa  i startupy funkcjonujące w szerokorozumianej branży IT.

Widzimy, że szczególnie w tych gałęziach gospodarki właściciele firm często swoją karierę zawodową rozwijali w dużych firmach, gdzie pakiet zdrowotny był standardem zapewnianym przez pracodawcę.

Czy można powiedzieć, że opieka medyczna dla pracowników to już standard?

Myślę, że śmiało możemy powiedzieć, że rynek usług medycznych dla klientów korporacyjnych, jest dziś bardzo nasycony. Pakiet medyczny to dla każdego pracownika dużej korporacji standard. W przypadku rynku MŚP widzimy, że firmy zaczynają coraz bardziej konkurować o pracowników, co powoduje między innymi  rosnące zainteresowanie ofertą opieki medycznej.

Czytaj także: Medicover: wyróżnienie za ofertę dla MSP>>>

W obszarze abonamentów zdrowotnych warto podkreślić jeszcze dwa trendy. Po pierwsze zauważamy, że coraz więcej dużych firm inwestuje w opiekę medyczną dla pracowników każdego szczebla – również pracowników fizycznych, co widać szczególnie wśród sieci handlowych. Drugi trend to zainteresowanie pakietami medycznymi wśród byłych pracowników korporacji, którzy zakładając własny biznes, chcą zapewnić opiekę medyczną dla siebie i swoich współpracowników.

Z jakich usług korzystają firmy? Czy obok oferty opieki ambulatoryjnej wybierają jeszcze inne świadczenia jak rehabilitacja lub opieka szpitalna? Czy także tutaj są obserwowane jakieś tendencje?

Największym zainteresowaniem cieszy się opieka ambulatoryjna, którą firmy proponują szerokiemu gronu pracowników. Na programy premium, które dodatkowo obejmują między innymi wizyty domowe, rehabilitacje, konsultacje u wielu specjalistów oraz diagnostykę obrazową i laboratoryjną, często decydują się menadżerowie wyższego szczebla. W przypadku pakietów obejmujących opiekę szpitalną i hospitalizację, w korporacjach wybiera je również przede wszystkim wyższa kadra menadżerska.

Co ciekawe, mikroprzedsiębiorstwa są w tym wypadku bardzo podobne do klientów indywidualnych – często decydują się na ofertę zapewniającą kompleksowy zakres konsultacji i badań, a także uwzględniające opiekę szpitalną i hospitalizację. Dbałość o bezpieczeństwo i zdrowie pracowników ma w przypadku tych firm szczególne znaczenie, ponieważ absencja chorobowa nawet jednej osoby może mieć duży wpływ na funkcjonowanie całej firmy.

Jakie zmiany w ofercie dla firm wprowadza Medicover chcąc się dostosować do potrzeb rynku? Jakie są perspektywy tego rynku?

Obok opieki medycznej widzimy duży potencjał w rozwoju rynku benefitów pozapłacowych z obszaru tzw. corporate wellness. Mowa tu o świadczeniach, które pozwalają na promocję zdrowia i zbudowanie prawidłowych nawyków wśród pracowników.

Firmy, którym na co dzień zapewniamy opiekę zdrowotną coraz chętniej decydują się na dodatkowe inicjatywy dla pracowników, takie jak akcje profilaktyczne, szczepienia  ochronne, szkolenia z pierwszej pomocy, porady żywieniowe i dietetyczne, a nawet masaże relaksujące.

Widzimy także, że pracodawcy stają się coraz bardziej odpowiedzialni nie tylko za zdrowie pracownika, ale również za jego dobre samopoczucie czy pozytywne emocje. Takie podejście procentuje, ponieważ jak pokazują badania, aktywność sportowa skutkuje o 21 procent niższą absencją chorobową.

Dlatego patrząc kompleksowo na rynek benefitów pozapłacowych w zeszłym roku podjęliśmy decyzję o tym, by zostać większościowym akcjonariuszem OK System – drugim największym operatorem kart sportowych. Obecnie OK System współpracuje z około 4,5 tysiące klubów, w tym z siłowniami, szkołami jogi, tańca itp.

Jakie jest powiązanie między medycyną pracy a opieką dla firm oferowaną przez Medicover?

Oczywiście istnieje możliwość zakupienia tych produktów oddzielnie. Zdecydowanie jednak rekomendujemy klientom pełen abonament, obejmujący również badania medycyny pracy oraz działania profilaktyczne. Warto pamiętać, że na pracodawcy spoczywa obowiązek zapobiegania chorobom, czy schorzeniom, na które może być narażony pracownik ze względu na szczególne warunki czy charakter pracy. Dlatego ważną role odgrywają zarówno okresowe badania, jak i dostęp do koordynowanej opieki medycznej, uwzględniającej różne drogi uzyskania porady oraz dodatkowe akcje profilaktyczne i działania z zakresu bezpieczeństwa i ergonomii pracy.

 

 

Przeczytaj teraz

Sprzedaż nieruchomości szpitalnych rozwiązaniem problemu zadłużenia

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 6.01.2019

Adam Rozwadowski, prezes zarządu Enel-Invest

Sprzedaż nieruchomości szpitalnych i sfinansowanie z tego źródła zobowiązań szpitali, w powiązaniu z ich restrukturyzacją, mogłoby być sposobem na zadłużenia tych placówek. Takie rozwiązania są z powodzeniem stosowane w zaawansowanych gospodarkach europejskich.

Długi polskich szpitali publicznych i instytutów badawczych osiągnęły w połowie 2018 roku poziom 12,7 mld zł. Sławomir Gadomski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia zapewnia, że resort systematycznie monitoruje poziom zadłużenia szpitali. Jednak monitorowanie to jedyna aktywność, którą resort przejawia w tej materii.

Ponad 1,6 mld zł to zobowiązania wymagalne i te maleją, ale rośnie zadłużenie globalne, co jest wynikiem braku realizacji terminowych płatności dla dostawców materiałów, sprzętu, mediów i usług. Ten fragment mniej martwi Ministerstwo bo przecież dostawcy mogą kredytować system opieki zdrowotnej.

Ostatnio pomysł na oddłużenie całego sektora prezentował były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł poprzez wdrożenie programu restrukturyzacji przy udziale Banku Światowego oraz Banku Gospodarstwa Krajowego. Widać jednak, że banki nie w pełni podjęły się tego wyzwania obawiając się, że ekonomia zdrowia i opieki zdrowotnej jest dziedziną w resorcie niepraktykowaną.

Obniżenie skali zobowiązań nawet przy zaawansowanej restrukturyzacji wydaje się mało realne, a systemowe rozwiązania tego problemu leży poza kompetencjami Ministerstwa Zdrowia.

Pojęciem obcym dla systemu opieki zdrowotnej jest kapitał, ale kapitał tworzą nieruchomości szpitali w postaci obiektów budowlanych. Wykorzystanie tego kapitału pozwoliłoby na całkowitą redukcję zadłużenia oraz na odtworzenie bazy sprzętowej.

Sprzedaż nieruchomości szpitalnych z pozostawieniem obecnym właścicielom wyposażenia i zarządzania, przy zabezpieczeniu wieloletniego wynajmu i ustaleniu poziomu czynszu, mogłoby rozwiązać problem zadłużenia. Tu oczywiście muszą się włączyć instytucje finansowe, spółki skarbu państwa oraz firmy zajmujące się inwestowaniem w nieruchomości.

Musi to być powiązane z restrukturyzacją szpitali i zapewnieniem profesjonalnego ich zarządzania.

Wartość nieruchomości szpitalnych ocenia rzeczoznawca tworząc tzw operat szacunkowy. Na tej podstawie inwestor jest w stanie zaproponować cenę wynajmu obiektu.

Na przykład przy wycenie obiektu o wartości 50 mln zł. i przy założonej 8-procentowej stopie zwrotu z inwestycji koszt wynajmu wynosiłby 330 ty. zł miesięcznie. Parametry te są oczywiście do indywidualnej negocjacji.

Szpital w swojej strukturze pozostanie nadal podmiotem publicznym, bez własności struktury budowlanej, która nie może i tak stanowić zabezpieczenia kredytu bankowego.

Czy to rozwiązanie budzi sprzeciw natury ideologicznej? Nie wiadomo. Jeżeli nabywcami infrastruktury szpitalnej staną się spółki skarbu państwa, dla których te inwestycje stanowić będą źródło dochodu, z całą pewnością może ono znaleźć aprobatę.

Czytaj także: Za nami rok pod znakiem debat – komentuje Anna Rulkiewicz, prezes Pracodawców Medycyny Prywatnej>>>

Przeczytaj teraz

Za nami rok pod znakiem debat – komentuje Anna Rulkiewicz, prezes Pracodawców Medycyny Prywatnej

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 2.01.2019

Anna Rulkiewicz, prezes Pracodawców Medycyny Prywatnej

Pomimo decyzji o zwiększeniu finansowania ochrony zdrowia do 6 procent PKB wiemy, że tych środków w systemie nadal będzie za mało. Publiczne finansowanie nie wystarczy. Cieszę się, że na debatach „Wspólnie dla zdrowia” w końcu zostało to powiedziane głośno i wyraźnie.

Dyskusja nad niezbędnymi zmianami w systemie opieki zdrowotnej nadal jednak prowadzona jest na poziomie dużej ogólności. Mam nadzieję, że w 2019 roku będziemy mogli rozmawiać już o konkretnych rozwiązaniach.

Rok 2018 zapamiętam jako rok debat. Po okresie dużych napięć, jakie obserwowaliśmy chociażby przy okazji strajku rezydentów, udało się nieco ostudzić społeczne emocje i w końcu różne środowiska eksperckie mogły zasiąść do rozmowy przy wspólnym stole.

Swój ważny głos w tych dyskusjach musi mieć sektor prywatny. Warto zaznaczyć, że już blisko 40 procent nakładów na zdrowie stanowią prywatne wydatki Polaków. Co więcej, dziś już prawie co druga osoba zatrudniona w ochronie zdrowia pracuje w podmiotach niepublicznych. Obok tych faktów nie sposób przejść obojętne, dlatego powinniśmy powrócić do dyskusji na temat tego, jak środki prywatne ustrukturyzować i wydawać w sposób bardziej efektywny. Mamy niezbędne know-how, środki i infrastrukturę.

Każdy, kto choć trochę interesuje się sytuacją polskiego systemu ochrony zdrowia i leży mu na sercu dobro pacjenta wie, że współpraca międzysektorowa jest po prostu niezbędna i przyniesie korzyść dla pacjentów. Nie ma innej drogi, która pozwoli właściwie zaspokoić rosnące potrzeby zdrowotne obywateli. Aby to wsparcie było jednak efektywne, potrzebne jest precyzyjne zdefiniowanie zadań dla sektora prywatnego. Pytanie, które kolejny rok pozostaje bez odpowiedzi brzmi – w jakich obszarach i na jakich zasadach?

Rok 2018 był to też rok silnej presji na podwyżki wynagrodzeń. Rosnące koszty w ochronie zdrowia, podobnie jak niedobór kadr, to już w zasadzie zjawisko powszechne. Potrzeby zdrowotne obywateli będą rosnąć. Musimy mierzyć się z nowymi wyzwaniami, jakie niosą ze sobą chociażby choroby cywilizacyjne. Większa jest też świadomość pacjentów na temat ich zdrowia.

Musimy jeszcze więcej mówić o profilaktyce. Bardzo ważne jest, by w podstawowym zabezpieczeniu zdrowotnym nie była ona tylko nośnym hasłem na sztandarach, a faktycznym elementem systemu. W tym zakresie niewykorzystany jest zarówno lekarz POZ, jak i lekarz medycyny pracy. Strategia dla tych obszarów powinna przede wszystkim scalać priorytety i zmobilizować do wspólnego działania na rzecz pacjenta.

Medycyna pracy jest ważna, bo z jednej strony zajmuje się orzecznictwem, a z drugiej mogłaby działać właśnie w zakresie profilaktyki. Uważam, że powinna koncentrować się na kompleksowym wsparciu zdrowia pracownika, a nie wyłącznie na jego funkcjonowaniu w miejscu pracy. Docelowo powinna stać się istotną częścią zdrowia publicznego. Nie proponujemy tu rewolucji, a odpowiedzialną ewolucję już funkcjonującego systemu. Można to zrobić etapami. Właściwe rozwiązania w postaci projektu rozporządzenia od dłuższego czasu są już gotowe i mogą zostać wykorzystane.

Czytaj także: E-zdrowie i telemedycyna to dobry kierunek zmian w opiece zdrowotnej>>>

Cieszę się z postępów prac w e-zdrowiu. Jestem przekonana, że jako kraj jesteśmy u progu prawdziwej rewolucji – e-Recepta, e-Skierowanie, e-Zwolnienia, elektroniczna dokumentacja medyczna to dopiero początek drogi. Kluczem do sukcesu będzie jednak odpowiednia koordynacja tych rozwiązań. Musimy pamiętać, by patrzeć, jak wygląda cała ścieżka pacjenta w systemie i na jej podstawie projektować odpowiednie rozwiązania. To potrzeby chorych powinny znaleźć się w centrum uwagi. Dlatego w 2019 roku liczę na poważną dyskusję na temat promocji i możliwej refundacji telemedycyny.

Myślę, że ciekawy materiał do dyskusji przyniosą nam wnioski wyciągnięte z programów pilotażowych, takich jak program opieki koordynowanej POZ Plus, e-Recepty, Centrum Zdrowia Psychicznego. Mądrze przeprowadzone, mogą przyczynić się do likwidacji wielu obecnych dziś barier w dostępności do świadczeń zdrowotnych. Liczę, że rządzący z uwagą wsłuchają się w głos środowisk pacjenckich jak i świadczeniodawców i uwzględnią je w docelowym kształcie projektów.

Wyzwania, z jakimi musi zmierzyć się system opieki zdrowotnej w Polsce, zostały jasno wskazane i określone. Wierzę, że pomimo iż nowy rok to rok wyborczy, nie zabraknie determinacji i odwagi by podjąć określone decyzje i zacząć budować system, który będzie efektywny, prawdziwie pacjentocentryczny, promujący jednocześnie jakość i bezpieczeństwo medyczne.

Jestem pewna, że gdy nadrzędnym celem jest dobro pacjenta, możliwe jest szerokie porozumienie co do kluczowych kierunków i filarów, na których opierać się ma długofalowa wizja rozwoju systemu zdrowotnego w naszym kraju. Tego serdecznie z całego serca życzę tak rządzącym, jak i pacjentom, świadczeniodawcom oraz pozostałym interesariuszom systemu ochrony zdrowia.

 

 

Przeczytaj teraz

Diagnostykę przyszłości wdrażamy już dzisiaj

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 2.01.2019

Jakub Swadźba, prezes spółki Diagnostyka

Rok 2018 był ukoronowaniem naszej dwudziestoletniej działalności na rynku. Był to rok podsumowań, ale i potwierdzenia stabilności zbudowanej przez te lata Grupy Diagnostyka W fazę realizacji wszedł projekt nowych laboratoriów w Warszawie, Katowicach, Radomiu i Zielonej Górze.

Centralne Laboratorium w Warszawie zajmie powierzchnię kilku tysięcy metrów i będzie wizytówką naszej firmy, która za pięć lat znowu ma być dwa razy większa niż dzisiaj.

W czerwcu 2018 roku na gali jubileuszu 20-lecia firmy mówiłem, że czas na diagnostykę przyszłości, ale podkreślałem, że tę przyszłość wdrażamy w zasadzie już teraz. Dziś już bowiem potrafimy oznaczać cały genom człowieka.

Czytaj: Diagnostyka obchodzi 20-lecie działalności>>>

Genetyka to kolejna część diagnostyki laboratoryjnej, którą czeka ogromny rozwój. Przyjmując, że obecnie do 70 procent diagnoz lekarskich opiera się na diagnostyce laboratoryjnej, to wkrótce będzie to może i 90 procent.

Aktualnie testujemy programy, które dają możliwość kojarzenia wyników badań z rozpoznawaniem chorób przy pomocy sztucznej inteligencji. Będzie to możliwe również w drugą stronę – sztuczna inteligencja na podstawie objawów będzie typowała badania niezbędne do wykonania celem postawienia prawidłowej diagnozy.

Równolegle rozwijamy ofertę usług z obszaru telemedycyny. Diagnostyka umożliwia zdalne konsultacje wyników badań pacjentów przez diagnostów laboratoryjnych dzięki współpracy z programem Gabineo firmy HouseMed. W najbliższym czasie uruchamiamy genetyczne telekonsultacje oraz interdyscyplinarne konsylia.

Nie zamykamy się jednak na bezpośredni kontakt z pacjentami. Uwzględniając rosnące zapotrzebowanie na domowe pobieranie krwi w domu pacjenta, rozwijamy platformę „uPacjenta.pl”, której zadaniem jest ułatwiać kontakt pacjentów z pielęgniarkami praktykującymi w pobliżu miejsca zamieszkania potrzebujących. W ten sposób dajemy większy komfort naszym pacjentom, a zarazem zmniejszamy kolejki w punktach pobrań.

Nasze wieloletnie doświadczenie na rynku pozwala elastycznie reagować na zmiany, których na szczęście w 2018 roku nie było za wiele. W ramach związku Pracodawców Medycyny Prywatnej podejmujemy równocześnie dialog o przyszłości sektora prywatnego na rynku usług medycznych na polskim gruncie. Mamy nadzieje na dalszy stabilny rozwój usług w 2019 roku by dać pacjentom szanse na dostęp do najnowocześniejszej diagnostyki i szybkiej diagnozy.

Przeczytaj teraz

E-zdrowie i telemedycyna to dobry kierunek zmian w opiece zdrowotnej

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 30.12.2018

Iwona Pokwicka, wiceprezes zarządu, dyrektor pionu operacyjnego i medycznego Medicover Polska

W 2018 roku mogliśmy w ochronie zdrowia obserwować ważne zmiany w obszarze e-zdrowia i telemedycyny. Cieszy nas, że sektor publiczny i prywatny zaczynają na ten temat mówić jednym głosem, doceniając możliwości, jakie te zmiany przynoszą dla jakości opieki medycznej.

Od początku grudnia 2018 wszyscy lekarze mają obowiązek wystawiania zwolnień w formie elektronicznej, a w styczniu 2019 czeka nas wdrożenie e-recepty.  Duże nadzieje wiązane są z internetowym kontem pacjenta, które w przyszłości może stać się bazą do wdrożenia kompleksowej elektronicznej dokumentacji medycznej, a dzięki temu – kolejnych, bezpiecznych dla pacjenta usług zdalnych.

W oparciu o doświadczenia Medicover Polska możemy zdecydowanie powiedzieć, że to bardzo dobry kierunek. W Medicover rocznie 4 miliony wizyt umawianych jest online, a jedną trzecią wszystkich konsultacji dostarczamy przez internet lub telefon. Od 2012 roku udzieliliśmy już 740 tysięcy porad zdalnych za pośrednictwem naszej Platformy Telemedycznej.

Czytaj także: 200 tysięcy pobrań aplikacji mobilnej Medicover>>>

Dzięki temu widzimy korzyści, jakie z wdrożenia tych rozwiązań płyną zarówno dla pacjentów jak i świadczeniodawców. Z perspektywy wyzwań, z którymi już dziś mierzy się rynek opieki zdrowotnej, szczególne znaczenie ma zwiększenie dostępu do usług medycznych, jakość świadczeń medycznych i satysfakcja pacjenta z odbytych konsultacji online. Pacjenci wysoko oceniają dostęp do konsultacji lekarskich bez konieczności odwiedzania centrum medycznego.

Jak pokazuje najnowszy raport „Health at Glance 2018” Polska nadal należy do krajów o najniższej w UE liczbie lekarzy przypadających na tysiąc mieszkańców. Co więcej, pacjenci w Polsce słabo oceniają jakość opieki medycznej – tylko jeden na dwóch pacjentów uważa, że lekarz zaangażował się w decyzje dotyczące jego zdrowia i leczenia. Powodem jest między innymi niewystarczający czas wyznaczany na konsultacje lekarskie. Tym bardziej cieszy nas, że sektor publiczny i prywatny zaczynają mówić jednym głosem w obszarze e-zdrowia i możliwości, jakie daje ono w procesie usprawniania i podnoszenia jakości opieki medycznej.

Dla Medicover Polska rok 2019 to wizja dalszego rozwoju w obszarze telemedycyny. Planujemy inwestować w wykorzystanie sztucznej inteligencji w opiece zdrowotnej – mowa tu przede wszystkim o systemach propacjenckich, wspomagających w wyborze najlepszej drogi do rozwiązania problemu medycznego oraz o narzędziach czatbotowych. W obszarze naszych zainteresowań znajdą się też urządzenia domowe do telemonitoringu oraz zastosowanie w medycynie wirtualnej i rozszerzonej  rzeczywistości (VR / AR).

 

Przeczytaj teraz

Potrzebne jest leczenie oparte na wartości i kompleksowa opieka

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 23.12.2018

Dr Tomasz Prystacki, prezes zarządu Fresenius Nephrocare Polska Sp. z o.o.

Mijający rok był dużym wyzwaniem organizacyjnym dla Fresenius Nephrocare Polska. Łączenie konieczności optymalizacji kosztów działania i jednocześnie pozostanie liderem w zakresie jakości, bezpieczeństwa i innowacyjności jest trudnym zadaniem. Nie bez znaczenia jest też niedofinansowanie opieki zdrowotnej.

Ma to negatywny wpływ na jakość opieki nad pacjentami z chorobami nerek, szczególnie w zakresie małej liczby poradni oraz niedofinansowanych oddziałów nefrologicznych. To już kolejny rok, w którym działamy w oparciu o obniżoną stawkę refundacyjną za hemodializę.

W 2019 spodziewamy się niestety eskalacji problemów, które dotykają całą branżę medyczną.

W pierwszej kolejności trzeba podkreślić kwestie związane z brakiem specjalistycznej kadry medycznej. Niedobór personelu nie jest problemem nowym, ale jak dotąd nie udało się wypracować w Polsce systemowego rozwiązania, które ułatwiłoby świadczeniodawcom pozyskiwanie nowych pracowników. Większość firm działa samodzielnie w tym zakresie i stara się być jak najatrakcyjniejszym pracodawcą dla kadry medycznej. Jest to jedno z najważniejszych wyzwań w 2019 roku dla Fresenius Nephrocare Polska.

W opiece nefrologicznej dużą trudnością jest natomiast funkcjonujący w Polsce zdefragmentowany model opieki zdrowotnej. Pacjenci nie są otoczeni koordynowaną opieką, a ich schorzenia, chociaż współistniejące i wpływające na siebie, są leczone przez odrębne jednostki i specjalistów z różnych dziedzin, często bez współpracy i wzajemnych konsultacji. W moim przekonaniu model opieki koordynowanej w przypadku pacjentów chorych przewlekle usprawnia leczenie, poprawia ich jakość życia i, co więcej, generuje mniejsze koszty dla całego systemu ochrony zdrowia. Ten model powinienem być standardem dla chorób przewlekłych – leczenie oparte na wartości.

Pacjenta, płatnika, regulatora i świadczeniodawcę łączy tylko jedno – osiąganie najlepszych wyników leczenia i mam głęboką nadzieje, że tak jak w kardiologii model kompleksowej opieki zostanie również wprowadzony w dializoterapii.

Prowadzone przez nas ośrodki dializ i poradnie muszą stale współpracować z oddziałami nefrologicznymi, których w Polsce brakuje. Szczególnie istotne jest nierównomierne zabezpieczenie potrzeb w tym zakresie w poszczególnych województwach. Niepokojący jest także brak zabezpieczenia środków przez Narodowy Fundusz Zdrowia na leczenie wszystkich pacjentów poddawanych dializom.

Nowym, bardzo poważnym problemem, który dotknie każdą branżę gospodarki w nowym roku, jest znaczący wzrost cen mediów, zwłaszcza energii elektrycznej. Hemodializa jest specjalistycznym zabiegiem, podczas którego średnio zużywa się do 10 kWh energii.

Stawka refundacyjna za zabiegi, oferowana przez NFZ po raz kolejny nie uwzględnia podwyżki cen i pozostaje niezmiennie na jednym z najniższych poziomów w Europie, co niestety wcześniej czy później musi odbić się na jakości świadczonych usług.

Fresenius Medical Care jest największym na świecie dostawcą produktów i usług dla osób z chorobami nerek, z których około 3,2 miliona na całym świecie regularnie poddawanych jest leczeniu dializami. Dzięki sieci 3790 stacji dializ Fresenius Medical Care zapewnia leczenie dializą 322.253 pacjentom na całym świecie. Fresenius Medical Care jest również wiodącym dostawcą produktów do dializy, takich jak aparaty do dializ lub dializatory. Oprócz podstawowej działalności firma świadczy powiązane usługi medyczne w zakresie koordynowanej opieki medycznej.

W Polsce Fresenius Medical Care Polska S.A. jest obecny od prawie 30 lat. Produkty firmy do hemodializy i dializy otrzewnowej wykorzystywane są w większości stacji dializ na terenie całej Polski, zarówno w ośrodkach publicznych, jak i niepublicznych. Obecnie Fresenius Medical Care świadczy usługi dializacyjne poprzez spółkę Fresenius Nephrocare Polska, która tworzy największą w Polsce sieć placówek dializacyjnych – Centrum Dializ Fresenius. Wszystkie zabiegi wykonuje na podstawie kontraktu z NFZ.

Czytaj także: Kampania społeczna Fresenius wyróżniona w Raporcie Odpowiedzialnego Biznesu>>>

Dializa jest zabiegiem umożliwiającym oczyszczenie krwi z toksycznych produktów przemiany materii, usunięcie nadmiaru wody z organizmu i wyrównanie zaburzeń jonowych krwi w sposób zbliżony do tego, w jaki czyni to nerka. W nefrologii stosuje się zabiegi dializacyjne u pacjentów ze schyłkową niewydolnością nerek, którzy nie kwalifikują się do zabiegu przeszczepienia nerki, bądź oczekują na ten zabieg. Jest to zabieg podtrzymujący przy życiu.

Hemodializa jest to dializa pozaustrojowa. Polega na stworzeniu stałego dostępu naczyniowego, dzięki czemu można pobierać strumień krwi do dializatora, w którym krew jest oczyszczana (przy pomocy specjalnego płynu dializacyjnego). Po jednej stronie błony dializatora przepływa krew, a po drugiej – płyn dializacyjny. Na zasadzie dyfuzji zbędnie produkty przemiany materii przedostają się przez błonę półprzepuszczalną z krwi do płynu dializacyjnego. Oczyszczona krew wraca do pacjenta.

Dializowany chory musi wykonywać zabieg w stacji dializ 3 razy w tygodniu. Każda wizyta trwa kilka godzin.

Dializa otrzewnowa jest to dializa wewnątrzustrojowa. Błona otrzewnowa wykorzystana jest jako półprzepuszczalna błona dializacyjna. Do jamy brzusznej wprowadzany jest płyn dializacyjny. Płyn wprowadza się poprzez specjalistyczny cewnik umieszczany na stałe w jamie brzusznej pacjenta. Zabiegi wykonywane są samodzielnie przez pacjenta w domu, po przejściu odpowiedniego szkolenia. Pacjent do ośrodka dializ udaje się tylko na kontrolę.

W Polsce obecnie działa około 260 stacji dializ, w których dializowanych jest prawie 20.000 pacjentów.

 

Przeczytaj teraz

Zmiany proponowane w ustawie to wzrost kosztów i ograniczenie dostępności in vitro

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 16.11.2018

Dr n. med. Tomasz Rokicki, specjalista ginekolog-położnik, dyrektor medyczny klinik leczenia niepłodności InviMed

Dyskusje o ograniczaniu dostępu do leczenia metodą in vitro toczą się od lat, a kolejne projekty zmian obowiązującej ustawy mierzą się ze zdecydowanym sprzeciwem środowiska medycznego. Proponowane obecnie zmiany mogą doprowadzić do paraliżu w stosowaniu tej metody.

Po swojej stronie mamy konkretne liczby, rzetelną wiedzę oraz poparcie większości Polek i Polaków. Mimo to środowiska anti-choice nadal próbują przeforsować zmiany w Ustawie z 25 czerwca 2015 roku o leczeniu niepłodności. Kolejna próba właśnie została podjęta.

7 listopada 2018 roku do Sejmu wpłynęła propozycja ustawy ograniczającej możliwość stosowania pozaustrojowej metody leczenia niepłodności – in vitro. Jest to odświeżona wersja projektu z 2016 roku, który został skrytykowany nie tylko pod względem medycznym, ale też formalnym przez Sąd Najwyższy. Zmiany, w stosunku do już odrzuconego projektu, są kosmetyczne. Nowa propozycja dla medycyny rozrodu i embriologii jest zapowiedzią niemal absolutnego paraliżu.

W zamyśle wnioskodawców nowa ustawa eliminowałaby możliwość stosowania metody zapłodnienia pozaustrojowego dla par w związkach nieformalnych, ograniczałaby liczbę komórek rozrodczych, które mogą zostać zapłodnione, tylko do jednej, likwidowałaby możliwość kriokonserwacji oraz w dużej mierze ograniczyłaby lub nawet zamknęłaby programy dawstwa komórek rozrodczych ze względu na zniesienie anonimowości dawców.

Pierwsza z zaproponowanych zmian dotyczy ograniczenia możliwości stosowania metody zapłodnienia pozaustrojowego wyłącznie do małżeństw. Obecnie metodę tę mogą stosować również pary w związkach nieformalnych, które podpisują oświadczenie potwierdzające, że „pozostają we wspólnym pożyciu” i biorą na siebie pełną odpowiedzialność za procedurę i przyszłe rodzicielstwo. Na mocy tego dokumentu partner staje się ojcem dziecka i przyjmuje na siebie pełnię praw rodzicielskich, łącznie z obowiązkiem alimentacyjnym. De facto obecne prawodawstwo gwarantuje dzieciom urodzonym dzięki metodzie in vitro większy zakres ochrony niż dzieciom poczętym naturalnie poza związkiem małżeńskim.

Ograniczenie liczby komórek jajowych możliwych do zapłodnienia do jednej to faktyczna likwidacja programu in vitro. Obecnie w ramach cyklu IVF można zapłodnić 6 lub, w przypadkach określonych w ustawie, więcej komórek jajowych. Przy założeniu, że w każdej sytuacji można będzie uzyskać tylko jeden zarodek, embriolog nie będzie miał możliwości wyboru tego, który ma największe szanse na zagnieżdżenie się w macicy i prawidłowy rozwój.

Czytaj także: Kliniki InviMed jako pierwsze spełniły założenia ustawy o leczeniu niepłodności>>>

Niemożność wykonania najlepszego wyboru, wywoła konsekwencje podobne do tych, jakie zaobserwowano we Włoszech. Tam, podczas obowiązywania podobnie restrykcyjnego prawa, duży odsetek z trudem uzyskanych ciąż nie rozwijał się prawidłowo i dochodziło do ich częstej utraty. Odnotowano też wzrost liczby pacjentek, które przychodziły do włoskich szpitali z powikłaniami po zabiegach in vitro przeprowadzanych poza granicami kraju.

W takiej sytuacji skuteczność procedur in vitro może spaść nawet do poziomu poniżej 5 procent (aktualnie w klinikach InviMed osiągamy skuteczność na poziomie 54 procent na wykonany i zakończony  cykl  IVF). Do spadku skuteczności przyczyni się też spadek liczby możliwych transferów nawet o 40 procent. Aktualnie średnia statystyczna pokazuje, że z 6 powstałych zarodków tylko 4 rozwijają się prawidłowo i mogą być użyte do transferu. Tylko 5 procent transferów nie dochodzi do skutku i dzieje się tak ze względu na brak komórek jajowych, zapłodnienia bądź prawidłowo rozwijających się zarodków.

W przypadku zakazu kriokonserwacji zarodków powstałych w procedurze zapłodnienia pozaustrojowego będziemy mierzyć się z brakiem materiału do kolejnych transferów. Aktualnie zamrożone zarodki wykorzystywane są w kolejnych transferach w ramach tego samego cyklu, co zwiększa szansę na urodzenie dziecka. Zamrożone zarodki dają identyczne szanse na uzyskanie potomstwa co zarodki  niekriokonserwowane. Co więcej, czasami wręcz zalecane jest, by zarodek zamrozić i przetransferować go do macicy dopiero w kolejnym cyklu pacjentki. To zwiększa szanse na prawidłowe zagnieżdżenie się zarodka.

Ustawodawcy chcieliby również zlikwidować anonimowość dawców komórek rozrodczych i choć na świecie jest teraz taki trend, jest on dyskusyjny. Obecnie dzieci urodzone z dawstwa mogą po osiągnięciu pełnoletności uzyskać wybrane dane: datę i miejsce urodzenia dawcy oraz stan zdrowia. Po zmianie będą mogły poznać również imię i nazwisko oraz PESEL. Argumentuje się to prawem dzieci poczętych metodą in vitro do poznania swoich rodziców.

Istnieje jednak uzasadniona obawa, że konieczność podania imienia, nazwiska oraz numeru PESEL przez dawców może prowadzić do spadku ich liczby, a tym samym do ograniczenia możliwości leczenia niepłodności przy pomocy adoptowanych komórek rozrodczych. Możemy spodziewać się odmów samych dawców, jak i niechęci biorców do tego, aby ich dzieci kontaktowały się w przyszłości z dawcą nasienia lub dawczynią komórki jajowej.

Pod uwagę trzeba też brać to, że już zamrożone zarodki, które mogłyby trafić do adopcji, ale ich dawcy postanowili zachować anonimowość, będą skazane na bezcelowe przechowywanie. W obecnie obowiązującej ustawie zapisano zakaz niszczenia zarodków. Są one mrożone i wykorzystywane do kolejnych transferów, a jeśli w ciągu kolejnych 20 lat nie zostają wykorzystane przez daną parę, trafiają do adopcji.

Wszystkie skutki wprowadzenia ustawy w takim kształcie, w jakim zaproponowano ją w tym roku, doprowadzą także do dramatycznego wzrostu kosztów wynikających z konieczności wielokrotnego powtarzania procedur, a w konsekwencji do znacznego zmniejszenia dostępności leczenia niepłodności za pomocą technik wspomaganego rozrodu.

Dziś szacuje się, że w Polce leczenia niepłodności metodą in vitro potrzebuje nawet 25 tysięcy  par. To dla nich jedyna szansa na macierzyństwo i ojcostwo. Szansa, której nikt nie powinien im odbierać.

Przeczytaj teraz

Polska Federacja Szpitali: zmiany wymagają opinii menedżerów

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 15.11.2018

Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali

Polska Federacja Szpitali wielokrotnie zwracała uwagę na fakt znacznego rozmijania się wymagań dotyczących oddziałów intensywnej terapii z realnymi możliwościami wielu polskich szpitali. Cieszymy się, że także dzięki naszym działaniom jest szansa na urealnienie wymogów.

Właśnie przekazany został do konsultacji społecznych projekt rozporządzania ministra zdrowia, który wydłuża termin dostosowania oddziałów anestezjologii i intensywnej terapii do wymagań o 3 lata (do 31 grudnia 2021 roku). Mamy nadzieję, że w tym czasie uda się wprowadzić potrzebne zmiany.

Czytaj na ten temat: Wymagania dla OAIT obowiązkowe za 3 lata>>>

Uważamy, że część regulacji, szczególnie w obszarze zabezpieczenia lekarskiego oraz wyposażenia, powinno ulec zmianie z uwzględnieniem opinii menedżerów szpitali.

Na przykład w Niemczech, gdzie wszystkie szpitale należą do tamtejszej federacji szpitali, nic w ochronie zdrowia nie może się zdarzyć bez zgody pracodawców szpitali. Co więcej, to właśnie Niemiecka Federacja Szpitali proszona jest o opracowanie standardów i robi to w porozumieniu z innymi interesariuszami.

Ideałem byłoby, aby na oddziale intensywnej terapii był zatrudniony rehabilitant, jedna pielęgniarka na każdego pacjenta, inżynier techniczny, personel zawsze obecny na miejscu. Powinien być także dostęp do leków bez przeszkód administracyjnych.

Ważne jest także odpowiednie szkolenie lekarzy specjalistów intensywnej opieki medycznej (nie tylko w zakresie anestezjologii) oraz budowanie świadomości wśród innych specjalności lekarskich, z czym wiąże się intensywna terapia.

Jako Federacja Szpitali staramy się o wyszkolenie lekarzy intensywistów niebędących jednocześnie anestezjologami, a także o wprowadzenie nowych zawodów medycznych pomocniczych, takich jak na przykład inżynier biomedyczny obsługujący respiratory, czy technik terapii oddechowej oraz o wsparcie tworzenia wieloprofilowych obszarów terapii progresywnej w szpitalach celem odciążenia obszarów terapii intensywnej. Stale aktualnym postulatem jest także znaczne zwiększenie inwestycji w polskie szpitalnictwo.

 

Jarosław J. Fedorowski

Prezes Polskiej Federacji Szpitali. Gubernator i członek Prezydium Europejskiej Federacji Szpitali. Wiceprzewodniczący platformy Zdrowe Zdrowie Pracodawców RP.

Przeczytaj teraz

Skalą wykorzystania telemedycyny jest jej zastosowanie w publicznym systemie ochrony zdrowia

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 14.11.2018

Dr n. med. Piotr Soszyński, dyrektor ds. systemów medycznych w Medicover, członek zarządu Fundacji Telemedyczna Grupa Robocza

Dziś jesteśmy o krok od powszechnego wdrożenia w Polsce dwóch ważnych narzędzi z zakresu e-zdrowia –  e-zwolnienia i e-recepty. Z pewnością zakorzenienie tego typu rozwiązań w systemie opieki zdrowotnej otworzy drogę dla szerszego wprowadzenia, również w publicznych sektorze, rozwiązań telemedycznych, pozwalających między innymi na zdalne konsultacje lekarskie czy monitorowanie parametrów medycznych na odległość.

Korzystając z doświadczeń podmiotów prywatnych, jak i zagranicznych systemów ochrony zdrowia możemy powiedzieć, że telemedycyna może mieć zastosowanie na każdym etapie opieki zdrowotnej – od profilaktyki, poprzez diagnostykę i wsparcie rozpoznania, aż po monitorowanie parametrów zdrowotnych i wyników leczenia. W praktyce oznacza to między innymi odbywanie wirtualnych wizyt lekarskich za pośrednictwem czatu, telefonu czy wideokonferencji, prowadzenie zdalnego badania pacjenta, stosowanie diagnostyki w domu, na przykład z wykorzystaniem mobilnego KTG czy HOLTER, jak też prowadzenie telerehabilitacji.

Wykorzystanie potencjału telemedycyny należy mierzyć skalą jej zastosowania w publicznym systemie ochrony zdrowia. Aby to się powiodło, poza uwzględnieniem rozwiązań telemedycznych w systemie refundacji NFZ, należy rozpocząć szeroką edukację i otwartą komunikację ukierunkowaną na dobre zrozumienie przez pacjentów i personel medyczny tego, czym jest i jakie korzyści daje telemedycyna.

Jak wskazaliśmy w tegorocznym raporcie Fundacji Telemedyczna Grupa Robocza, którego jako Medicover Polska jesteśmy współautorem, jedną z dwóch głównych barier dla rozwoju telemedycyny w Polsce jest właśnie niska świadomość pacjentów i specjalistów w tym zakresie. Doświadczenia Medicover pokazują jednak, że pacjenci, którzy zdecydują się na skorzystanie z usług telemedycznych, chętnie do nich wracają, a lekarze mimo wstępnych wątpliwości przekonują się, że telemedycyna jest rozwiązaniem bezpiecznym i podnoszącym jakość opieki. Dlatego obecnie już jedna trzecia wszystkich porad i kontaktów medycznych dostarczanych jest w Medicover zdalnie, 4 mln wizyt rocznie umawianych jest online, a od 2012 roku za pośrednictwem Platformy Telemedycznej udzielono już ponad 740 tysiące porad telemedycznych.

Czytaj: 200 tysięcy pobrań aplikacji mobilnej Medicover>>>

Z analiz Medicover wynika, że co najmniej 25 procent wizyt w opiece podstawowej mogłoby być realizowane za pomocą rozwiązań z zakresu e-zdrowia, jako że dotyczą one prostych problemów, na przykład sprawdzenia wyników badań, przedłużenia recepty lub wystawienia skierowania na badanie – tu dużym ułatwieniem będzie wprowadzenie e-recepty i e-skierowania. Dzięki rozwiązaniom zdalnym pacjent otrzymuje takie świadczenie, jakiego potrzebuje w danym czasie, bez wychodzenia z domu. Jest to szczególnie ważne między innymi w okresie infekcji sezonowych, a także w przypadku pacjentów, dla których osobista wizyta w placówce stanowi trudność – są to osoby przewlekle chore, kobiety w ciąży i młode matki, czy mieszkańcy miejscowości znacznie oddalonych od centrów medycznych. Dlatego z pewnością warto inwestować w rozwój telemedycyny, ponieważ zwiększa i ułatwia ona dostęp do opieki medycznej i poprawia jej efektywność.

Obecnie regulacje prawne w Polsce dopuszczają rozwiązania telemedyczne praktycznie w całym procesie diagnostyczno-terapeutycznym, a decyzja o ich wykorzystaniu zależy od stanu zdrowia pacjenta i oceny lekarza. Natomiast nadal podstawowym wyzwaniem, z którym należy się zmierzyć przed powszechnym zastosowaniem telemedycyny do systemu opieki, jest cyfryzacja placówek medycznych i wdrożenie kompletnej elektronicznej dokumentacji medycznej. To warunek konieczny, ponieważ dostęp do informacji medycznej online i historii leczenia jest gwarantem ciągłości opieki medycznej i bezpieczeństwa usług świadczonych zdalnie. Ponadto, wprowadzanie telemedycyny i nowych technologii nie może być jedynie dodatkiem, lecz należy zmienić zasadniczo model działania wdrażając funkcjonalności e-zdrowia i rozwiązania cyfrowe do codziennej praktyki.

Przeczytaj teraz

Pracodawcy RP: sieć szpitali czeka na podsumowanie

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 14.11.2018

Już ponad 400 dni temu weszła w życie nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, która wprowadziła w Polsce tzw. sieć szpitali. Sieć działa od 13 miesięcy, a nadal nie można doczekać się podsumowania jej funkcjonowania – komentują Pracodawcy RP.

Pracodawcy RP wierzyli, że Ministerstwo Zdrowia, jako racjonalny ustawodawca, przeprowadzi we współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia ewaluację tzw. sieci szpitali i podejmie zapowiadane działania korygujące jej funkcjonowanie w oparciu o twarde dane statystyczne. Jednak minął październik, mamy połowę listopada, a MZ i NFZ milczą – mimo wielu zapowiedzi, że pierwsze podsumowania pojawią się po roku – czytamy w komentarzu.

W związku z tym Pracodawcy RP czują się zobowiązani przekazać swoją opinię o nowym systemie funkcjonowania i rozliczania szpitali.

– Przede wszystkim uważamy, że system nie uległ istotnym zmianom z punkty widzenia pacjenta. Nie zauważyliśmy skrócenia kolejek, poprawy dostępności do świadczeń medycznych, lepszego gospodarowania środkami przez szpitale, czy też zmniejszenia zadłużenia sektora szpitali – mimo otrzymania dodatkowych funduszy na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną (AOS). Środki przeznaczane na leczenie szpitalne według planu NFZ wzrosły z 38,7 mld zł (według ostatniej dostępnej wersji planu finansowego) do 42,1 mld zł. Mimo, iż do szpitali trafiło dodatkowo prawie 3,5 mld zł, nie obserwuje się znaczącego skrócenia kolejek do usług medycznych. Trzeba jeszcze przypomnieć, że Fundusz zdecydował się w wielu przypadkach aneksować umowy z podmiotami świadczącymi usługi w zakresie AOS: prywatni świadczeniodawcy, wielokrotnie przy przedłużaniu umowy, otrzymywali istotnie niższą propozycję kontraktu – stwierdzają Pracodawcy RP.

Według komentujących to tylko pobieżne obserwacje, gdyż dane NFZ z pierwszego półrocza jednoznacznie pokazują, że kolejki nie mogą się zmniejszać, jeśli maleje liczba przyjętych pacjentów zarówno w AOS, jak i w szpitalu. W I połowie 2017 roku wartość świadczeń udzielonych w szpitalach wyniosła 9,75 mln zł, a w analogicznym okresie 2018 roku – już tylko 8,89 mln zł. W tych samych okresach koszty pobytów w oddziałach szpitalnych wyniosły odpowiednio 5,1 mln zł i 4,65 mln zł.

Zmniejszanie się liczby wykazanych świadczeń nie świadczy o tym, że dostępność się pogarsza i nie musi to być zły trend, ale wymaga głębszej analizy na podstawie danych, jakimi dysponuje NFZ.

Nadal liczymy, że Minister Zdrowia zdecyduje się na publicznie pokazać, czy sieć szpitali spełnia swoją rolę oraz czy finansowanie ryczałtowe jest rzeczywistym sukcesem dla uczestników systemu, a przede wszystkim dla pacjentów – podsumowują Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej.

 

Pracodawcy RP

 

Przeczytaj teraz

Zarządzenie prezesa NFZ nie skróci kolejek do lekarzy

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 26.10.2018

Andrzej Mądrala, Wiceprezydent Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej

Każda możliwość otrzymania dodatkowych środków finansowych w celu zapewniania dostępu do świadczeń jest przez nas popierana, jednak wprowadzenie premiowania podmiotu w tym kształcie, jaki zakłada zarządzenie prezesa NFZ, uważamy za bezcelowe.

17 września 2018 Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował nowe zarządzenie w sprawie określenia warunków zawierania i realizacji umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Z założenia zarządzenie to miało rozwiązać problem wydłużającego się czasu oczekiwania pacjentów do specjalisty. Jednak wprowadzone regulacje będą mogły mieć zastosować jedynie do pacjentów pierwszorazowych.

Głównym celem wprowadzenia nowych przepisów jest skrócenie kolejek do wybranych specjalistów, a co za tym idzie uzyskanie redukcji czasu oczekiwania na świadczenia. Zgodnie z nowym zarządzeniem Narodowy Fundusz Zdrowia deklaruje, że jeśli placówki skrócą kolejki w wybranych specjalnościach o więcej niż 20 procent, wówczas NFZ zapłaci więcej tym placówkom, stosując współczynnik rozliczeniowy 1,2.

Z interpretacji nowego zarządzenia wynika jednak, że najbardziej realne jest skrócenie czasu oczekiwania dla pacjentów „pierwszorazowych”. Natomiast osiągnięcie skrócenia czasu oczekiwania o więcej niż 20 procent w „przypadkach stabilnych” będzie trudne do uzyskania. Przede wszystkim ze względu na to, że duża liczba skierowań w „trybie pilnym” znacznie wydłuża czas oczekiwania pacjentów tzw. „stabilnych”. Co więcej, skróceniu czasu oczekiwania pacjentów „stabilnych” nie sprzyja także wprowadzone ostatnio rozszerzenie zakresu uprawnień do korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej poza kolejnością.

Należy jednak pamiętać, że pacjent pierwszorazowy objęty opieką medyczną wymaga często kontynuacji leczenia. W związku z tym zwiększenie przyjęć pociągnie za sobą potrzebę zwiększenia funduszy na leczenie tych dodatkowych pacjentów. Nie ma jednak pewności, że zastosowanie do rozliczenia świadczeń zdrowotnych współczynnika 1,2 pokryje zwiększone koszty leczenia poszczególnych świadczeniodawców. To może doprowadzić do powstania tzw. „nadwykonań”. Pozostaje więc pytanie do Narodowego Funduszu Zdrowia: Kto za to zapłaci?

Droga do skrócenia kolejek, a tym samym zapewnienia szybszego dostępu pacjenta do świadczeń, jest priorytetem nas wszystkich. Plan ten nie może być jednak realizowany bez szerszego spojrzenia na skutki wprowadzanych regulacji.

 

 

Przeczytaj teraz

Ustawa o dodatkowych ubezpieczeniach uporządkuje rynek

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 24.10.2018

Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne mogą działać bez ustawy, ale ustawa pozwoliłaby na uporządkowanie tego sektora, sprawiłaby, że składki mogłyby być dostępne dla każdego – mówiła Anna Rulkiewicz, prezes zarządu Pracodawców Medycyny Prywatnej podczas panelu otwierającego tegoroczne Forum Rynku Zdrowia.

Z danych wynika, że 40 procent Polaków wydaje własne pieniądze na świadczenia zdrowotne, z czego dużą część stanowią wydatki na suplementy diety, ale także na hospitalizację.

– Prywatne środki przeznaczane na zdrowie wydawane są często nietrafnie. Regulacja w postaci ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach pozwoliłaby na ich lepsze wykorzystanie – mówiła Anna Rulkiewicz. – Sprawiłaby także, że składka byłaby niższa, obecnie nie każdy może skorzystać z oferty dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych– dodała.

Tendencje w krajach europejskich dotyczą zmniejszania świadczeń szpitalnych na rzecz ambulatoryjnych. Na przykład w Danii zmniejszono liczbę łóżek szpitalnych z 42 tysięcy do 13 tysięcy, a długość pobytu szpitalnego skróciła się do 2,7 dnia. Tymczasem w Polsce w latach 2004-2015 zarówno liczba łóżek jak i szpitali wzrosła, pomimo że mówi się o tym, iż system ochrony zdrowia powinien być nastawiony na profilaktykę, a nie wyłącznie na medycynę naprawczą. Przy takim podejściu dużą rolę mogłaby odgrywać medycyna pracy, o której wspomniała prezes Rulkiewicz.

– W tej chwili pieniądze wydawane na ten cel są marnowane, podobnie jak wiedza lekarzy, która mogłaby być przydatna w szerszym programie profilaktycznym, którego częścią mogłaby być medycyna pracy – wyjaśniała Anna Rulkiewicz.

– Medycyna pracy powinna być nastawiona na profilaktykę, rozszerzenie kompetencji o bardziej proaktywne działania, wsparcie pracowników w dbaniu o własne zdrowie, wyjściu poza obecne orzecznicze granice. To wszystko powinno być naturalnym krokiem rozwoju –mówiła Anna Rulkiewicz.

Jest to bardzo ważne także z powodu wysokich kosztów absencji, które kosztują ZUS kilkanaście miliardów złotych rocznie.

Uczestniczący w panelu minister zdrowia Łukasz Szumowski mówił między innymi o potrzebie zastanowienia się nad formą finansowania systemu ochrony zdrowia, o nowych technologiach w medycynie, które powinny rozwijać się w sposób kontrolowany (na przykład w formie pilotażu) oraz o barierach, jakie w jej rozwoju stanowią przepisy „koszykowe”.

– System opieki zdrowotnej w Polsce musi być przewidywalny. Oczekują tego przede wszystkim pacjenci, ale też świadczeniodawcy. Sektorowi prywatnemu trudno jest podejmować decyzje o nowych inwestycjach, gdy wciąż nie wiemy jaka będzie jego rola – przekonywała prezes Pracodawców Medycyny Prywatnej, natomiast Robert Rusak, prezes zarządu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych Polmed stwierdził, że potrzebna jest bieżąca współpraca branży z administracją publiczną.

– Dzięki temu możemy pokazać praktyczny wymiar obowiązujących i planowanych regulacji – mówił.

Tematyka panelu zatytułowanego „Od Forum do Forum” dotyczyła bilansu najważniejszych zmian i decyzji w polskim systemie ochrony zdrowia od ubiegłorocznej edycji Forum, głównych celów polityki zdrowotnej państwa z perspektywy decydentów i strony społecznej, problemów kadrowych, płacowych oraz problemów z kolejkami do lekarzy. Przedstawiono także wnioski z pierwszych konferencji w ramach debaty „Wspólnie dla zdrowia”.

W panelu wzięli także  udział: Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, zastępca przewodniczącego rady Narodowego Funduszu Zdrowia, Lidia Gądek z sejmowej Komisji Zdrowia, poseł na Sejm RP, Krzysztof Groyecki, prezes zarządu Asseco Poland SA, Rafał Holanowski, prezes zarządu Supra Brokers SA, Andrzej Jacyna, prezes NFZ, Krzysztof Kopeć, prezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, Stanisław Maćkowiak, prezes zarządu Federacji Pacjentów Polskich, Beata Małecka-Libera, poseł na Sejm RP, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia, Andrzej Sośnierz, poseł na Sejm RP, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia oraz Wojciech Kuta, redaktor naczelny Rynku Zdrowia.

Forum Rynku Zdrowia odbyło się 23 i 24 października 2018 roku w Warszawie. Grupa Lux Med była partnerem wydarzenia.

 

 

 

Przeczytaj teraz

100 tysięcy osób korzysta już z aplikacji mobilnej Enel-Med

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 17.10.2018

Adam Rozwadowski, założyciel Enel-Med

Enel-Med jako jeden z nielicznych podmiotów podłączył swój system informatyczny do programu e-recepty, umożliwiając tym samym skorzystanie ze wszystkich udogodnień, jakie daje telemedycyna. Z aplikacji mobilnej Enel-Med korzysta już ponad 100 tysięcy pacjentów.

Aplikacja umożliwia skorzystanie z e-wizyty, zarówno w ramach abonamentu firmowego lub indywidualnego, jak i w sytuacji, gdy pacjent płaci za każdą wizytę. Wówczas odpłatności można dokonać przelewem.

Zgodnie z aktualnymi przepisami podczas e-wizyty, bez badania przedmiotowego, lekarz może postawić diagnozę, wystawić e-skierowania na badania, a nawet wystawić e-zwolnienie lekarskie.

Taka e-wizyta, prowadzona przez videochat lub telefon daje więc możliwość uzyskania elektronicznego skierowania na szereg badań laboratoryjnych i diagnostycznych, które następnie można wykonać w prawie 40 oddziałów Enel-Med w Polsce, które zlokalizowane są w Warszawie, Łodzi, Krakowie, Katowicach, Gdańsku, Gdyni, Poznaniu, Sochaczewie, Tarnowie Podgórnym i Wrocławiu.

Wyniki badań dostępne są również w aplikacji, można je skonsultować także za pomocą e-wizyty. Jeśli badanie było wykonane w innej placówce, można je wysłać je do lekarza dołączając jako załącznik do umówionej e-wizyty.

Lekarz może także w razie potrzeby wystawić zwolnienie lekarskie, które opatrzone przez lekarza podpisem z wykorzystaniem kwalifikowanego certyfikatu z ZUS lub profilu zaufanego ePUAP przesyłane jest drogą elektroniczną do pracodawcy oraz do ZUS.

Informacja o wystawieniu zwolnienia jest przekazywana także pacjentowi, który uzyskał zwolnienie poprze profil ubezpieczonego, jaki każdy może założyć na stronie pacjent.gov.pl.

Technologię tę można było przetestować podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju, gdzie Enel-Med ustawił e-gabinet. Powstał on przy współpracy z Fundacją Zdrowia Publicznego Pro Bono. Cieszyło się ono dużym zainteresowaniem.

Czytaj także: Enel-Med pionierem e-zdrowia>>>

 

 

 

 

 

 

 

Przeczytaj teraz

Wydatki na zdrowie to inwestycje, nie koszty

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 14.10.2018

Organizatorzy kampanii „Choroba? Pracuję z nią”, organizacje pacjentów i Pracodawcy RP wystosowali list otwarty do premiera, ministra zdrowia i prezesa NFZ z apelem o podejście do wydatków na zdrowie nie w kategorii kosztów, ale długofalowych inwestycji.

Inwestycje takie przyniosą wymierne korzyści całemu społeczeństwu – podkreślili autorzy listu i zadeklarowali chęć podjęcia dialogu, aby wspólnie wypracować rozwiązania, które sprzyjać będą efektywnemu i propacjenckiemu podejściu do leczenia, zgodnemu z ratio legis ustawy refundacyjnej.

Autorzy listu wyrazili zadowolenie z  deklaracji premiera o podwyższeniu wydatków na zdrowie do 6 procent PKB, a także poparcie dla działań rządu dotyczących dążenia do modelu polityki zdrowotnej, w której ważna jest jakość i efekty leczenia oraz innowacyjność i nowoczesne technologie.

„Kiedy Ministerstwo Zdrowia objęło refundacją terapie o podskórnej formie podania, cieszyliśmy się. O to zabiegaliśmy, a dostęp do terapii podskórnych dla chorujących na raka piersi, chłoniaki nieziarnicze i reumatoidalne zapalenie stawów uczyniliśmy jednym z najistotniejszych postulatów, kiedy 3 lata temu startowaliśmy z kampanią „Choroba? Pracuję z nią!”. Postawiliśmy sobie za cel, aby przekonać samych chorych, wspierających ich lekarzy, ale także opinię publiczną, a przede wszystkim pracodawców, że osoby chorujące przewlekle, często młode i aktywne zawodowo, nie muszą rezygnować z pracy, mimo konieczności kontynuowania leczenia. Znaleźliśmy w Ministerstwie Zdrowia wsparcie i zrozumienie dla naszego stanowiska, że pacjent, który pracuje może normalnie funkcjonować w społeczeństwie z korzyścią dla wszystkich, a koszty leczenia obejmują, nie tylko koszty samego leku, ale także jego podania, jak również pozostałe koszty pośrednie, które stają się obciążeniem dla sektora ubezpieczeń społecznych. Dlatego nadal mieliśmy powody do satysfakcji i poczucia, że zmierzamy wspólnie we właściwym kierunku” – czytamy w liście.

Autorzy stanowiska wyrazili zaniepokojenie, kiedy, podczas gdy Ministerstwo Zdrowia w programie lekowym obowiązującym od lipca 2018 roku przedłużyło decyzję refundacyjną dla jednego z kluczowych leków dla pacjentek z rakiem piersi w formie podskórnej, to jednocześnie prezes NFZ opublikował zarządzenie dotyczące tzw. współczynników korygujących, którymi w praktyce zablokował realny dostęp  do tej terapii.

Czytaj także: Pracodawcy RP: szpitale stracą niezależność>>>

„Postawiliśmy sobie pytanie: czy lekarze będą mogli stosować leki według swojej najlepszej wiedzy oraz preferencji pacjenta. Ile szpitali uzna, że ich sytuacja ekonomiczna jest tak dobra, że nie muszą korzystać z atrakcyjnych premii finansowych, które przyznawane są za zakup leków objętych współczynnikami korygującymi? Rozumiemy, że w ochronie zdrowia potrzeby są ogromne, a środki na nie wciąż ograniczone. Jednak decyzja, aby kontrolować politykę lekową w skali mikro, czyli na poziomie szpitala, środkami czysto administracyjnymi, z pewnością nie przybliża nas do realizacji celów, jakie deklarowane są podczas oficjalnych wystąpień” – alarmują autorzy listy, którzy zwrócili się z apelem do osób oraz instytucji odpowiedzialnych za politykę zdrowotną o podejście do wydatków na zdrowie nie w kategorii kosztów, ale długofalowych inwestycji, które przyniosą wymierne korzyści całemu społeczeństwu. Zadeklarowali także chęć podjęcia dialogu w celu wypracowania najlepszych w tym zakresie rozwiązań.

Więcej informacji o działaniach podejmowanych w ramach kampanii znajduje się na stronie www.pracujeznia.pl

Przeczytaj teraz

Aktywnie uczestniczymy w pracach nad kodeksem dla branży medycznej

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 3.10.2018

Katarzyna Korulczyk, Inspektor Ochrony Danych, Grupa Lux Med

Na ukończeniu są prace nad kodeksem postępowania dla sektora ochrony zdrowia – niezwykle istotnego dokumentu dla całej branży medycznej. W pracach tych z dużym zaangażowaniem uczestniczyli także przedstawicieli Pracodawców Medycyny Prywatnej.

Interesowały nas szczególnie zagadnienia dotyczące weryfikacji tożsamości pacjenta, podstaw prawnych przetwarzania danych przez podmioty lecznicze czy prawa do kopii danych w relacji do prawa pacjenta do dokumentacji medycznej.

To ostatnie nabiera obecnie fundamentalnego znaczenia, w kontekście wytycznych wydanych  przez Rzecznika Praw Pacjenta oraz Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (PUODO). Zdaniem PUODO, uprawnienie pacjenta do dokumentacji medycznej nie jest tym samym prawem, co prawo do kopii danych w rozumieniu art. 15 RODO i nie mogą być one utożsamiane.

Treść kodeksu poruszająca tematykę dostępu do kopii danych oraz dokumentacji medycznej jest spójna ze stanowiskiem PUODO. Odmienne zdanie posiada Rzecznik Praw Pacjenta który uważa, że art. 15 RODO przyznaje pacjentowi prawo do bezpłatnej kopii dokumentacji medycznej. Rozbieżność stanowisk tych dwóch organów powoduje, że podmioty lecznicze zmagają się dziś z dużą ilością wpływających wniosków o nieodpłatne udostępnienie dokumentacji medycznej oraz skarg na odmowę takiego udostępnienia.

Działalność grupy roboczej to nie tylko prace nad kodeksem. Grupa zaangażowana jest w szereg innych aktywności, w tym mających na celu poprawę legislacji krajowej oraz podnoszenie świadomości podmiotów leczniczych oraz pacjentów co do stosowania RODO. Przedstawiciele zespołu ds. kodeksu są także członkami powołanej przez ministra cyfryzacji grupy roboczej ds. ochrony danych osobowych – Zespołu ds. ochrony zdrowia, której efektem pierwszych prac jest „Przewodnik po RODO w służbie zdrowia”. Grupa robocza angażuje się również intensywnie w prace legislacyjne, między innymi poprzez składanie uwag do projektów przepisów sektorowych implementujących RODO do polskiego porządku prawnego.

Członkowie grupy aktywnie promują kodeks, między innymi poprzez liczne uczestniczenie w konferencjach oraz wydarzeniach poświęconych tematyce RODO w służbie zdrowia, między innymi 20 września 2018 odbyła się konferencja Med&Pharma Data Secutiry Summit, w trakcie której członkowie grupy wzięli udział w godzinnej debacie panelowej, dzieląc się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami co do prac nad kodeksem. Podejmowana jest inicjatywa przeprowadzenia kampanii informacyjnej dla pacjentów na temat przysługujących im na mocy RODO praw.

Najbliższe spotkanie komitetu sterującego grupy zaplanowane jest na 12 października 2018, po tej dacie planowane jest oficjalne złożenie kodeksu na ręce Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych, w celu uzyskania akceptacji.

Oprócz Pracodawców Medycyny Prywatnej w pracach nad Kodeksem uczestniczyli:  Polska Federacja Szpitali, Federacja Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie, jak również strona publiczna, w tym między innymi CSIOZ, Naczelna Izba Lekarska, Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych,  a także Fundacja My Pacjenci oraz Kancelaria Domański Zakrzewski Palinka.

Aktualna treść kodeksu dostępna jest pod adresem: www.rodowzdrowiu.pl.

 

Przeczytaj teraz

Pracodawcy RP: szpitale stracą niezależność

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 22.09.2018

Według Pracodawców RP groźbę straty  niezależności przez szpitale niesie projekt zarządzenia prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, które określa warunki zawierania i realizacji umów dotyczących programów lekowych. Zakończyły się właśnie konsultacje społeczne dotyczące tego projektu.

Wnioski są niepokojące, ponieważ projekt ten to kolejny krok na drodze osłabiania roli szpitali w procesie leczenia. Obecnie o tym, czym leczeni są pacjenci (jakie wyroby medyczne i leki są używane w terapii) decydował szpital korzystając z katalogu produktów refundowanych przez Ministra Zdrowia – czyli szpitalny dział zamówień publicznych współpracujący z lekarzami. Natomiast przygotowane przez NFZ zarządzenie (wprowadza ono zapisy ustawy z 20 lipca 2017 roku o systemie informacji w ochronie zdrowia) to zmieni. Według projektu Fundusz zyska możliwość wpływania na proces zakupu wyrobów medycznych i leków – alarmują Pracodawcy RP.

W opinii Pracodawców RP taka zmiana zmusza do zadania pytania czy szpital w Polsce jeszcze leczy i zajmuje się pacjentem, czy też jest jedynie wykonawcą poleceń Narodowego Funduszu Zdrowia. Uprawnienie, jakie zyska NFZ, przy arbitralnych decyzjach może istotnie wpłynąć na proces zakupów wyrobów medycznych i leków dla szpitali, a tym samym uniemożliwić optymalne i efektywne leczenie. Jeśli Narodowy Fundusz Zdrowia narzuci lekarzom konkretne opcje terapeutyczne lub konkretne wyroby medyczne, to czy weźmie także odpowiedzialność za wynik leczenia chorego? – czytamy w komentarzu.

W projekcie zarządzenia rozszerzono stosowanie wskaźników korygujących o nowe jednostki chorobowe. Wskaźnik korygujący to dodatkowe i zupełnie uznaniowe podwyższenie finansowania diagnostyki przed podaniem leku oraz wzrost finansowania samego podania leku – dla wybranych arbitralnie przez NFZ leków. Fundusz planuje na to przeznaczyć nie mniej niż 10 mln zł (tak wynika z Oceny Skutków Regulacji do projektu z lipca 2018, bo w projekcie z 5 września 2018 żadne wyliczenia się nie pojawiły). Oznacza to, że szpitale zachęcone premią będą kupowały produkty wskazane przez NFZ, a potrzeby terapeutyczne pacjenta zejdą na drugi plan.

W opinii Pracodawców RP wskaźniki korygujące, które coraz częściej i śmielej stosuje Narodowy Fundusz Zdrowia, są niezgodne z prawem, gdyż ich zastosowanie nie jest zgodne z delegacją ustawową upoważniającą Fundusz do ich zastosowania.

Pracodawcy RP zawnioskowali o odrzucenie wszystkich zmian zawartych w nowelizacji zarządzenia oprócz tych, które dotyczą uregulowania wypłaty wyższych wynagrodzeń dla pracowników medycznych oraz uelastycznienia wymogów kadrowych w programach lekowych.

Czytaj także: Pracodawcy RP: zarządzenie w sprawie programów lekowych łamie prawo>>>

Przeczytaj teraz

Publiczny sektor ochrony zdrowia może korzystać z doświadczeń prywatnych placówek

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 19.09.2018

Iwona Pokwicka, Wiceprezes Zarządu Medicover Polska

Prywatne firmy z sektora ochrony zdrowia są pionierami we wdrażaniu innowacyjnych rozwiązań w opiece nad pacjentem. Mobilne utrasonografy, wideokonsultacje czy elektroniczna dokumentacja medyczna ułatwiają i przyspieszają postawienie diagnozy, a następnie leczenie. Z doświadczeń prywatnych jednostek mogą czerpać publiczne placówki.

Rozwiązaniem, które miałoby szansę na wdrożenie w publicznej służbie zdrowia, jest elektroniczna dokumentacja medyczna. To podstawa systemowego wdrożenia koordynowanej opieki medycznej. Po pierwsze, dzięki e-dokumentacji lekarz ma pełną wiedzę na temat pacjenta, posiada dostęp do jego wyników badań, czy opinii specjalistów. Ponadto systemem IT ułatwia i przyspiesza proces kontroli jakości dokumentacji medycznej. Z punktu widzenia Ministerstwa Zdrowia czy NFZ byłaby to duża korzyść, ponieważ możliwe byłoby automatyczne wygenerowania z systemu raportu, dotyczącego prawidłowości dokumentacji medycznej, prowadzonej przez lekarza.

Dane wprowadzane do e-dokumentacji stanowią tzw. big database, czyli bardzo wartościową bazę wiedzy o pacjentach. Zyskujemy w ten sposób dostęp do informacji między innymi o tym, z jakimi rozpoznaniami zgłaszają się pacjenci, jak długo są diagnozowani i leczeni w poszczególnych rozpoznaniach, czy są leczeni efektywnie oraz jakie są standardy działania lekarzy.

W Medicover Polska mamy w tym obszarze 13 lat doświadczenia i możemy się podzielić wynikami swojej pracy. Od czerwca 2018 roku zintegrowaliśmy nasze systemy z ZUS w zakresie e-zwolnienia, pracujemy z Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia nad projektem e-recepta, a w przyszłości liczymy, że także nad e-skierowaniem. Wydaje się, że elektroniczna dokumentacja medyczna jest podstawą do tego, aby później korzystać z innych rozwiązań, takich jak telemedycyna (w tym czaty z lekarzami, porady telefoniczne czy wideokonsultacje).

Czytaj także: Polska służba zdrowia potrzebuje współpracy z prywatnym sektorem>>>

Wśród technologii opartych na e-dokumentacji coraz bardziej dynamicznie rozwija się sztuczna inteligencja (AI), która już dziś z powodzeniem wspiera procesy decyzyjne lekarzy. Dobrym przykładem jest narzędzie symptom checker. Dzięki niemu nie tylko zyskujemy wiedzę na temat problemu, z jakim pacjent zgłosi się na wizytę, ale przede wszystkim możemy pacjenta przekierować do właściwej formy opieki – do lekarza konkretnej specjalizacji, czy na potrzebne badania.

Kolejną, nie mniej istotną rolą nowych technologii jest szybka diagnoza. Przykładem może być użycie mobilnego USG, dzięki któremu w czasie jednej wizyty domowej przeszkolony lekarz dowolnej specjalności może sprawdzić stan zdrowia pacjenta bez konieczności odsyłania go do oddzielnej pracowni ultrasonograficznej i czekania na wynik. Do tego dochodzą urządzenia do monitorowania pacjenta w domu, jak domowe KTG dla kobiet w ciąży czy domowe EKG lub holter.

Digitalizacja opieki zdrowotnej niesie za sobą korzyści również na płaszczyźnie zarządzania kosztami leczenia. Inwestycja w rozwiązania elektroniczne skutkuje zdrowszym społeczeństwem i minimalizacją zwolnień lekarskich wśród osób w wieku produkcyjnym. Czas pracy lekarza wykorzystywany jest w bardziej efektywny sposób. To również oszczędności związane z czasem pracy – proces kontroli dokumentacji jest zautomatyzowany, możliwość umawiania przez pacjentów wizyt online minimalizuje zaangażowanie pracowników infolinii.

Prywatny sektor ochrony zdrowia od kilkunastu lat wdraża rozwiązania telemedyczne w opiece nad pacjentem. Dzięki temu monitorujemy także jakość medyczną.

Mamy nadzieję, że doświadczenie sektora prywatnego w obszarze nowych technologii będzie wykorzystane w szeroko rozumianym sektorze ochrony zdrowia i przyczyni się do stałego polepszania jego jakości.

 

Przeczytaj teraz

Polska służba zdrowia potrzebuje współpracy z prywatnym sektorem

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 15.09.2018

Więcej niż połowa Polaków korzysta zarówno z prywatnej, jak i publicznej opieki zdrowotnej, a tylko co trzeci wyłącznie z usług świadczonych w ramach publicznego finansowania – wynika z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń. Współpraca publicznego sektora ochrony zdrowia z prywatnym może skrócić kolejki do specjalistów.

Sektor prywatny szybciej wprowadza nowinki technologiczne i innowacje, stawia też na spersonalizowaną opiekę medyczną.

– Sektor prywatny dużo łatwiej i dużo szybciej wprowadza różnego rodzaju innowacje: sprzętowe, proceduralne czy telemedyczne. Ta łatwość wprowadzania innowacji jest często związana z poszukiwaniem efektywności kosztowej. Prywatni inwestorzy są zainteresowani tym, żeby wprowadzać i wykorzystywać nowe technologie, przenosić je z innych krajów i zaadoptować do polskich warunków – mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Tomasz Wachnicki, wiceprezes Związku Pracodawców Medycyny Prywatnej.

Z raportu firmy PwC „Pacjent w świecie cyfrowym” wynika, że służba zdrowia nowej generacji będzie wykorzystywała coraz więcej nowinek technologicznych – urządzeń mobilnych, telediagnostyki czy sztucznej inteligencji. Raport Deloitte „2018 Global Health Care Outlook. The Evolution of Smart Health Care” wśród 12 innowacyjnych rozwiązań, które będą mieć największy wpływ na opiekę zdrowotną, wskazuje właśnie telemedycynę, robotyzację i sztuczną inteligencję. Z kolei priorytetem dla pacjentów jest spersonalizowana opieka medyczna. W takich innowacjach przoduje prywatny sektor.

Eksperci podkreślają, że polska służba zdrowia potrzebuje współpracy obu sektorów – obecny system jest mało wydajny, a na przyznawaniu świadczeń korzystają przede wszystkim placówki publiczne.

– Najważniejszą barierą jest to, że świadczeniodawcy są dzieleni na prywatnych i publicznych. Od tego powinniśmy odejść i skupić na tym, czy świadczeniodawca oferuje dobrej jakości usługi. Pacjenta, który jest chory, nie powinno interesować to, w jakim podmiocie się leczy. Dzisiaj ten podział powoduje to, że pacjenci są zagubieni w systemie, nie wiedzą, czy u świadczeniodawcy prywatnego będą musieli zapłacić za usługę – przekonuje Tomasz Wachnicki.

Brak współpracy z sektorem prywatnym to nie jest jedyna bolączka polskiej służby zdrowia. Niewystarczające są także publiczne środki przeznaczane na ten obszar. Obecnie do systemu trafia 4,5 procenta PKB. Pod tym względem gorzej od nas wypadają jedynie Rumunia, Litwa, Łotwa i Cypr. Do 2024 roku ma to być już 6 procent PKB, nie rozwiąże to jednak wszystkich problemów, zwłaszcza w kontekście starzejącego się społeczeństwa i większych wydatków na leczenie, które się z tym wiążą. Zdaniem ekspertów rozwiązaniem mogłoby być dopuszczenie konkurencji między ubezpieczycielami czy wprowadzenie mechanizmu współpłacenia za usługi medyczne. W krajach, gdzie takie mechanizmy wprowadzono, na przykład w Czechach czy Holandii, kolejki do specjalistów znacznie się zmniejszyły.

– Nawet jeśli zwiększymy wydatki publiczne na opiekę zdrowotną do 6 procent PKB, nie wystarczy to, żeby sprostać wszystkim wyzwaniom. Musimy szukać alternatywnych źródeł finansowania. Jednym z rozwiązań są dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, które moim zdaniem powinny pełnić w systemie rolę uzupełniającą. Obecnie stanowią zbyt małą część rynku, by mogły w znaczący sposób odciążyć sektor publiczny – tłumaczy Anna Rulkiewicz, prezes Związku Pracodawców Medycyny Prywatnej.

Jak wskazuje badanie „Współfinansowanie służby zdrowia”, przeprowadzone przez Havas Media Group dla PIU, ponad 60 procent osób korzystających z prywatnej opieki wydaje na ten cel ponad 100 zł, a co piąty – ponad 200 zł.

 

Źródło: Newseria

Przeczytaj teraz

Pracodawcy RP: przepisy o podwyżkach dla lekarzy wydłużą kolejki

Autor: Medycyna Prywatna
Dodano: 26.08.2018

Przepis oferujący lekarzom publicznych szpitali podwyżkę pensji w zamian za rezygnację z dodatkowej pracy jest tak niejasny, że może przynieść nieodwracalne szkody pacjentom. Grozi bowiem znaczącym wydłużeniem kolejek, w rezultacie jego wprowadzenia lekarze specjaliści będą mogli przyjmować tylko w jednym, publicznym szpitalu i nigdzie indziej – alarmują Pracodawcy RP.

Resort zdrowia realizując wcześniejsze zapowiedzi podwyżek dla lekarzy dodał w nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej warunek, zgodnie z którym lekarze mogą otrzymać podwyżkę i zarabiać do 6750 zł – ale tylko jeśli podpiszą „lojalkę”. Zobowiązać się w niej muszą do tego, że nie będą podejmować pracy w innych jednostkach realizujących kontrakty NFZ i nie będą w nich udzielać takich świadczeń jak w jednostce macierzystej.

Według Pracodawców RP podstawowym problemem jest niejasność tego przepisu. O ile nie ma wątpliwości, że lekarz nie będzie mógł pracować na oddziałach dwóch różnych szpitali, to przepis można jednak tak interpretować, że pozostaje możliwość pracy na oddziale w jednym i w przychodni drugiego. Czy jednak dyrektorzy publicznych szpitali będą ryzykować i wypłacać podwyżki lekarzom w takich mniej klarownych sytuacjach? W razie kontroli i zakwestionowania przez NFZ ich decyzji, będą musieli pokryć podwyżki z budżetów szpitali, a środki otrzymane na podwyżki od NFZ – zwrócić.

Zdaniem Pracodawców RP taka niejasność przepisów i brak jednoznacznej interpretacji już na etapie implementacji prawa jest bardzo groźna. Dyrektorzy szpitali będą „na wszelki wypadek” wymuszać podpisanie „lojalek” lub nie będą wypłacać podwyżek – bo w razie bardzo powszechnej w Polsce zmiany interpretacji przepisów ich szpitale mogą ponieść ogromne obciążenia finansowe.

Pracodawcy RP podkreślają w komentarzu, że Ministerstwo Zdrowia co prawda w przepisach zawarło „wentyl bezpieczeństwa” – w przypadku braków kadrowych szpital będzie mógł wypłacić podwyżkę nawet bez „lojalki”. Czy jednak braki kadrowe stwierdzone przez dyrekcję będą tak samo oceniane przez kontrolerów NFZ? Tej pewności nie ma, więc dyrektorzy szpitali znów w trosce o finanse zarządzanych jednostek nie będą skłonni ryzykować.

Eksperci Pracodawców RP zwracają też uwagę na inny, groźny dla pacjentów scenariusz. Lekarze rezygnując z dodatkowej pracy spowodują tym samym ograniczenie dostępu do poszczególnych świadczeń. Lekarz pracujący na częściowych etatach w kilku szpitalach będzie musiał wybrać teraz jeden, lub zrezygnować z podwyżki. Pacjenci pójdą za swoim lekarzem – i kolejka w tej jednej lecznicy znacząco się wydłuży.

Jaka może być skala tego problemu nie wiadomo, bo Ministerstwo Zdrowia ani w uzasadnieniu, ani w ocenie skutków regulacji nie przedstawiło danych na ten temat. Zagrożenie wydłużeniem kolejek jest jak najbardziej realne – a nie wiadomo, czy nie dotyczy funkcjonowania publicznej służby zdrowia w całym kraju. Tymczasem oczywiste jest, że dłuższe kolejki to zwiększenie zagrożenia dla zdrowia i życia pacjentów. Zdaniem Pracodawców RP resort zdrowia nie powinien wprowadzać przepisów, które potencjalnie mogą zaszkodzić chorym w Polsce.

Pracodawcy RP wskazują na jeszcze jedno zagrożenie. Podpisanie zobowiązania udzielania świadczeń tylko w jednym podmiocie, które jest warunkiem uzyskania podwyżki, może doprowadzić lekarzy do decyzji o porzuceniu pracy w sektorze publicznym i przejściu wyłącznie do sektora komercyjnego. Lekarze mogą mieć dość niepewności sytuacji prawnej, niespełnianych obietnic i wybrać pracę w lepszych warunkach.

Dlatego Pracodawcy RP wystąpili do Ministra Zdrowia o usunięcie wątpliwości interpretacyjnych, podkreślając, że zmiana ustawy zawiera zbyt wiele nieścisłości i nieprecyzyjnych określeń. Zwrócili uwagę, że wprowadzenie podwyżek dla lekarzy specjalistów pod warunkiem udzielania świadczeń tylko w jednym podmiocie może doprowadzić do fali wypowiadania umów o pracę oraz że oświadczenie o zakazie konkurencji nie daje lekarzowi możliwości leczenia pacjentów w podmiotach prywatnych, które mają podpisany kontrakt z NFZ.

„Podkreśliliśmy nasze oczekiwania, że mając na uwadze kryzys kadrowy Ministerstwo Zdrowia podejmie działania zwiększające dostęp do świadczeń finansowanych ze środków publicznych, zwiększy dostęp pacjentów do personelu medycznego – tymczasem zmiany zmierzają do komercjalizacji świadczeń zdrowotnych.  Mamy nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia – mając na względzie dobro i bezpieczeństwo pacjentów – jak najszybciej usunie wszystkie zagrożenia, jakie wniosła nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej” – podsumowują Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej.

 

Przeczytaj teraz
Page 5 of 10
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10